CO NAM GROZI

Rate this post

Co nam grozi, czyli Kuba Brzeziński[1] w artykule pt. „Co grozi diagnoście za >załatwienie< przeglądu”.

Na pytanie „co nam grozi” ja odpowiadam: zalew artykułów pisanych na zlecenie naszych resortowych urzędników transportowych.

Bo, gdy z dnia na dzień podnosimy kwestię złych przepisów prawnych obowiązujących nasze środowisko, to ukazał się właśnie ten artykuł para-prawny, z którego wynika, że już jest wszystko o’key . . . (?)

Autor rozpoczyna ten artykuł od stwierdzenia, że podobno wśród kierowców krążą legendy o BT, w trakcie których nawet nie widzimy auta ( sic???).

Osobiście nieco żałuję, że do tej pory żadna transportowo-resortowa-branżowa instytucja lub organizacja nie poważyła się (mając stracha?) na zrobienie w tym zakresie jakichś wiarygodnych badań społecznych na wybranej próbce ludności (koniecznie z elementem ludności wiejskiej i małomiasteczkowej). Może już czas, aby stosowne rządowe instytucje zleciły takie badania zamiast straszyć dzieci naszym środowiskiem, w czym niedoścignionym mistrzem był mistrz sejmowego spania p. Jarmuziewicz (coś mu się przyśniło?). W tym kontekście musimy się zgodzić, że „Zachowania patologiczne bez wątpienia powinny być napiętnowane.”, ale pod warunkiem, że w wyniku takich badań poznamy wreszcie prawdę, czyli będziemy znali skalę zjawiska. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia wyłącznie z wróżeniem z fusów i z Onet-owymi insynuacjami.

Potrzeba zrobienia takich badań  wynika z prostego założenia, aby coś twierdzić, to trzeba mieć wiarygodne dowody, a nie insynuacje. A epatowanie stwierdzeniem, że „W końcu chodzi o nasze bezpieczeństwo![2] nadal pozostaje tylko w sferze pomówień.

Dalej autor pisze o warunkach, które trzeba spełnić, aby zostać insp. UDS-em oraz o prawnych narzędziach, jakimi dysponują organa ścigania w walce z powyższymi i rzekomymi patologiami, skupiając się wyłącznie na KK[3] pisząc „Gratulujemy zatem odwagi wszystkim tym diagnostom, którzy do tej pory >załatwiają< przeglądy.”

Wygląda więc na to, że autor także do nas kieruje ten artykuł. I żeby była jasność, ja nie twierdzę, że nasza branża jest całkowicie wolna od patologii, ale tak obszerny artykuł napisany na podstawie insynuacji, to specyficzna i branżowa ciekawostka.

Na osłodę autorowi wypada stwierdzić, że zawarł w nim kilka słów prawdy, jak np. „Podpis w dowodzie = ogromna odpowiedzialność”, o czym nie trzeba nam przypominać. Podobnie jest ze stwierdzeniem, że „Eliminowanie aut znajdujących się w złym stanie technicznym poprawia bezpieczeństwo i sprawia, że działania mające na celu ochronę środowiska stają się bardziej efektywne.”

Ale autor nie pisze o tym, dlaczego nas straszy odpowiedzialnością administracyjną[4] i karną. Bo jeśli skala pojazdów będących w złym stanie technicznym jest realnym zagrożeniem dla BRD, to dobrze byłoby przytoczyć na to jakieś dowody w postaci wyników badań w zakresie wypadków i kolizji drogowych o przyczynie ich powstania. A tu cisza, czyli tzw. pipa.

A nawet jeśli przyjąć, że jest tu pewna ciemna liczba, to należy jeszcze udowodnić, że to nasze środowisko jest za to odpowiedzialne, a nie np. kierujący pojazdem lub jego właściciel (np. brak OBT).

Dalej autor usprawiedliwia resortowych urzędników stwierdzając, że przygotowane przez nich ewentualne konsekwencja prawne „… powinny być naprawdę poważne i dotkliwe. Takie na szczęście są.

No więc kamień z serca, społeczeństwo nie musi się już niczego obawiać, urzędnicy mogą wrócić do spania, a my za to musimy być zawsze czujni i gotowi . . . . Bo zdaniem autora najważniejsze są „konsekwencje”, a nie jakość stanowionego przez urzędników prawa lub jego niekonstytucyjność.

Autor nie zadał sobie żadnego trudu pisząc ten artykuł, przytoczył obiegowo/internetowe opinie i wsparł je insynuacjami. Treść jest para-prawna, para-prawdziwa, para-branżowa, czyli para-normalna. Pisze coś o terminach i koniecznej „wcześniejszej kontroli”[5] nie zdając sobie sprawy o czym w rzeczywistości pisze.

Na koniec przywołuje niedaleką i rzekomo tragiczną w tym zakresie przeszłość[6] i przedsięwzięte w tym zakresie kroki, cyt.:

Aby wyeliminować proceder, ustawodawca zwiększył zakres odpowiedzialności mechanika zatrudnionego przez SKP oraz obwarował wszelkie uchybienia poważnymi konsekwencjami służbowo-karnymi. Czy zaostrzenie przepisów było konieczne? Prawdopodobnie tak. Bez tego walka z nieprawidłowościami podczas przeglądów technicznych mogłaby nie być taka skuteczna.”

No tak . . . Jest wreszcie dobrze (?). Teraz, to już tylko musimy przystąpić do zbierania pieniążków na pomnik dla twórców naszego prawa resortowego . . . . .

A teraz, gdy już wszyscy mogą sobie spać spokojnie, to pozwólcie, że w Waszym też imieniu publicznie zapytam Kubę Brzeźińskiego:

  • czy on sam wie o tym, jakie to są te konsekwencje cyt. „służbowo-karne” i gdzie sa opisane. A jeśli jednak wie, to dlaczego to ukrywa,
  • jaki to „ustawodawca”, jak, kiedy i w jakiej ustawie zwiększył ten zakres odpowiedzialności,
  • jacy urzędnicy zlecili ten artykuł i dlaczego brak jest informacji pt. „artykuł sponsorowany” (?).

 

I tradycyjnie pozdrawiam

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – – – –

P.S.

Info o tym artykule znalazłem na zasłużonych stronach forum „Norcom”.

– – – – – – – – – – – – – – – – –

 

[1]    http://moto.onet.pl/porady-ekspertow/co-grozi-diagnoscie-za-zalatwienie-przegladu/77hvm3

[2]    Podobnie epatuje ociekającymi krwią stwierdzeniami GITD na swoich stronach internetowych.

[3]    ustawa Kodeks karny.

[4]    Bez wskazania podstawy prawnej. Zapewne nie wie nawet biedak, że jest niekonstytucyjna.

[5]    Prawdopodobnie coś słyszał o art. 84 ust. 3 PoRD, ale zapomniał o wyroku NSA z 2012 r., ale trudno się tu domyślać, o co mu chodzi. Może In uważa, że ten wyrok NSA orzekł ten gloryfikowany przez niego „ustawodawca”?

[6]    Cyt.: „Jeszcze dwie dekady temu bardzo popularną patologią wśród diagnostów było podbijanie przeglądów samochodom, które nigdy nie powinny trafić na drogi.”

Loading