NIEMIECKI DIAGNOSTA TO NASZ ODPOWIEDNIK?

Rate this post

Niemiecki diagnosta to nasz rodzimy odpowiednik? Czyli co, tylko oszust i łapówkarz?

Świat nie jest idealny i nie jest – niestety! – jedynie czarno-biały. Nie tylko my mamy problemy z jakością kadr, a tzw. „czarne owce” znajdziemy w każdym stadzie, nie tylko w Stolicy lub na wschodzie.

 

I. Porównania i rozważania o tym, kto jeszcze i dlaczego.

Piszę o tym w kontekście:

Chodzi o to, że na naszą SKP przyjechało dwóch klientów, którzy chcieli sobie sprawdzić samochód. Pomyślałem, że jeden z nich chce sprzedać ten samochód drugiemu. Odpowiedziałem, że nie ma sprawy i nie zwlekając usiadłem za kierownicą i przejechałem ścieżkę. Wstępne wyniki z urządzeń wyglądały całkiem nieźle. Dopiero, gdy wszedłem do kanału, to zacząłem im dyktować usterki do usunięcia: tragiczne luzy na końcówce drążka kierowniczego, tragiczna korozja przewodów hamulcowych przy tylnej osi, luźny stabilizator, wycieki oleju i jeszcze jakieś drobiazgi.

Wyszedłem z kanału i zagadałem, czy ten samochód dużo jeździ, bo tragiczny stan układu kierowniczego wskazywał na to, że ten samochód od dłuższego już czasu – albo bardzo długiego! – nie był na żadnym warsztacie.

Okazało się też, że ten samochód jest:

  • na niemieckich blachach, a z naklejki na TR wynikało, że ma ważne OBT do września 2021 r. (sic!), gdy w Niemczech wykonuje się OBT co dwa lata,

  • od paru ostatnich lat robi miesięcznie ok. 2.000 km (słownie: dwa tysiące), bo każdego miesiąca posiadacz tego samochodu przyjeżdża nim z Niemiec do Polski.

W tej sytuacji musiałem postawić tym klientom proste pytanie o to, jak to się stało, że nasz niemiecki kolega dopuścił ten pojazd do ruchu? Bo stan techniczny tego pojazdu wskazywał, że jeździł on z tymi usterkami co najmniej dwa – trzy lata.

Na to moje proste pytanie uzyskałem prostą odpowiedź, cyt.: „za łapówkę”.

Ale tę łapówkę nie wręczali naszemu niemieckiemu koledze moi klienci. Z ich relacji wynikało, że tam u nich w Niemczech takie pojazdy przekazuje się – oczywiście za stosowną dodatkową opłatą! – znajomemu Rosjaninowi, i on to już dalej załatwia z naszym niemieckim kolegą.

No maszszsz . . . . . .

I to tyle w temacie, czy tylko my jesteśmy jacyś wyjątkowi. Nie nie jesteśmy wyjątkami w UE, bo już wcześniej podobne informacje miałem o tym, że podobnie załatwia się sprawy w niektórych rejonach Włoch, choć wprowadzony przez nich system miał gwarantować – zdaniem urzędników! – już tylko i wyłącznie super wiarygodność tamtejszych OBT.

No cóż, świat jest nieco bardziej zróżnicowany, niż chcieliby o tym usłyszeć urzędnicy naszego (?) resortu transportu oraz ich lobbyści.

Ale oczywiście, to wcale nie oznacza, że ja namawiam do łamania Prawa. Ja tylko zwracam uwagę na fakt, świat i obecna rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana.

 

II. Nasz kolega z Tarnowskich Gór.

Niedawno też pisałem o naszym koledze, który sprzedał samochód z cofniętym stanem licznika/drogomierza: https://www.diagnostasamochodowy.pl/2020/to-i-owo-zawsze-branzowo-2/

Obiecałem Was informować, co w tej sprawie się dzieje. Otóż jest już opinia rzeczoznawcy, który ma także nasze uprawnienia, a która potwierdza tragiczny stan wyeksploatowanego silnika oraz cofnięty przebieg licznika.

Być może, że w najbliższych dniach będę mógł Wam przedstawić część tej opinii.

Ciekawi mnie, czy nasz kolega z Tarnowskich Gór nadal będzie upierał się przy tym, że to nie on ponosi odpowiedzialność za jego stan i za wprowadzenie w błąd kupującego.

A Wy co o tym sądzicie?

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – –

Loading