SPECYFICZNY WYROK

Rate this post

Specyficzny wyrok – aspekt pierwszy.

wondering

Jakiś czas temu pojawił się kolejny wyrok, który nie odbił się zbyt głośnym echem w środowisku – a szkoda. W mojej ocenie wyrok ten jest bardzo specyficzny i jakże symptomatyczny dla branży, ale po kolei.

Wyrok, który można przeczytać pod tym adresem http://orzeczenia.lukow.sr.gov.pl/content/$N/153005350001006_II_K_000940_2015_Uz_2017-11-10_001 opisuje kolejną aferę z udziałem diagnosty niestety. Nie mam jednak zamiaru roztrząsać tu jego treści (takich historii jest tu już sporo), a raczej skupić się na tym, jak do sprawy podszedł Sąd.

Zaznaczę od razu, że sprawa ma tutaj dwa ważne, ale niejako niezależne od siebie aspekty, które chciałem omówić oddzielnie.

ASPEKT PIERWSZY

Przyznam, że na początku byłem nieco zaskoczony wyrokiem i jego sentencją.

Dlaczego?

Otóż postępek będący przedmiotem tego wyroku w powszechnym odczuciu można by chyba zaliczyć do najgorszych możliwych do popełnienia na SKP – tak przynajmniej do tej pory myślałem, ale okazuje się, że patrząc oczyma Temidy nie wszystko co czarne jest czarne. Otóż wina oskarżonego w tej sprawie (nie wdając się w szczegóły, bo nie w tym rzecz) polegała na tym, że nie dość, iż wykonał tzw. badanie „wirtualne” (czyli pojazdu w ogóle na stacji nie było), to jeszcze tak naprawdę dotyczyło pojazdu którego stan nawet nie pozwalał by na podjechanie na ową SKP!

Diagnosta dopuścił zatem do ruchu wrak pojazdu, którego nawet nie widział na oczy. Jak wspomniałem w pierwszym odczuciu zakwalifikowałem ten czyn do najgorszych możliwych do popełnienia na SKP. Jakże ten czyn porównać do czynów diagnostów, którzy w trakcie faktycznego badania popełniają taki czy inny, zamierzony czy też nie błąd?

Oni też ponoszą odpowiedzialność, ale przecież oni przynajmniej faktycznie poddali pojazd badaniu a jedynie na etapie tegoż badania dopuścili się potencjalnej nieprawidłowości.

A tu? Występek na całego.

Ale czy na pewno?

Okazuje się, że nie. Otóż w świetle prawa bardzo trafna okazuje się stara dewiza – „jak już kraść, to miliony”. Sąd wymierzył bardzo łagodny wyrok w tej sprawie, albowiem uznał nie aż tak dużą szkodliwość społeczną w tej sprawie, jak i wyłączył spory zakres odpowiedzialności karnej.

Szokujące? tease

Początkowo tak, ale po namyśle niekoniecznie. Sąd ten przyjął mianowicie następującą linię orzecznictwa – przedmiotowy występek wyczerpuje tylko znamiona poświadczenia nieprawdy a więc przestępstwo przeciwko dokumentom, natomiast czyn ten, wobec faktu, że auto i tak nie było w stanie uczestniczyć w ruchu (był to wrak pojazdu po pożarze), nie jest występkiem przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowemu!

Innymi słowy – skoro stan pojazdu i tak nie pozwalał na faktyczne poruszanie się w ruchu drogowym, wystawienie mu pozytywnego badania de facto nie naruszyło zasad BRD.

Konkluzja jest prosta – jeśli w trakcie badania technicznego diagnosta „przymknie oko” na taką czy inną wadę pojazdu (załóżmy niesprawne zawieszenie, hamulce etc.), to w razie „wypłynięcia” sprawy na grunt postępowania karnego będzie odpowiadał nie tylko za poświadczenie nieprawdy z tytułu wydania pozytywnego wyniku badania technicznego, ale w zależności od kwalifikacji również za przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowego – i to wszystko mimo tego, że cała reszta okoliczności, a więc faktyczne przeprowadzanie badania w pozostałym zakresie prawidłowo.

Z kolei diagnosta, który mówiąc kolokwialnie „pójdzie na całość” i wyda pozytywne badanie na pojazd kompletnie niesprawny i przez to nie mogący nawet uczestniczyć w ruchu, już takiej rozszerzonej kwalifikacji swego czynu mieć nie będzie.

Zatem panowie – jak już, to lepiej wydać pozytywne badanie na kompletny wrak – nawet „wirtualnie”, niż podczas normalnego badania nie zwrócić uwagi na jeden, ale istotny szczegół. Prawo bowiem bazuje bardziej na ocenie stanu faktycznego i związku przyczynowo-skutkowego, niż na moralno-etycznej ocenie czynu w takim przypadku.

Pozdrawiam

Błażej K.

Loading