PISKP Nr 1

Rate this post

PISKP Nr 1, a potem . . . . . – ?

Tylko . . . . ., zaraz, zaraz, czy coś z tego wynika?

Za tydzień spotykamy się z wieloma z Was w Zakopanem na kolejnej Konferencji PISKP. Żadna inna nasza organizacja (choć każda z nich miała na to swoją szansę) nie potrafiła i nadal nie potrafi zebrać pod swoimi sztandarami tak liczne grono decydentów oraz osób z branżowego świecznika.

A mi jakoś tak się życie potoczyło, że będę tę Stolicę Tatr odwiedzał po raz pierwszy. Wygląda więc na to, że już na starcie jakąś swoją zasługę w tym ma także Izba (?).

Bo my tak mamy, że prawdy się nie boimy i od prawdy nie uciekamy. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów jest od początku swego istnienia liderem naszego branżowego rynku SKP. Niezależnie od tego, jak wielu już pogrzebało swoją szansę i czy to się komuś podoba, czy też nie.

A na dodatek, w ostatnim okresie czasu, dystans do innych naszych branżowych podmiotów się jeszcze tylko powiększył.

To osiągnięcie pozycji lidera jest tym trudniejsze, że przyszło w czasach naszego największego w historii, bardzo głębokiego, branżowego kryzysu.

Jestem pewien, że PISKP zdecydowanie i w pełni zasłużył sobie na to miano LIDERA naszej branży.

Nietuzinkowe, bo niespotykane wcześniej działania dla waloryzacji naszego Cennika BT (np.: spotkania z mediami, protest na ulicach Warszawy, skupienie pod tą ideą wielu innych i ważnych branżowych podmiotów) to oczywisty sukces, któremu nie są w stanie dorównać żadne inne nasze organizacje, stowarzyszenia lub podmioty – nawet razem wzięte!

Ale posiadanie pierwszego miejsca, to nie tylko powód do chwały, ale także obowiązek walki o utrzymanie tego godnego przywództwa. A tu – widząc pewne zagrożenia – mam nadzieję na merytoryczną dyskusję na Konferencji w Zakopanem w zakresie określenia najbliższych celów oraz sposobów ich realizacji. Bo nie jest prawdą, że wszystko jest dobrze i wszystko zmierza w dobrym kierunku.

I/

Tym najważniejszym obecnie celem jest waloryzacja Cennika BT. Jeśli z ust przedstawicieli MI padnie ponownie stwierdzenie (jak w Poznaniu na TTM), że jednak tej waloryzacji nie będzie, to właśnie w Zakopanem należy określić i potwierdzić sposoby osiągnięcia tego najważniejszego na dziś branżowego celu. Już nie ma czasu do stracenia, więc nasze obrady powinny trwać tak długo, aż uzgodnimy w tym zakresie konsensus, który przybliży nas do osiągnięcia tego celu. I wcale nie ukrywam, że powinniśmy wzorować się tutaj na spokrewnionej z nami branży, jaką są kontrolerzy ruchu lotniczego.

II.

Innym ważnym zagadnieniem jest kwestia realizacji Dyrektywy 45/2014 z jej nieco (?) zapomnianymi zapisami o obowiązku okresowych szkoleń i niezależności pracy uprawnionego diagnosty samochodowego. Uważam, że zawodowa niezależność diagnostów – zapisana ustawowo – może być jedynym lekarstwem na trwałe braki kadrowe pojawiające się na naszych SKP.

I w tym kontekście: ja jakoś nigdy nie słyszałem choćby jednego głosu krytyki dla rozwiązań, jakie w tym zakresie funkcjonują w Niemczech. A wręcz przeciwnie, bo w niedawnych rozmowach z paroma pracodawcami doszliśmy do jednolitych wniosków, że to niemieckie rozwiązanie statusu zawodowego diagnosty rozwiązuje szereg bieżących problemów na naszych polskich SKP.

III.

Na utrzymanie pozycji lidera trzeba pracować. Nie można pozostawać biernym, gdy zmienia się świat, gdy najbliższe otoczenie ulega zmianie. Niezadowalający stopień przynależności organizacyjnej musi stanowić wyzwanie. Nie można wiecznie argumentować i lamentować, że to tylko „oni są źli” bo nie chcą tej przynależności. Bo Ludzie to stworzenia stadne i podświadomie nawet, ale garniemy się do innych, szukamy wspólnych punktów, podobnych zainteresowań. To nie jest tak, że ktoś odtrąca naszą wyciągniętą rękę. To jest tak, że wielu nie widzi naszej wyciągniętej do nich dłoni. Albo nie chce jej widzieć, gdyż ta dłoń jest . . . . .  – (mało przyjazna?)?

IV.

Ponadto, na uwagę zasługuje też problem tych wszystkich, którzy (bezzasadnie?) opuszczają nasze organizacje – osłabiając je w ten sposób. Bo wysiłek wielu członków organizacji, jaki włożono w zawiązanie więzi organizacyjnych poszedł na marne. Czy kogokolwiek dzisiaj stać na marnowanie własnej lub cudzej energii? Czy nie lepiej zastanowić się nad przyczynami odejść z danej organizacji i dokonać choćby jakiejkolwiek próby zastopowania takiej niekorzystnej sytuacji. Może warto na chwilę powrócić do rozmów o koniecznym i minimalnym choćby zakresie działań integrujących organizację oraz o wyzbyciu się jakichkolwiek działań dezintegrujących.

Wstąpienie do danej organizacji bywa podyktowane jej atrakcyjnym programem i szansą na sprawczość w zakresie realizacji osobistych potrzeb. Mam wrażenie, że nie zawsze znamy te oczekiwania uczestników naszej branżowej gry, a sama gra nie jest tak atrakcyjna, jak pierwotnie – z zewnątrz – wyglądała.

V.

Może warto też pochylić się trochę nad ponownym zdefiniowaniem misji danej organizacji. Ma bardziej lobbować na rzecz swoich członków, czy bardziej dbać o swoją własną kondycję finansową? Od chwili jej powstania minęło trochę czasu i nikt nie powie, że to są te same czasy. Zmienili się także Ludzie w naszym otoczeniu……..

Czy nie czas na przeniesienie akcentów?

 

Trzymajmy się

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

Loading