CENA ZŁEGO PRAWA

Rate this post

Płacą cenę za złe prawo?

– Polskie przepisy wymagają, żebyśmy wpisywali w dokumenty samochodu sprowadzonego z zagranicy datę jego produkcji, a tymczasem najczęściej jest tak, że to, do czego mamy dostęp, to tzw. rok modelowy lub data pierwszej rejestracji – mówi pracownik jednej z Okręgowych Stacji Kontroli Pojazdów, któremu grozi utrata uprawnień, bo został oskarżony o rzekome poświadczenie nieprawdy w kontekście podania daty produkcji sprawdzanego przez siebie samochodu

O trudnościach, z jakimi borykają się pracownicy Okręgowych Stacji Kontroli Pojazdów, dowiedzieliśmy się przez historię, jaką opowiedziała nam pani Angelika z Nowej Soli. Kobieta jeszcze w poprzednim roku przez kilka miesięcy bezskutecznie próbowała sprzedać swój samochód – Seata Alteę, który półtora roku wcześniej sprowadziła zza granicy.

Klientka rozpętała burzę

– Gdy już zaczęłam myśleć, że nic z tego nie będzie i chciałam się wycofać ze sprzedaży w wigilię do moich drzwi zapukała sąsiadka z budynku obok. Wybrała sobie fatalną porę, zamęczała mnie blisko trzy godziny, próbowała się targować o wszystko i zbić cenę z 19 do 13 tys. zł, ale ostatecznie kupiła samochód za 17 tys. – wspomina nowosolanka.

Namolność klientki w kolejnych dniach dawała o sobie znać jeszcze wielokrotnie. Kobieta dzwoniła i pisała esemesy z uwagami, żądała dodania kompletu zimowych opon, a nawet opłacenia za nią polisy ubezpieczenia na kolejne pół roku. – Najpierw wyczerpała moją cierpliwość, a potem męża. Chcieliśmy odwołać transakcję, ale ona mimo tych pretensji nie chciała. I nagle 14. dnia od daty zawarcia umowy dostałam od niej wiadomość, że ona rezygnuje, że zwróci nam samochód i oczekuje oddania gotówki (łącznie z jakimiś poniesionymi kosztami), ponieważ oszukaliśmy ją podając rok produkcji Seata jako 2006, a powinien być 2005 – mówi pani Angelika.

– Dziesiąta cyfra numeru VIN to szóstka, a więc oznacza rok 2006 i taki został wpisany w dokumenty półtora roku wcześniej na stacji kontroli pojazdów. Samochód był oclony, wydział komunikacji przyjął papiery, nikt nie miał uwag. Po esemesie z żądaniem wycofania się z umowy byłam u rzeczniczki do spraw konsumentów i usłyszałam, że nie musimy się na to zgadzać – wspomina. – Dziś myślę, że cały ten zakup to była jakaś lipa. Ona pilnie potrzebowała samochodu i wzięła go od nas z przekonaniem, że potem go zwróci i stąd to szukanie dziury w całym. Wiem, że w jednym z komisów próbowała go zostawić za 19 tys. zł – dodaje pani Angelika.

Działania opisywanej kobiety miały swoje dalsze konsekwencje. Po tym jak ustaliła inny rok produkcji zakupionego seata, zgłosiła sprawę do Wydziału Komunikacji działającego przy starostwie powiatowym. – Skąd to wiemy? Zdarzyło się tak, że wujek kupił samochód z Niemiec i wczoraj z mężem pojechał do tej samej okręgowej stacji, żeby zrobić pierwszy przegląd. Zarówno w tej, jak i w kolejnej odmówiono wpisania w dokumenty roku produkcji auta, ponieważ diagnoście, który to zrobił, półtora roku wcześniej w przypadku mojego samochodu, przez działania sąsiadki grozi teraz odebranie uprawnień. Chcieliby pomóc, ale boją się, że ktoś zrobi im zarzut z tego, co powinno być rutynowym elementem ich pracy – ubolewa pani Angelika. Wspomniany wujek dodaje: – W dwóch stacjach powiedzieli, że dopóki nie wyjaśni się sprawa oskarżonego przez tę kobietę diagnosty, to nie będą sami wpisywać roku produkcji. Dopiero w trzeciej wykonano pełną usługę – mówi pan Marek.

Czekają na zmianę prawa

Rozmawialiśmy z pracownikami jednej ze stacji – tym, wobec którego Wydział Komunikacji prowadzi postępowanie oraz jego kolegą. Panowie wolą pozostać anonimowi, a o samej sprawie na samym początku mówią, że to nic nowego, że dotyczy to ich zawodu od lat.

– Niestety, często kończy się tym, że sprawy lądują w sądzie, ale na nasze szczęście coraz częściej diagności wychodzą z sal sądowych uniewinnieni w sprawach rzekomego poświadczenia nieprawdy, jeśli chodzi o rocznik produkcji samochodu. A tak naprawdę jesteśmy karani za nieprecyzyjne prawo. My, policja i wydziały komunikacji nie mamy, jak producent lub diler, dostępu do homologacji pojazdów. Środowisko diagnostów, rzeczoznawców walczy od lat o to, aby w dowodzie rejestracyjnym przy pierwszym przeglądzie nie było obowiązku podawania daty produkcji pojazdu sprowadzonego z zagranicy. W dokumentach samochodów z zachodnich państw Europy zwykle nie podaje się daty produkcji, a datę pierwszej rejestracji. Mamy programy, które rozkodowują numery VIN, natomiast to nie daje gwarancji, że faktycznie program odsłoni nam rok produkcji pojazdu, bo zależnie od producenta samochodu, może to być tzw. rok modelowy lub data pierwszej rejestracji, które nie muszą być jednoznaczne z rokiem produkcji. Podobnie ma to się z dokumentami Brief. A są sytuacje jeszcze bardziej skomplikowane, że np. samochód schodzi z taśmy producenta w 2010 roku, ale sprzedany jest dopiero w 2012, więc znów pierwszą znaną datą będzie ta późniejsza – mówią diagności.

W tym konkretnym przypadku, jak już dziś wiadomo, program rozkodował rok modelowy, nie produkcji, co kupująca samochód od pani Angeliki była w stanie ustalić na wizycie w serwisie Seata. – Jako przedstawiciel producenta mają homologację na samochód, czyli wgląd w pełne dane. Kupująca skontaktowała się z serwisem i złożyła doniesienie do Wydziału Komunikacji żądając ukarania, gdzie tak naprawdę w ten sposób można by sprawdzić pracę wszystkich diagnostów w Polsce i u każdego można będzie znaleźć taki błąd. Biorąc pod uwagę ostatnią sprawę naszego kolegi i wyroki sądów, teraz od wszystkich klientów wymagamy, aby stawili się na pierwszym przeglądzie z już potwierdzonym przez rzeczoznawcę lub producenta rokiem produkcji samochodu.

Przepisy powinny być jednolite

W imieniu naczelnika Wydziału Komunikacji do sprawy odniosła się Dagmara Ostrowska, rzecznik prasowa starostwa.
– Toczy się postępowanie wszczęte z urzędu w związku z informacją o nieprawidłowym ustaleniu roku produkcji pojazdu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym diagnoście może grozić utrata uprawnień do wykonywania badań technicznych pojazdów na 5 lat. Tego rodzaju sankcja jest niewątpliwie bardzo dotkliwa, a prowadzone przez organ postępowanie ma za zadanie m.in. sprawdzenie, czy nie doszło do świadomego odmłodzenia rocznika pojazdu – wyjaśnia D. Ostrowska.

– W dokumentach zagranicznych pojazdów (np. niemieckich), widnieje data zarejestrowania pojazdu, natomiast w dokumentach polskich wymagany jest również wpis dotyczący roku produkcji. Nie zawsze jest to ten sam rok. Dodatkowe problemy może stwarzać określanie przez niektórych producentów pojazdów tzw. roku modelowego. Można zatem spotkać pojazd wyprodukowany jesienią 2014 r., który ma rok modelowy określony przez producenta jako 2015 r. i został po raz pierwszy zarejestrowany w I kwartale 2015 r. Wpisywanie roku produkcji w polskich dokumentach, zamiast np. tylko daty pierwszej rejestracji, wynika z obowiązujących przepisów. Rzeczywiście, najlepszym rozwiązaniem byłoby ujednolicenie przepisów np. w ramach Unii Europejskiej – przyznaje rzecznik powiatu.

– Należy zwrócić uwagę, że obowiązujące przepisy wskazują, że diagnosta powinien korzystać z różnych źródeł informacji przy określaniu roku produkcji pojazdu, mogą to być informacje zawarte w dowodzie rejestracyjnym, informacje od producenta, świadectwa homologacji, numer VIN pojazdu, w którym zakodowany jest rok produkcji. Najważniejsze, aby te informacje ze sobą weryfikować. W ostateczności w przypadku braku możliwości ustalenia roku produkcji, w sytuacjach nietypowych (np. brak przedstawiciela producenta pojazdu w Polsce), diagnosta może zażądać opinii rzeczoznawcy samochodowego – dodaje D. Ostrowska.

Artur Lawrenc

Artur Lawrenc

Tel. 508 100 130 at [email protected]
– – – – – – – – –  –
Powyższe uzyskano za zgodą Autora ze strony internetowej:

Loading