PISKP i szkolenia oraz . . .

Rate this post

PISKP i szkolenia oraz o utracie mojej pracy – tak od niechcenia.

Czyli to i owo, trochę osobiście, a trochę blogowo.

 

I. Straciłem pracę.

Straciłem pracę na mojej dotychczasowej SKP, i to po raz kolejny w życiu. Była to moja siódma już SKP[1]. Myślę jednak, że to nie pierwszy i nie ostatni raz . . . . Oczywiście, że szkoda. Oczywiście, że utrata pracy, to kłopot i stres – także dla pracodawcy. Oczywiście, że szukanie pracy po kolejnych SKP, to także stres, którego każdy z nas chciałby uniknąć. Ale w życiu jest już tak, że nie da się wszystkich kłopotów uniknąć. I z tą świadomością trzeba żyć, bo wówczas łatwiej przejść przez te ewentualne kłopoty – mniejszy stres.

W chwili obecnej jestem na „zasłużonych?” wakacjach do czasu, aż nie podejmę decyzji, co dalej . . .

Ale kierując się niektórymi zaleceniami filozofii wschodu, aby ze słabości uczynić siłę[2], postanowiłem ten przymusowy okres wakacji wykorzystać na rundkę po kilku SKP w naszym Kraju. Może uda się od początku września, gdy już wszystkie pieniążki z mojej ostatniej pracy wpłyną na moje konto.

 

II. Zbliża się czas kursów.

Ten zbliżający się corocznie okres kursów, to takie nasze specyficzne żniwa dla naszych branżowych firm szkoleniowych. A urzędnicy MT (…) przygotowują ku temu stosowny grunt, poprzez systematyczne gmatwanie naszego prawa. Dzięki temu firmy prowadzące szkolenia mają tematy i chętnych do dysput i do przedstawiania swoich własnych prawnych interpretacji.

Zauważyłem na stronach PISKP[3], że po raz pierwszy podjęto ciekawy temat, jakim jest „Karanie diagnostów w praktyce. Działania organów administracji. Orzecznictwo sądów administracyjnych.”

No cóż, lepiej – późno niż wcale! – pokazać w całym środowisku, że i naszym pracodawcom, czyli właścicielom SKP zależy nieco na ich pracownikach, czyli UDS-ach. Pierwszy krok zrobiony, więc już tylko czekamy na długo odwlekane realne działania Zarządu PISKP w celu trwałego przywrócenia konstytucyjnego porządku poprzez likwidację możliwości podwójnego karania UDS[4]-a – prosimy o realne działania! Bo nasz OSDS[5], ZPP oraz inne branżowe organizacje nie radzą sobie z tym podstawowym dla naszego środowiska problemem.

Ciekawie zapowiada się także temat „Przyszłość badań technicznych w aspekcie oczekiwanych zmian.”

Ale i tym razem Zarząd PISKP nie ustrzegł się od błędu. Tym błędem jest darmowe uczestnictwo dla urzędników. Bo urzędy mają kasę. To my jej nie mamy. Urzędy po starostwach stać na szkolenie za 250 zł. A naszego środowiska UDS-ów na to nie stać, Nie Stać (jeszcze koszty dojazdu)!

A może tak choć jeden raz wyciągnąć rękę do naszego własnego środowiska, do środowiska swoich własnych pracowników, zamiast wiecznie podlizywać się urzędasom po starostwach?

Może warto przeanalizować koszty i efekty tego wieloletniego podlizywania się (korumpowania?) urzędników, aby następnie je zbilansować?

I mam nadzieję, że wreszcie doczekamy się listy tych urzędników, którzy skorzystali z takich darmowych szkoleń (np. ostatnio w Zakopcu).

Bo samo mówienie o walce z patologiami w naszej branży, to już za mało. Przyszedł czas na konkretne działania. I najlepiej zacząć od góry, bo ryba psuje się  . . . , ale to już znacie, więc czas pożegnać się.

Pozdrawiam

Dziadek Piotra



[1]    SKP, to miejsce pracy UDS-a, czyli Stacja Kontroli Pojazdów (OSKP-okręgowa lub PSKP-podstawowa), gdzie wykonuje się BT (badania techniczne pojazdów).

[2]    Ta zasada także legła u podstaw mojej decyzji o tym, aby po wyrzuceniu mnie z naszego OSDS-u rozpocząć nowy i bardziej systematyczny etap mojego życia na naszej internetowej stronie www.diagnostasamochodowy.pl w formie „Informatora UDS-a”.

[3]    PISKP, to Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów, czyli organizacja o ustawowych podstawach, lobująca na rzecz właścicieli SKP.

[4]    UDS, to pracownik SKP wykonujący różne BT, czyli Uprawniony Diagnosta Samochodowy.

[5]    OSDS, to Ogólnopolskie Stowarzyszenie Diagnostów Samochodowych, które powstało już 1 lipca 2012 r., z siedzibą we wsi Świętoszów, w przedpokoju prywatnego mieszkania prezesa (i jego małżonki – oczywiście!).

Loading