BRANŻOWA KONSTATACJA CZYLI: LIZUSY, BREXIT, PRZEGRANI PATRIOCI I IZOLACJA

Rate this post

Branżowe lizusy, Brexit i polityka izolacji, przegrani patrioci oraz pytanie, czy to są  ministerialne nygusy (?) i . . .  – czy nie mam racji (?).

 

I. Brexit i polityka izolacji.

Przed paroma tygodniami jeden z naszych Kolegów poprosił mnie o opinię, jak na nasze życie wpłynie Brexit i co o tym sądzę.

No cóż, temat jest szeroki, dlatego ograniczę się tylko do pewnych haseł, np.:

  • potęgę Chin budowano już na 1000 (słownie: tysiąc) lat przed naszą erą (p.n.e.)1, a schyłek tej potęgi zaczął się wraz z zakończeniem budowy Wielkiego Muru Chińskiego, za którym się Chińczycy schowali przed światem zewnętrznym. W ten sposób stracili na znaczeniu na kolejne 2000 (słownie: dwa tysiące) lat.2 Całkiem niedawno się ponownie otworzyli na Świat, i tylko na tym zyskują. A Wielki Mur pełni już tylko funkcję muzealną, a nie polityczną.

  • Tysiące wielkich Patriotów Konfederacji oddało swoje Życie w przegranej przez nich Wojnie Secesyjnej z Unią. Od chcieli się odłączyć od Unii. Nie wahali się nawet w tym celu zamordować urzędującego wówczas prezydenta Stanów Zjednoczonych, którym był Abraham Lincoln. Czy ktoś dzisiaj pamięta, czy ktoś ich wspomina, czy ktoś potrafi podać chociaż 100 nazwisk tych Wielkich Patriotów Konfederacji, którzy tragicznie polegli w walce o swoje ideały: niezależności od Unii? Nie, Nie, NIE, bo to byli „przegrani patrioci”. Oni chcieli zatrzymać postęp cywilizacyjny. Nie pomogło im nawet to zabójstwo Prezydenta. Stany Zjednoczone do dziś są jednością, choć zaczynali także od Unii.

  • Podobne procesy łączenia się narodów, państw, plemion można zaobserwować w państwowościach obecnych Niemiec (rola Bismarcka), Federacji Rosyjskiej, III RP (np. Wiślanie, Pomorzanie, Polanie i rola pierwszych Piastów).

W kontekście powyższego mam pytanie, czy ktoś z nas jeszcze chce powrotu do tych historycznych struktur (samodzielność Śląska, wolne Prusy?)? Z tego punktu widzenia Brexit jest historycznym błędem Brytyjczyków. I czym szybciej się o tym przekonają, tym lepiej – przede wszystkim dla nich samych!

Dlatego należy już zamrozić wszelkie możliwe kontakty handlowe (z zakazem rejestracji wszystkich „anglików”), a ich ewentualne wejście na nasz wspólny rynek UE musi zostać okupione przez nich bardzo wysoką opłatą, która nam zrekompensuje z nawiązką (!) ich dotychczasową składkę członkowską w UE. Inaczej, to także i my stracimy – razem z nimi. Choć nie tyle, co oni

 

II. Branżowe lizusy i pytanie, czy to są już ministerialne nygusy? Czyli wart Pac pałaca, jak i pałac Paca?

Przyznam bez bicia, że nie rozumiem . . . . Albowiem od wielu lat obserwuję ten dziwny trend, aby zastępować ministerialnych urzędników w ich codziennej pracy, za którą im płacimy swoimi podatkami.

Co to ma być? Dlaczego wchodzimy im w tyłek?

Jeśli rozumiem pewne krytyczne lub aprobujące stwierdzenia naszych branżowych organizacji o pracy ministerialnych urzędników, to już nie rozumiem wcale działań polegających na pisaniu przepisów za tychże urzędników. I to za darmo, czyli w czynie społecznym, jak za tzw. Komuny. Przecież opinie prawne kosztują! Więc dlaczego Drodzy Koledzy pełnicie rolę przysłowiowego jelenia?

Pozwolę sobie przypomnieć, że gdy my za nich pracujemy, to oni w tym czasie i tak nic dla nas, Dla Nas, DLA NAS nie robią, nie zrobią i nigdy nie zrobili (co z prawną zasadą wzajemności?):

  • od 2004 roku (to już 16 lat!) nie wprowadzają tego jednego zdania do ustawy PoRD o obowiązkowym szkoleniu po każdej zmianie naszych przepisów,

  • od 15 lat nie potrafią wprowadzić jednego zdania do ustawy PoRD o waloryzacji naszego Cennika,

  • od 10 lat nie potrafią zapobiec sprzecznym interpretacjom i sprzecznym decyzjom w poszczególnych powiatach w zakresie obowiązujących nas przepisów,

  • od 2014 r. (Dyrektywa nr 45), czyli od 6 lat nie potrafią wstawić jednego zdania do naszej ustawy PoRD o naszej niezależności w pracy na SKP,

  • itd., itp., et’cetera.

Czy ktoś na podstawie powyższego chce mi powiedzieć, że oni jednak ciężko pracują a nie od lat nygusują? Przecież nie robiąc powyższego stawiają się sami w roli przeciwników (wrogów?) naszego branżowego i zawodowego środowiska.

A niektórzy z nas im jeszcze w tym pomagają, pisząc im i za nich propozycje przepisów (sic!). Czemu to ma służyć?

Czy tu chodzi o wykazanie się, że możemy zająć ich stanowiska w DTD? Czyżby ktoś miał nadzieję, że awansuje do Warszawy na ministerialne stanowisko w ramach rekompensaty za włożony wysiłek w pisanie za nich projektów przepisów? A jeśli tak, to czy Koledzy w naszych branżowych organizacjach mają świadomość, że ich kierownictwo chce ich opuścić i awansować do Warszawy?

Czyż nie lepiej zająć się sprawami statutowymi, zamiast pisać za darmo opinie prawne?

Czyż nie lepiej skupić się na czynnościach i działaniach zmierzających do poszerzenia ilości członków naszych organizacji branżowych, zamiast włazić w dupsko naszym przeciwnikom? Czy to nie wygląda czasem już na kolaborację?

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

1 Nawet nie warto dociekać, co się w tamtych czasach działo na obecnych naszych ziemiach.

2 Gdyby nie ta ich wcześniejsza głupota, to od dawna na całej kuli ziemskiej to Chińczyk by rozdawał karty, a nie Amerykanin lub Rosjanin

Loading