NASZE INTERWENCJE.

Rate this post
Nasze interwencje.
Czy faktycznie jesteśmy bezbronni…
07/07/2012 11:24:15
Kawałek naszego życia . . . .
Bo samo życie napisało taki scenariusz Koledze Kazimierzowi.
      A zaczęło się w 2008r. w Białej Podlaskie, gdzie w zakładzie mechaniki pojazdowej, . . .” w trakcie ręcznego załadunku przez wszystkich pracowników zakładu bloku Cuminis wraz z zamocowanym wałem korbowym pękł pasek klinowy. Ze względu na bardzo duży ciężar blok z jednej strony był podnoszony przez podnośnik do wyciągania silników z samochodów, zaś z drugiej strony pracownicy podtrzymywali go na paskach. Po pęknięciu paska klinowego od strony kolegi z naprzeciwka cały ciężar poszedł na mnie. Zrobiło mi się gorąco i poczułem nagły ból w plecach, więc odszedłem od załadunku bloku. Pozostali pracownicy dokończyli załadunek już beze mnie wykorzystując podnośnik do podnoszenia samochodu. Po pewnym czasie poczułem się dobrze – ból minął i poszedłem do dalszych obowiązków.
Niestety niedługo potem zacząłem odczuwać skutki tego wydarzenia: zacząłem mieć problemy z poruszaniem się, zaczęły mi wypadać z rąk przedmioty. Udałem się do lekarza rodzinnego, gdyż odczuwałem silne pieczenie w okolicy miednicy oraz ból promieniujący do nóg jak i całości kręgosłupa oraz miałem problemy z oddawaniem moczu. Lekarz zlecił wykonanie zdjęcia RTG odcinka kręgosłupa L-S, ponieważ ta część kręgosłupa jest najbardziej narażona na uszkodzenie. Po wykonaniu badania RTG lekarz stwierdził dyskopatię na odcinku L-S kręgosłupa, lecz nie wykonał dalszych badań, tylko dał mi zwolnienie lekarskie i skierował na rehabilitację.
Pracodawca został poinformowany o uszkodzeniu kręgosłupa w momencie wręczania zwolnienia.
Jak się okazało później po wykonaniu dalszych badań nie tylko został uszkodzony odcinek lędźwiowy, ale uszczerbku doznał również cały kręgosłup. Po następnych wizytach lekarz rodzinny skierował mnie do specjalisty, gdyż dolegliwości powracały, a rehabilitacja dawała tylko efekt częściowy. Neurolog skierował mnie na dokładniejsze badanie, które potwierdziło dyskopatię oraz nacisk na worek opony twardej potwierdzający powody zatrzymywania się moczu, które nawracają co jakiś czas do dnia dzisiejszego. Lecząc się u specjalisty poprosiłem o skierowanie na dalsze wykonanie zdjęć RTG następnej części kręgosłupa, lecz lekarz odmówił, gdyż twierdził, że towarzyszący mi ból w plecach, promieniujący również do rąk, jak i ból z tyłu głowy promieniują z dolnej części kręgosłupa, a ta część jest najbardziej wytrzymała na uszkodzenia. Jednak ból zaczął być coraz większy i pojawiły się problemy z oddychaniem. Na następnej wizycie jeszcze raz poprosiłem o prześwietlenie następnej części kręgosłupa, ale i tym razem nie dostałem skierowania, a czas mijał i stan się pogarszał. Tak więc nie dostając skierowania od specjalisty poszedłem do lekarza rodzinnego, który dowiadując się w wywiadzie, że mam objawy złamania kręgosłupa, postanowił mnie skierować na RTG, gdyż odczuwałem silny ból w klatce piersiowej oraz po jej bokach oraz ból w trakcie oddychania, miałem również dolegliwości neurologiczne – dalej wypadały mi przedmioty z rąk. Po wykonaniu zdjęcia RTG okazało się, że jest obniżenie trzonów kręgowych w części piersiowej Th4-Th5 i otrzymałem skierowanie do ortopedy, a ortopeda wysłał mnie do neurologa, gdyż miałem problemy neurologiczne. Z kolei neurolog skierował mnie na tomografię komputerową, pomimo że już minął jakiś czas od tego zdarzenia dalej odczuwam ból w klatce piersiowej do dnia dzisiejszego.
Dalej pracowałem na tym samym stanowisku pracując fizycznie i przyjmując coraz większe dawki leków przeciwbólowych. Mając dolegliwości, które utrudniały mi wykonywanie dotychczasowej pracy postanowiłem stanąć przed Powiatowym Zespołem do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Białej Podlaskiej lecz ze skutkiem odmownym. Od tej decyzji odwołałem się do Wojewódzkiego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Lublinie, który uchylił zaskarżone orzeczenie i zaliczył mnie do osób niepełnosprawnych w stopniu lekkim ze względu na istotne obniżenie zdolności do wykonywania pracy, jak i w samodzielnej egzystencji.
Nie mając pomocy od specjalisty zacząłem leczyć się prywatnie u znanego neurochirurga z Lublina Profesora Doktora Habilitowanego Doktora Nauk Medycznych Edwarda Zderkiewicza. Nie widząc możliwości leczenia ambulatoryjnego, lekarz rodzinny skierował mnie do szpitala mając zalecenie od neurochirurga wykonania rezonansu magnetycznego. W czasie oczekiwania na przyjęcie mnie do szpitala zostałem skierowany na badania, które przeprowadził lekarz orzecznik ZUS. Nadmieniam, że wtedy już byłem na zwolnieniu lekarskim. W szpitalu wykonano mi rezonans magnetyczny kręgosłupa zalecony przez neurochirurga, u którego byłem przed skierowaniem mnie do szpitala oraz skierowano mnie na rehabilitację części szyjnej z powodu drętwienia palców rąk jak i bólu tylnej części głowy. Dodatkowo po wykonaniu zabiegów w trakcie mojego pobytu w szpitalu zlecono dodatkowe zabiegi fizjoterapeutyczne.
W wyniku przeprowadzonego badania stwierdzono chorobę Scheurmanna, której nie było we wcześniejszych przeprowadzonych badaniach, a z tego wynika, że stan zdrowia pogorszył się w dość szybkim czasie, a praca przyczyniła się do pogorszenia stanu zdrowia.
Po powrocie ze szpitala zostałem skierowany przez ZUS w ramach prewencji rentowej do sanatorium AMER-POL w Polańczyku na rehabilitację leczniczą. W międzyczasie byłem u lekarza rodzinnego, który skierował mnie na RTG kręgów szyjnych z powodu dolegliwości bólowych, które nie ustępowały. Profesor neurochirurg, u którego leczę się dodatkowo prywatnie skierował mnie na rezonans magnetyczny części szyjnej, który wykonałem odpłatnie w Siedlcach, gdyż neurolog, który mnie leczył, nie kierował mnie na to badanie lecz tylko wypisywał leki przeciwbólowe. Rezonans wykonałem po powrocie z sanatorium.
W wyniku przeprowadzonych badań lekarz rodzinny nie widząc możliwości poprawy stanu zdrowia skierował mnie przez zakład pracy do orzecznika ZUS.
Więc już wiemy, jak się zaczęło…..
Był to rok 2008. Na pozór prosta sytuacja generuje tragiczne w swych konsekwencjach skutki – utrata zdrowia!
Ale mamy już 2012 r., i jak się skończyło, to jeszcze się dowiemy.
Sami wiecie, że walka z pracodawcą o należne pracownikowi świadczenia – w większości przypadków – nie jest ani prosta, ani łatwa… Ciąg dalszy nastąpi.
Dziadek Piotra

P.S.
Czytając to pomyślałem, że nie wiem, co jeszcze w takiej sytuacji jeszcze można zrobić.
Może Wy macie jakieś pomysły?


Loading