PRZYKROŚĆ W ŻARACH

Rate this post

Przykrość w Żarach, to prawda, bo miałem tam przykrość.

Czyli Żary, jak ze złego snu mary.

Miałem taką przykrość, która wynikała z mojej pracy na SKP w Żarach. Przykrość ta była potrójna.

 

I. Po pierwsze primo, to tamtejsi ludzie.

Osoby z tamtejszych SKP (na początku koledzy przez duże „K”), które nieopatrznie tam poznałem okazały się mniej przyjazne, niż na pozór się wydawało. A tak naprawdę okazały się osobami wrogimi. Przykrość tym większa, że na początku udawali przyjaciół tak dalece, że zaproszono mnie z Moją Kochaną Żonką (MKŻ) na ich prywatne pielesze, gdzie częstowano nas kawką i rodzinnymi opowieściami z domowymi ciasteczkami, by potem  . . . .

 

II. Po drugie primo, to biznes.

SKP na której pracowałem splajtowała i to było przykre doświadczenie. Powodem tej plajty był zbyt długi okres przejmowania tej SKP przez nowych właścicieli. Trwało to ok. 1,5 roku i to był zbyt długi okres. Najpierw przedłużające się negocjacje z dotychczasowym właścicielem i uzgadnianie warunków dzierżawy, a potem ślimaczący się częściowy remont zaplecza socjalnego (m.inn. WC dla niepełnosprawnych).

Bo w tym czasie dotychczasowi klienci tej starej PSKP w dużej części odeszli, bo musieli przecież gdzieś zrobić swoje OBT. A, jak już pojechali na inną SKP, to ich powrót był już trudny.

Ten utrudniony powrót wynikał także z tego, że ta moja (?) SKP była nieco (?) „stara”, czyli posiadała wyposażenie typowe dla tych SKP, których oznaczenie w każdym mieście zaczynało się lub jeszcze zaczyna się od cyfry „1 – 3”.

A nowe SKP, na które trafili w ten sposób dotychczasowi klienci, to już inne wyposażenie, inny wygląd zewnętrznego otoczenia i inny wygląd wnętrza, już nie mówiąc o stanie części socjalnej.

 

III. Po trzecie primo, to właściciel tamtej SKP.

Ta trzecia przykrość wpisuje się częściowo w pierwsze primo, czyli „tamtejsi ludzie”.

Oni tam tacy chyba – w większości? – już są.

Bo do dnia dzisiejszego nie uzyskałem należnych mi pieniędzy z tytułu świadczonej pracy na tamtejszej PSKP. Przykrość tym większa, że nic nie wskazywało na taką możliwość postępowania przez szefa zatrudniającej mnie firmy. Nieomal zaprzyjaźniłem się z całą ich bardzo miłą rodziną z tradycjami w naszej branży (3 pokolenia mechaników w tej rodzinnej firmie, włącznie z nauczycielem zawodu).

Prośby i rozmowy telefoniczne nie dały rezultatu.

Ja wiem, że było ciężko, że były też i inne zaległości finansowe. Ale żeby chociaż przez ten ostatni rok nie było jakichś 20 zł na m-c przelewem w systemie rat?

I nigdy bym tego nie napisał, gdyby nie informacja o odbywanych wczasach . . .

Więc jakże to ma tak być, że jest na wyjazdy i na wczasowanie się, a nie ma na zaległe pieniądze dla byłych pracowników?

Te Żary, to jak ze złego snu mary.

I pomyślałem, że w takiej sytuacji, w jakiej ja się znalazłem, może być wielu naszych Kolegów, którym byli pracodawcy zalegają pieniądze. Dlatego poniżej przedstawiam wzór pism, jakie należy w takiej sytuacji wysłać, a potem realizować zawartą w nich treść.

I pozdrawiam,

także Rodzinę mojego byłego pryncypała, która na taką złą też nie wyglądała

Dziadek Piotra

wezwanie o zapłatępozew

Loading