DIAGNOSTA, DZIWNY SĄD, HANDLARZ I SWĄD

Rate this post

Diagnosta, dziwny Sąd, handlarz i . . . .   – swąd?!?! Ale skąd ten swąd? Czy to nasi koledzy go narobili, czy też sąd się do tego przyłożył? A może i swoje prokurator dołożył?

wondering

Po raz pierwszy pisałem o tym aferalnym przypadku w dniu 28 lutego br., gdzie wszystko wskazywało na to, że nasi koledzy ze wsi pod Ostrołęką (jeśli jesteś ciekawy, ta wieś ma nazwę Ławy) inaczej interpretowali przypadek niesprawnego pojazdu sprowadzonego z Niemiec na tzw. „pierwszym” BT – http://www.diagnostasamochodowy.pl/2017/handlarz-i-diagnosta/

Potem jeszcze pisałem o tym samym przypadku w dniu 2 marca br. – http://www.diagnostasamochodowy.pl/2017/diagnosta-i-handlarz/

Warto zaznaczyć, że najistotniejsze zeznania świadków w tej sprawie były bardzo rozbieżne (miasto kontra wieś), choć zdaniem tego dziwnego sądu były to jedynie cyt.:

drobne nieścisłości występujące w niektórych fragmentach” (?). tease

Np. inny nasz kolega z długoletnim stażem diagnosta G. twierdził, że usterki, które stwierdził w przedmiotowym pojeździe nie mogły powstać po przejechaniu kilku kilometrów po drodze gruntowej.

Kolejny nasz kolega diagnosta J. S. ze wsi wskazał, że „Jeżeli do mnie na stacje przyjeżdża stary samochód 20-25 letni, to nawet jeśli ja stwierdzę, że on się nadaje do ruchu, to w bardzo krótkim czasie od badania on się może już do tego ruchu nie nadawać. Luzy w wahaczach przy starym samochodzie mogą się pojawić po przejechaniu nawet 10 km. Wystarczy takim samochodem wjechać w 2-3 dołki, żeby się pojawiły luzy, albo w jeden większy.”

Choć nie było ani słowa o tym, gdzie i po czym oraz przez jaki czas należy jeździć pojazdem tej marki, aby powstała w nim „perforacja blach na wskroś”.

Biorąc za podstawę pisemną opinię biegłego, Sąd ten nie wnosił o objęcie części naszych kolegów zarzutem składania fałszywych zeznań, zapomniał też o treści artykułu 197 KK. Tym samym, naszym kolegom ze wsi Ławy się nieco (?) udało (czyżby ten sąd też był ze wsi?). Bo najciekawsza jest opinia tego Sądu uzasadniająca i aprobująca fakt składania fałszywych zeznań. Zdaniem tegoż sądu winę za to ponosi biegły sądowy, którego opinia budzi wątpliwości z uwagi na:

  • kategoryczność tez biegłego zwartych w opinii odnośnie tego, że wymienione przez niego usterki powstały przed dniem 22 maja 2012 r. (sic?),
  • biegły S. składając ustną opinię uzupełniającą na rozprawie wprawdzie formalnie oświadczył, że podtrzymuje swoją opinię pisemną w całości, jednakże w trakcie zeznań, faktycznie wycofał się z kluczowych twierdzeń opinii pisemnej, stwierdzając ostatecznie, że nie jest w stanie wykluczyć, że stwierdzone usterki powstały jednak po dacie tzw. pierwszego BT wykonanego przez naszego kolegę T. K.

Czyli, zdaniem tego kuriozalnego Sądu, jeśli opinia biegłego nie koresponduje (z fałszywymi?) zeznaniami świadków1, to jest niewiarygodna (sic!!!)???2

Przypomnę tylko, że w powszechnej praktyce postępowania prokuratosko-sądowegp, gdy są wątpliwości do pracy biegłego, to powołuje się drugiego biegłego lub fachowy instytut w takim charakterze.

Ale mamy takie sądy, jakie mamy, i na jakie podobno sobie zasłużyliśmy. Dlatego w rozpatrywanej sprawie odnośnie obu naszych branżowych oskarżonych (diagnosta + handlarz) ten sąd uznał, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa (a art. 197 kk?).

Ten dziwny Sąd chyba nie zwrócił uwagi na zeznania jednego z naszych Kolegów z miasta Ostrołęka, czyli J. M., który po przeprowadzeniu w dniu 08.06.2012 r. BT pojazdu marki F. wydał zaświadczenie z wynikiem „N”. Albowiem przesłuchiwany na rozprawie w charakterze świadka zeznał m.in:

Skoro napisałem, że podwozie było nadmiernie skorodowane to oznacza, że w tym podwoziu były dziury”.

W ten sposób, zdaniem tego sądu korozja z perforacją blach na wskroś powstała w okresie od dnia 22 maja do 8 czerwca 2012 r., czyli w rekordowym okresie 18 dni. Podobnie zresztą jak i inne jeszcze i dodatkowe usterki, czyli: uszkodzenie lusterka lewego, brak lusterka wstecznego, nie działające obrotomierz i prędkościomierz.

Nawet, jeśli korozja jest maskowana za pomocą pianki montażowej3 i malowania, to każdy doświadczony insp. UDS widzi to, albowiem faktura malowanej pianki różni się zasadniczo od faktury malowanych elementów metalowych. Niewątpliwie, nieco (?) trudniej odróżnić fakturę malowanych elementów metalowych zdrowych i skorodowanych. Ale i tu różnią się one stopniem porowatości oraz wydawanym odgłosem, przy pukaniu zgiętym palcem.

Już sam fakt nałożenia świeżej konserwacji przed pierwszym BT musi budzić naszą uwagę, co może przecież zaowocować poleceniem zwrócenia się o opinię do rzeczoznawcy.

Ja wiem, że nie mamy uprawnień do innego sprawdzania stanu korozji niż poprzez oględziny. Ale gdzieś musi zostać wyznaczona granica szaleństwa polegającego na naszym współudziale w oszukiwaniu naszych, Naszych, NASZYCH klientów!

Piszę „naszych”, bo przecież ten dopuszczony na wsi przez naszego kolegę pojazd może przecież przyjechać – najpóźniej za rok – na naszą SKP. I co wówczas mamy zrobić? Zamykać oczy i ponownie dopuścić go do ruchu? A jeśli tak, to jak to długo ma trwać? Jeszcze dwa lata, jeszcze pięć lat?

A jeśli nie dopuścimy tego pojazdu, to co powiedzieć klientowi o pracy tego kolegi, który przed rokiem dopuścił go do ruchu? Że działał/współpracował z mafią handlarzy, czyli oskarżyć naszego kolegę (ze wsi?), aby potem włóczyć się po sądach, jak nasi Koledzy z miasta Ostrołęki?

A o to, czy korozji zagraża BRD warto zapytać jednego z pracodawców z naszymi uprawnieniami ze Śląska, który ma w tej sprawie postępowanie karne. Gdyż pojazd dopuszczony przez niego do RD cyt.:

rozdarł się, jak kartka papieru

po uderzeniu w drzewo, a śmierć poniósł dwudziestoletni chłopak.

W opisanym przypadku Sąd uniewinnił naszego kolegę ze wsi i handlarza. Ten sąd także nie objął aktem oskarżenia składających fałszywe zeznania. Możemy powiedzieć, że to był „ludzki sąd”. Ale pozostał niesmak i swąd.

Mam/miejmy nadzieję, że te osiem spraw w tej sprawie było wystarczającą przestrogą dla tych kolegów ze wsi pod Ostrołęką. Miejmy nadzieję, że przeprosili oni naszych Kolegów z miasta za kłopot i stratę czasu związaną z koniecznością udziału w prokuratorskim, a potem sądowym postępowaniu.

Miejmy nadzieję, że pracodawcy z tamtejszej wsi Ławy wyciągnęli już wnioski z tej sprawy. Miejmy nadzieję, że sprawa ta zmobilizowała też tamtejszy nadzór.

Ale ja jeszcze jestem tylko jednego ciekawy. Co potem stało się z tym pojazdem marki F.? Kto i kiedy ponownie dopuścił go do ruchu, a jeśli nie to dlaczego?

Czy zechcesz mi/nam na to odpowiedzieć drogi kolego ze wsi Ławy? Bo ja jestem tego bardzo okropnie ciekawy!

A może tamtejszy nadzór zechce to sprawdzić?

boring

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

1 Ten sąd dał też wiarę oskarżonemu handlarzowi R., jakoby sprowadzając przedmiotowy pojazd z tak licznymi i zasadniczymi usterkami z Niemiec przyjechał nim do Polski, jakby nie wiedział, że są do tego lawety.

2 Biegły tłumaczył te rozbieżności tym, że w opinii pisemnej przyjął, że pojazd w ostatnim okresie praktycznie nie był użytkowany. Podnieść należy, że w ustnej opinii biegły podał: „Nie jestem w stanie powiedzieć, czy zauważone przeze mnie luzy i luzy, które wynikły na badaniu diagnostycznym w dniu 07.12.2012 roku były identyczne pod względem wartości odchyleń, co w dniu badania technicznego wykonanego przez diagnostę K., ponieważ, nie widziałem i nie byłem przy badaniu, czy w dniu 22.05.2012 r. były takie same luzy i czy w ogóle były. Ja uznałem, że te luzy były już w dacie badania przez oskarżanego, bo uznałem za wiarygodne oświadczenie ojca właściciela pojazdu. Te luzy, gdy pojazd ma już przejechane dużo kilometrów i luzy przekraczają te punkty graniczne zużywania się dalsze współpracujących części jest bardziej intensywne i intensywniej powstają większe luzy. Nie potrafię powiedzieć jaki jest punkt graniczny luzów pozwalający na dopuszczenie pojazdu do ruchu”.

3 biegły S. w swojej pisemnej opinii podał, że jeśli chodzi o spód samochodu, to w kilku miejscach stwierdzono wstrzyknięcie pianki monterskiej.

Loading