DZWONICIE

Rate this post

Dzwonicie też, choć częściej piszecie.

Więc pozostańmy tym razem przy tych telefonach . . . .

 

I. Rozmawiałem z przedsiębiorcą spod Śmigla, któremu nie brakuje bigla.

To oczywiście pan Piotr Borowski, który od 2007 r. zmaga się z naszymi branżowymi urzędnikami. Efektem tej naszej rozmowy jest już  http://www.diagnostasamochodowy.pl/2014/urzednicza-ciuciubabka/

Mam nadzieję na kolejne odcinki i jestem przekonany, że i Wy na nie czekacie. A to się stanie po naszej kolejnej rozmowie telefonicznej.

 

II. Rozmowa w sprawie pomocy Kolegom.

Pamiętacie może jeszcze problemy, jakie maja dwaj nasi Koledzy w jednym z miast Dolnego Śląska  http://www.diagnostasamochodowy.pl/2014/przypadki-jednym-miescie/

W cichości ducha liczyłem, że odezwą się zahartowani w obronie Kolegów moderatorzy wiadomych Klubów, a może najbardziej aktywni animatorzy naszych najlepszych forów branżowych lub przedstawiciele tych organizacji, które w Statucie mają obronę . . .

Ale jest nadzieja na pokonanie naszej (Waszej?) znieczulicy. Bo zadzwonił jeden (słownie: jeden) z naszych Kolegów konkretnie wskazując pożądane – jego zdaniem – przedsięwzięcia prawne. Więc wielkie dzięki!

I choć jest on członkiem naszego OSDS-u, to nie dzwonił z upoważnienia zarządu (który milczy w obronie tych Kolegów), tylko jako osoba prywatna. Prawda, że to takie ciekawe wszystko . . .?

 

III. Dzwonią Koledzy i klną.

Często się zdarza, że dzwoniący Koledzy klną mi do ucha obelżywymi słowami na stopień skomplikowania materii prawnej obowiązujących nas przepisów. Mają do mnie pretensje, że piszę „o głupotach” zamiast wyjaśniać tryb postępowanie w poszczególnych przypadkach, z którymi mają do czynienia na swoich SKP (sic!).

A, gdy odsyłam ich do naszych branżowych forów internetowych to odpowiadają, żebym sam spróbował tej „sztuki” w stresie, gdy zniecierpliwiony klient przestępuje z nogi na nogę, a właściciel zza szyby groźnie mruży oczy, bo nie chce stracić klienta, a  nie ma też kasy na wysłanie na jakiekolwiek szkolenie.

 

IV. Rozmowa telefoniczna z przedsiębiorcami ze Śląska.

Nasi branżowi przedsiębiorcy (firma transportowa + OSKP) uważali (nie wiem, może nadal jeszcze tak uważają), że niektóre treści naszego „Informator -a” psują im interes, gdyż rzekomo uderzam w ich pozytywny wizerunek. Chodziło o to, że powieliłem informacje o tym, że nie zatrudniają na umowę o pracę na czas nieokreślony, tylko preferują te inne i gorsze rodzaje umów o pracę.

Ich zdaniem, powyższy fakt może być przyczyną ich problemów ze znalezieniem nowego pracownika . . . .(?).

No tak, każdy jest kowalem swojego losu, bo to nie ja redaguję i umieszczam ogłoszenia w urzędach pracy.

Straszony rozlicznymi konsekwencjami nie zdążyłem powiedzieć, że jestem zwolennikiem szwedzkiego uregulowania naszego branżowego rynku, gdzie prowadząc SKP nie wolno mieć jednocześnie firmy transportowej, co jest znakomitym lekarstwem na chorobę zwaną „unikanie koniecznych i niezbędnych kosztów remontów własnego taboru”.

 

V. Rozmowa z przedsiębiorcą z Polski Centralnej.

Reprezentant naszej branży – w segmencie szkoleń – także mi zarzucał, że nasz „Informator” psuje mu interesy, co jego zdaniem jest niedopuszczalne. Zdaniem mojego rozmówcy mam cały czas uważać na to, od kogo otrzymuję materiały i analizować, dlaczego mi zostały dostarczone. I mniejsze znaczenie ma tutaj kwestia prawdy/kłamstwa, tylko najważniejsze są właśnie te intencje tych, którzy rzekomo wpuszczają mnie w maliny chcąc uderzyć w jego, W Jego, W JEGO INTERESY.

Tak się tylko zastanawiam, dlaczego to mam dbać o cudze interesy i nie pisać prawdy?  Zastanawiam się też nad tym, czy ci przedsiębiorcy pamiętają jeszcze słowa JPII o tym, co zawdzięczamy prawdzie?

Z tego by wynikało, że mam troszczyć się w wszystkich, dbać o interesy całej naszej dość zróżnicowanej branży.

A kiedy w takim razie mam dbać o interes naszego wolnego słowa branżowego w naszym wolnym „Informatorze UDS-a”?

I,  jak ja o te interesy nie zadbam, to kto zadba?

 

Pyta i pozdrawia

Dziadek Piotra

 

Loading