KONFERENCJE

Rate this post

Konferencje branżowe, szkolenia i spotkania.

Zbliżają się terminy naszych branżowych konferencji i kolejnych szkoleń. Sami przyznacie, że jest w czym wybierać. Innym aspektem tej sprawy jest możliwość wzajemnego spotkania się z Kolegami, zaciśnięcia więzów koleżeńskich wraz z możliwością wymiany zdań na interesujące nas tematy.
Przypomnę tylko, mając nadzieję, że dla wszystkich nas jest jasne, iż uczestnictwo w konkursie na Mistrza Diagnostyki w ostatnią sobotę maja jest . . . . – nieodpłatne!
Nieodpłatny jest także wstęp na tę właśnie część naszej Konferencji Transportowej, która odbędzie się przy stadionowej giełdzie na Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów należącej do PZM-ot w Lubinie (dolnośląskie).
Więc w imieniu organizatorów zapraszamy uczestników konkursu z Rodzinami, Kolegami, trenerami, masażystami, własnymi kibicami lub z Żonkami i dziewczynami.

Wcale też nie ukrywam, że zaciekawiła mnie tematyka wielu zbliżających się szkoleń i konferencji, bo są w nich powielone zagadnienia poruszane na seminarium grudniowym w Karpaczu przez Dyr. Jerzego Króla. Była przecież mowa i:

  • o holenderskich traktorach, które klepiemy, choć od 10 lat nie mają homologacji,
  • o niektórych quadach, które klepiemy, choć nie posiadają homologacji,
  • o kilku tysiącach sztuk pojazdów do przewozu drewna, które nie spełniają wymagań, a które klepiemy (o podniesienie tego tematu wnosił już przed trzema laty Kolega Kuba),
  • o uszkodzonych butlach w samochodach z gazem, które rzekomo (?) klepiemy,
  • itd., itp., et’cetera.

Było też o tym, jak badać samochody prywatne osób należących do sił zbrojnych armii USA (choć nie spełnia „32”, to  w BT z wynikiem „P”), pojazdach specjalnych (nie przewozi ładunków) oraz o różnicy między wielozadaniowym (dwa etapy homologacji, nie schodzi z taśmy jako ciężarowy, dwie oddzielne TZ), van-em (ciężarowy i tylko jeden etap budowy) i furgonem (dwa oddzielne elementy).
Ciśnie się więc na usta pytanie, po co odgrzewać te kotlety? Ciekawi mnie też, czy będzie to jota w jotę to samo, czy tylko kolejna nasza interpretacja danego zagadnienia. Niezależnie od wszystkiego, zawsze lepiej jest mieć widzę z tzw. pierwszej ręki niż od kolejnego interpretatora.

Ale jest też drugie dno tej sytuacji, gdyż bardzo wielu z nas nie uczestniczy w żadnych szkoleniach, bo nas nie stać na nie. Przypomnę tylko, że wielu z nas, aby związać koniec z końcem pracuje na dwóch etatach. I choć najczęściej ten drugi dodatkowy etat związany jest z branżą motoryzacyjną, to jednak nie zawsze jest to na SKP. Często jest to jakiś warsztat z posadą mechanika, etat instruktora jazdy, kierowcy dostawczaka w hurtowni, itd., itp. et’cetera.

Więc już tylko czekamy z utęsknieniem na długo zapowiadaną decyzję o obowiązkowych szkoleniach z jednolitym programem i z jednolitą interpretacją obowiązującego nas prawa, które będą kosztem pracodawcy.

Piszę o tym, bo to właśnie bezpośrednim efektem braku właściwych szkoleń są wciskane nam bzdury na corocznych kontrolach przez kolejnych interpretatorów lub urzędników, podobnych do tych z Wrocławia. Skala krzywd, które generowane są przez takie urzędnicze zachowania jest skandalicznie wysoka. Niepotrzebny stres, wysokie koszty doradztwa prawnego, utrata miejsc pracy, to tylko niektóre z niesprawiedliwie doświadczanych przez naszych Kolegów dolegliwości. I jeśli mogę się zgodzić z tym, że jakaś minimalna część winy leży po stronie naszego środowiska, które nie ma „ciągu” do zrzeszania się, to jednak największa wina leży po stronie twórców tych błędnych rozwiązań i urzędników, którzy sabotują poprawę tej skandalicznej sytuacji. Bo samo zrzeszenie się nie gwarantuje automatycznie, że obowiązujące nas prawo ulegnie poprawie (np. likwidacja art. 84 ust. 3 PoRD). Tylko odpowiednie działania zarządów naszych organizacji mogą tu poprawić sytuację. A ja nie wiem, czy te nasze zarządy są do tego merytorycznie i mentalnie przygotowane (patrz obecny protest pielęgniarek).

 

I pozdrawiam
dziadek Piotra

Loading