DECYZJE URZĘDNICZE

Rate this post

Decyzje urzędnicze.

Drugi dzień przysłuchuję się pracom Senackiej Komisji ds. Pegasusa (broń cybernetyczna) i nie mam dla Was dobrych informacji – nie tylko w tym zakresie. Bo ta sprawa ilustruje, co mogą zrobić, do czego mogą doprowadzić urzędnicy, nad którymi nie ma właściwego nadzoru.

Pierwszego dnia tej afery dowiedzieliśmy się bardzo ciekawego faktu. A mianowicie tego, że jakieś obce państwo wykorzystywało Pegasusa na terenie Polski. A z tego może wynikać, że na terenie naszego Kraju buszują terroryści, którzy są pod obserwacją służb specjalnych. Ale to nie nasze służby specjalne inwigilują tego terrorystę, tylko jakieś obce . . . . . . . – sic!

A w tym czasie, gdy jakiś terrorysta biega po Polsce, nasz Pegasus jest wykorzystywany – zamiast do walki z terrorystami! – do walki z opozycją.

Drugi dzień prac Senackiej Komisji ds. Pegasusa przyniósł kolejne ciekawe informacje. Okazało się, że zakup tego agresywnego szpiegowskiego oprogramowania (broń cyfrowa) wykrył – trochę niechcący – NIK. W jawnych dokumentach był wykazany koszt 25 mln zł pod pozycją „Inne”. Dlatego kontrolerzy NIK postanowili wyjaśnić, na co konkretnie poszło te 25 mln zł w pozycji „Inne” i w ten sposób trafili na faktury pośrednika i inne dokumenty ilustrujące okoliczności tego nielegalnego zakupu.

Padły też słowa o nielegalnym układzie w strukturach rządowych.

Wyjaśniono przy tym, że ten zakup mógł być ostatecznie legalny, bo bez pośredników i wówczas najprawdopodobniej nikt z nas by o tej aferze nigdy nic nie usłyszał.

Ale nasi urzędnicy wiedzą swoje . . . . . . .

A przykładowym efektem ich działań jest nie tylko nielegalna inwigilacja lub wymieranie Polaków w skali nie spotykanej w innych cywilizowanych krajach.

Ale nie tylko . . . .

Nasi urzędnicy, to specyficzna kasta ze swoim własnym i nieco (?) specyficznym postrzeganiem rzeczywistości, a do tego bardzo często błędnie przekonana o własnej nieomylności.

Praktycznie każdego naszego dnia pracy na naszych SKP współpracujemy ze swoim nadzorem. Każdy z nas ma swoją opinię o tej – najczęściej korzystnej! – współpracy. Ale są też ciemne strony tej naszej współpracy z nadzorem WK/starostwa lub z innymi urzędnikami naszej branżowej gry.

Jednym z tych specyficznych urzędniczych podmiotów jest GITD, która bezpodstawnie odmawia nam wiedzy na temat okoliczności, w których dochodzi do łamania Prawa, a co może wskazywać na parasol ochronny roztaczany przez urzędników GITD nad patologiami w naszej branży. Wygląda na to, że GITD nie zawsze rozumie zagadnienia związane z BRD.

Przed dwoma tygodniami zadzwoniłem do Pani Kaniewskiej, która jest prezesem OSSWK (Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szefów Wydziałów Komunikacji) prosząc o możliwość przeprowadzenia rozmowy. Już ta telefoniczna rozmowa przebiegała dość nerwowo, ale udało się uzgodnić, że pani prezes nawiąże ze mną kontakt w ciągu 7 dni. Te 7 dni minęło bezpowrotnie, co ilustruje częsty stosunek szefów WK/starostwa do naszego środowiska zawodowego. Albo wcale nie chcę rozmawiać, albo ciągle mają coś do ukrycia w zakresie obowiązków, które powinni podjąć, a nie podjęli.

Mam też wrażenie, że nasz nadzór często nie rozumie zagadnień związanych z potrzebą realizowania zasad BRD – z punktu widzenia interesu społecznego! 

Całkiem inną i dość specyficzną grupę urzędniczą stanowią przedstawiciele naszego (?) resortu transportu, czyli DTD (Departament Transportu Drogowego). Od 2014 roku mogli wdrożyć do naszego porządku prawnego zawartość Rewolucyjnej Dyrektywy na 45 i . . . . – nadal nic (się lenią?). Ten prosty zabieg prawny związany z wdrożeniem zapisanych tam rozwiązań (wiedza prawna na poziomie studentów I roku Prawa dowolnego Uniwersytetu) wprowadziła już zdecydowana większość krajów UE. Dzięki naszym (?) urzędnikom DTD znowu jesteśmy w ogonie Europy, czyli na końcu.

Często stawiam sobie pytanie, czy oni robią to wszystko celowo, aby ośmieszyć nasz Naród . . . . . .

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

 

Loading