KOLEJNE TCHNIENIE AFERY VW

Rate this post

Kolejne tchnienie afery VW – w świetle prawa administracyjnego w Polsce.

Jakiś czas temu świat obiegła głośna informacja o nieprawidłowościach związanych z emisją spalin w pojazdach sprzedawanych przez grupę VW.

Dla środowiska SKP w kraju sprawę można by potraktować jako wyłącznie kolejną ciekawostkę motoryzacyjną, gdyby nie jeden istotny fakt. W Polsce pewna kancelaria prawnicza postanowiła uczynić współodpowiedzialnymi w tej sprawie Diagnostów Samochodowych.

W prośbach o wszczęcie postępowań wobec podległych SKP kierowanych do wszystkich starostw w kraju starano się wykazać, że SKP powinny wyłapać owe nieprawidłowości w ramach prowadzonych na SKP badań. Oczywiście zarzut był absurdalny, gdyż większość aut, których problem obejmował, z jednej strony w ogóle nie dotyczył jeszcze obowiązek wykonania pierwszego obowiązkowego OBT, a poza tym szczegółowe badania składu toksyczności spalin w silnikach wysokoprężnych będące przedmiotem sporu nie było i nie jest wykonywane w ramach standardowego, ani żadnego innego badania możliwego do wykonania w warunkach SKP – zgodnie z przepisami z resztą, czego niestety owa kancelaria nie zdołała dostrzec zanim uderzyła przysłowiową kulą w płot.

W międzyczasie temat nieco ucichł. Ale wydaje się, że tylko w Polsce, a może i w całej UE? Bo już w takich USA chyba nieco „poważniej” podeszli do tematu.

Oczywiście daleki byłem od uwikłania SKP w jakikolwiek udział w tej sprawie na tym etapie. Badanie poziomu toksyczności spalin w zakresach będących przedmiotem sporu NIE BYŁ I NIE JEST przedmiotem jakiegokolwiek badania na SKP, więc temat był bezprzedmiotowy i wikłanie w ten konflikt SKP w jakimkolwiek aspekcie uważałem za zbyteczny.

SYTUACJA SIĘ JEDNAK ZMIENIA DRODZY PAŃSTWO…

To co na początku było tylko swoistą tajemnicą Poliszynela stało się po cichu, nie wprost, ale jednak faktem. W ostatnich dniach bowiem wszystkie Niemieckie wiadomości zaczynają się od szokującej wiadomości, którą w Polsce wydają się podawać tylko niszowe media branżowe. Otóż ponad 5,3 miliona pojazdów „diesla” wyprodukowanych tylko w ostatnich latach „może zawierać nieprawidłowości”.

W związku z tym producenci aut chcą wezwać na tzw. „aktualizację oprogramowania” właścicieli tychże aut. Jedno ale… Nie mówimy już tylko o VW. Nie mówimy już nawet o całej grupie VW (czyli dodatkowo SKODA, SEAT, PORSCHE, AUDI). Do akcji włączyli się także – MERCEDES, BMW i OPEL… Czyli zasadniczo WSZYSCY producenci z Niemiec…

I tak plotki, że z pewnością nie tylko o VW chodzi stały się faktem. 

Z pewnością wskazani producenci sami wolą wykazać dobrą wolę, niż być obiektem podejrzeń czy kolejnych dochodzeń, które byłby z pewnością tylko kwestią czasu… Ot swoista „amnestia”, czy też samokrytyka rodem z okresu socrealizmu.

I tu zaczynają się schody, bo pewne błędy być może łatwo naprawić technicznie (choć pewnie też nie do końca), ale dużo trudniej od strony prawnej.

Kolejną tajemnicą Poliszynela jest bowiem fakt, że zmiana oprogramowania, inaczej mówiąc tzw. mapowania pracy silników wpłynie istotnie na trzy sprawy:

  1. trwałość tychże silników i wszelkie inne warunki eksploatacyjne;
  2. wartości liczbowe emisji toksyczności spalin silników;
  3. moc silników.

I tu zaczynają się schody. I to poważne. Chyba nie tylko na tle naszego krajowego prawodawstwa zresztą. O ile nie zamierzam wnikać w teoretyczne aspekty pierwszego czynnika, gdyż nie posiadając odpowiedniego wykształcenia i wiedzy nie czuję się do tego kompetentny, o tyle pozwolę sobie zwrócić uwagę na pozostałe dwie sprawy.

Rejestracji pojazdu dokonuje się co do zasady w oparciu o Wspólnotowe Świadectwo Zgodności Pojazdu (CoC), które w mnogości swoich często z pozoru nieistotnych dla posiadacza danych, zawiera dość szczegółowy punkt dotyczący poziomu emisji toksycznych tlenków (w tym przede wszystkim węgla i azotu) w spalinach. I te dane z tego na co wszystko wskazuje, są niegodne ze stanem faktycznym!! Być może obecna aktualizacja ma dopiero zbliżyć parametry pracy silnika do tychże danych podawanych w CoC, a być może będą to dane jeszcze inne!! Z pewnością jednak to co teraz opisują CoC tych pojazdów nie jest zgodne ze stanem faktycznym na dzień dzisiejszy – i wielce prawdopodobne nie będzie zgodne w przyszłości!!!

Mało tego – ingerencja w schemat pracy silnika, choć nie mówi się o tym oficjalnie z pewnością wpłynie na pkt 3 mojej wyliczanki, czyli moc netto silnika, o czym niezależni specjaliści już cicho mówią. Z pewnością nie będą to zmiany diametralne i nie zamierzam tym argumentem epatować, ale z pewnością będą to zmiany policzalne i odbiegające od pierwotnych, fabrycznych wartości.

W tym miejscu pomijam fakt tak bardzo oczywisty dla klientów zza oceanu, że przecież taki pojazd jest NIEZGODNY Z ZAMÓWIENIEM i klientowi przysługują wszystkie instrumenty prawne związane z tym stanem rzeczy – ze zwrotem towaru włącznie!

Skupmy się teraz na tym co dotyczy SKP.

Otóż o ile badanie składu toksyczności nie wchodzi w zakres badań na SKP i można się z tego swobodnie wybronić, o tyle już porównanie stanu faktycznego z danymi zawartymi w DR już tak! A moc silnika jest w DR określona. I choć osobiście za absurd uważam weryfikowanie mocy, a nawet pojemności silnika na SKP podczas badania (o czym można by napisać osobny artykuł, ale chętnie wstępnie podejmę go w komentarzach), to literalnie pojazd posiadający inną moc niż ta określona w dokumentach pojazdu powinna zakończyć się negatywnym wynikiem każdego badania!

Mało tego – ingerencje w wyposażanie pojazdu, jakim jest jego software (oprogramowanie), dające w rezultacie inne parametry techniczne (moc silnika) powinno skutkować obowiązkowym wykonaniem tzw. zmian konstrukcyjnych!

Piszę o tym wszystkim, bo o ile poprzednio kancelarie prawnicze strzelały „ślepakami”, o tyle teraz ich argumenty, jeśli tylko pomyślą, mogą być wobec SKP bardziej celne.

Ale ta sprawa ma dla mnie jako przede wszystkim administratywisty jeszcze jeden, chyba ważniejszy wymiar.

Otóż nie znajduję wyjaśnienia dla obecnej sytuacji od strony administracyjnej. Jest to po prostu skandal, z którego chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę. Myślę, że chodzi tu o kwestię „skali”. Już wyjaśniam. Kiedy przeciętny obywatel kradnie czekoladę w sklepie popularnej sieci handlowej to przestępstwo jest oczywiste. Policja jak i każdy inny organ wymiaru sprawiedliwości ma jasność co do czynu i kary. Ba – wielce prawdopodobne, że nawet przypadkowy obywatel widzący ów czyn zareaguje, złapie, zgłosi etc. Gorzej gdyby okazało się, że to jednak właściciel owej sieci sklepów poprzez swoje oszustwa np. na podatkach wyprowadził z kasy państwa miliony, czy miliardy złotych. Wtedy możemy być pewni, że ani nie będzie pewności, czy to na pewno on, czy to na pewno przestępstwo, a jeśli nawet tak to czy w ogóle można i jak je ścigać. Innymi słowy kłania się stara prawda – „jak kraść to miliony”. I myślę, że z tym wcale niebagatelnym aspektem mamy tu do czynienia.

Proszę pomyśleć – VW, a w tej chwili już nie tylko on mówi wprost „ok – kłamaliśmy w tych homologacjach”. Skrucha fajna rzecz, tylko, że od strony administracyjnej wygląda to nieco inaczej.

Rejestracja pojazdu w Polsce ma postać i wszelkie konsekwencje wydania DECYZJI ADMINISTRACYJNEJ. Decyzji, która w prawie administracyjnym jest najbardziej doniosłym aktem działania organów tejże administracji. Swoistym Świętym Graalem. I jest on zabezpieczony licznymi sankcjami i uwarunkowaniami – czy nam się to podoba czy nie. I tak art. 145 par.1 pkt 1 Kodeksu postępowania administracyjnego (KPA) mówi o konieczności ponownego wszczęcia postępowania administracyjnego w przypadku, jeżeli dowody (obowiązkowe dokumenty na podstawie których wydano decyzję o rejestracji – w tym przypadku CoC), okazały się FAŁSZYWE.

A jak inaczej nazwać skruchę koncernów, jak nie przyznanie się do tego, że FAŁSZOWALI wyniki pomiaru spalin w dokumentach (w tym CoC), skoro sami przyznali, że chcą je poprawić do wartości prawidłowych??

Ostatecznie zresztą informacje koncernów można podciągnąć również pod inny pkt owego paragrafu (5): „wyjdą na jaw istotne dla sprawy nowe okoliczności faktyczne lub nowe dowody istniejące w dniu wydania decyzji, nieznane organowi, który wydał decyzję”.

Tak czy inaczej – taką decyzję, inaczej mówiąc REJESTRACJĘ należy:

  • unieważnić lub
  • uchylić.1

Powtarzam – doprawdy nie znajduję wytłumaczenia, dlaczego w tym kraju jakieś niedoinformowane kancelarie wszczynają rumor w z góry przegranej sprawie bez nawet wstępnego rozpoznania przepisów szczegółowych, a tam gdzie książkowe rozwiązania dotyczące choćby unieważnienia decyzji są na wyciągnięcie ręki nikt nie robi nic!!

To niedorzeczne i nie potrafię tego zrozumieć. Czyżby naprawdę poziom naszych prawników był tak niski?

Dla smaczku dodam tylko, że w omawianej sprawie postępowanie może, a nawet powinno być przez WK wznowione Z URZĘDU w obecnym stanie faktycznym (art. 145 par. 2 i 3 oraz art. 147 zdanie pierwsze – część pierwsza).

A MOŻE NIKOMU ZWYCZAJNIE NIE ZALEŻY ŻEBY TĄ SPRAWĘ „RUSZYĆ”?

Pozdrawiam

Błażej K.

– – – – – – – – – – – –

1  tu nie chcę wdawać się w akademickie spory nad tym którą instytucję prawną zastosować – pozostawmy to specjalistom prawa administracyjnego, bo tak czy inaczej któraś z tych dwóch opcji powinna tu mieć zastosowanie.

Loading