PRZY SKP SAMOCHÓD SKRADZIONO

Rate this post

Z terenu warsztatu przy SKP samochód skradziono. A ja pytam, dlaczego się nie ubezpieczono? Bo samochód (w stanie uszkodzonym!) aż 138.000 zł kosztował (+ inne „drobiazgi” przez ten Sąd orzeczone).1

Czy ktoś z Was się na taki wydatek już przygotował? Czy takie nagłe wydatki warsztatu na rzecz klienta są uzasadnione?

Oczywiście, że nie każdy warsztat przy naszych SKP naprawia tak drogie pojazdy, bo nie każdy da rady. Ale tu nie o kwotę chodzi, tylko o prawne zasady.2

Ponadto, alarm był rano włączony, czyżby pracownik SKP był w to umoczony?

Ten ostateczny wyrok zapadł 26 marca 2018 r. w Warszawie z powództwa T. T. (właściciel pojazdu oddanego do naprawy) przeciwko S. O. (właściciel warsztatu przy SKP) o zapłatę za skradziony z warsztatu samochód w trakcie naprawy.

A jeśli jesteś ciekawy, dlaczego właściciel warsztatu ma zapłacić za coś, na co nie miał wpływy, to warto poczytać…. wondering

Sprawa ta ciągnęła się, niczym smród za wojskiem Napoleona, od listopada 2010 r., gdy pozwanemu skradziony z terenu jego warsztatu przy SKP samochód osobowy marki M. ściągnięty w stanie uszkodzonym z USA rocznik 2009 i oddany do naprawy przez powoda (właściciela pojazdu).3

Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z 17 listopada 2015 roku generalnie zgodził się ze stroną powodową o konieczności zapłaty przez warsztat. Ale nie chciał się na to zgodzić pozwany właściciel warsztatu, który zawodowo trudnił się prowadzeniem takiej działalności gospodarczej. W tym celu pozwany przejął samochód i kluczyk do niego oraz DR.4 Kluczyki od samochodów były przechowywane w zamykanej, metalowej skrzynce, która znajdowała się na ścianie, kluczyk do niej chowany był w szufladzie na narzędzia.

Warsztat pozwanego mieścił się w P. w Alejach (…).5 Feralnego dnia po zakończonej pracy pozwany właściciel M. K. wyszedł z SKP jako ostatni. Przed jej zamknięciem dostrzegł, że drzwi do warsztatu były uchylone, więc zamknął je na klucz, wychodząc z SKP nie włączył jednak alarmu (nie wiadomo czemu – przecież nie chciał ułatwić kradzieży złodziejowi, prawda?).

Przed kradzieżą prawie gotowy do odbioru samochód stał na terenie warsztatu przy bramie koło serwisu wulkanizacyjnego od strony Alei (…). Do zakończenia naprawy brakowało jedynie elementów zderzaka przedniego (sic!).

W toku postępowania przygotowawczego, toczącego się pod nadzorem prokuratora, ustalono, że samochód został ukradziony po uprzednim zabraniu kluczyków, które były pozostawione w skrzynce do tego przeznaczonej. W trakcie oględzin okazało się, że sprawca zdarzenia przeciął metalowy skobel zamocowany na ścianie warsztatu, wybił plastikową szybę w drzwiach roletowych do lakierni, tym sposobem dostał się do środka warsztatu. Skrzynka na klucze była otwarta i nie nosiła śladów włamania, zaś alarm nie nosił śladów uruchomienia, nadto był sprawny technicznie.6

boring

Powód (właściciel pojazdu) zwracał się do pozwanego szefa warsztatu o naprawienie szkody wyrządzonej jego brakiem należytej staranności, ale próby te nie dały żadnego rezultatu.

Pismem z 4 października 2011 roku powód wezwał pozwanego właściciela warsztatu do zapłaty kwoty 186.210 zł z odsetkami ustawowymi od 9 listopada 2010 roku do dnia zapłaty tytułem naprawienia szkody spowodowanej utratą samochodu. W odpowiedzi pozwany wskazał, że nie jest odpowiedzialny za kradzież i odmówił wypłaty odszkodowania.7

Sąd Okręgowy m.in.:

  • o kwalifikacji umowy decyduje nie tylko jej nazwa, lecz przede wszystkim to, jaka była jej rzeczywista treść, zaś w niniejszej sprawie strony – co było bezsporne w świetle ustaleń dokonanych przez Sąd – uzgodniły, że pozwany dokona określonych napraw samochodu powoda i przechowa ten samochód do czasu jego odbioru.
  • przedmiotem umowy nie było wyłącznie wykonanie dzieła, jako że powód, oddając samochód do naprawy, oczekiwał w równym stopniu, że zostanie on naprawiony oraz że będzie mógł go odebrać z warsztatu.
  • Pozwany, przyjmując samochód do naprawy, powinien był więc dołożyć takiej samej staranności zarówno go naprawiając, jak i przechowując go w tym samym czasie.
  • samochód miał dużą wartość, a koszt naprawy stanowił zaledwie jej drobny ułamek.
  • Umowa o oddanie samochodu do naprawy nie jest więc tylko umową o dzieło, w której element przechowania nie odgrywa zasadniczej roli, lecz jest to umowa mieszana, do której należy stosować przepisy umowy o dzieło i umowy przechowania.
  • pozwany przedsiębiorca w sposób nieprawidłowy zorganizował przechowanie samochodu oddanego mu przez powoda do naprawy, nie dochował bowiem w tym zakresie szczególnej staranności wymaganej od przechowawcy będącego profesjonalistą.
  • teren SKP, w której dokonywana była naprawa, nie był należycie zabezpieczony, nie był dozorowany przez stróżów. Jedyne zabezpieczenie zewnętrzne polegało na zamocowaniu kłódki przy bramie wjazdowej, nadto samochód przed zdarzeniem znajdował się na parkingu przed warsztatem, nie zaś w środku warsztatu. Wejście do warsztatu było zabezpieczone przez zwykły skobel, który można było łatwo przeciąć.
  • Istotnym uchybieniem pozwanego było to, że nie zabezpieczył przed kradzieżą kluczyków do samochodu, które znajdowały się co prawda w skrzynce specjalnie do tego przeznaczonej, wyposażonej w zamek, jednakże tym razem nie była ona zamknięta na klucz. Skrzynka ta była otwarta i nie nosiła znamion włamania.
  • nieprawidłowości w funkcjonowaniu alarmu, skoro bowiem nie uruchomił się on po całym zdarzeniu uznać należy, że nie był włączony.

Przytoczone wyżej okoliczności świadczyły w ocenie Sądu Okręgowego o braku profesjonalizmu ze strony pozwanego warsztatu, który jest wymagany przy tego typu działalności gospodarczej.

Z takim orzeczeniem Sądu Okręgowego w Warszawie nie pogodził się pozwany szef warsztatu, który podnosił m.in.:

a. właściciel warsztatu samochodowego nie ponosi odpowiedzialność za przypadkową utratę samochodu powierzonego mu do napraw, gdyż jest to jedynie materiał, na którym ma być wykonane dzieło w postaci naprawy;

b. nie może zapłacić na rzecz powoda równowartości zakupionych przez powoda części do naprawy samochodu, gdyż stanowią one jedynie materiał do wykonania dzieła, a tym samym pozwany nie ponosi odpowiedzialności za ich przypadkową utratę;

2. właściciel warsztatu samochodowego nie jest przechowawcą rzeczy (samochodu podlegającego naprawie) i nie ponosi odpowiedzialność za jego przypadkową utratę, gdyż nie używał rzeczy, nie zmieniał miejsca ani sposobu jej przechowywania, ani nie oddał rzeczy na przechowanie innej osobie; 

3. nie jest prawdą, że nie dołożył należytej staranności w zabezpieczeniu samochodu powoda przed kradzieżą, a tym samym, że ponosi odpowiedzialność za utratę tego samochodu, gdyż warsztat posiadał wszelkie niezbędne zabezpieczenia;

Sąd Apelacyjny generalnie uznał zasadność wcześniejszego wyroku Sądu Okręgowego. Albowiem kwestia oceny prawnej umowy o oddaniu samochodu do naprawy została w judykaturze przesądzona i nie budzi wątpliwości, że ma ona charakter mieszany i należy do niej stosować przepisy umowy o dzieło i umowy przechowania. Pozwany miał zatem obowiązek starannego przechowania i zabezpieczenia powierzonego mu przedmiotu podlegającego naprawie.8 Wskazywał na to już Sąd Okręgowy, trafnie powołując się na uzasadnienie wyżej cytowanego wyroku Sądu Najwyższego z 25 listopada 2004 roku V CK 235/04. W uzasadnieniu tegoż wyroku Sąd Najwyższy wskazał – na co powoływała się strona powodowa oraz Sąd I instancji, a który to pogląd należy uznać za słuszny, że powód, oddając samochód do naprawy, oczekiwał bowiem w równym stopniu na to, że zostanie on naprawiony, jak i – co jest oczywiste – że będzie mógł go odebrać z warsztatu pozwanego.

Zakres obowiązków pozwanego wynikał z zawartej przez strony umowy. Pozwany, przyjmując samochód do naprawy, powinien więc dołożyć takiej samej staranności, zarówno wykonując jego naprawę, jak i przechowując w tym czasie ów samochód. Przyjmujący zamówienie zobowiązany jest zatem zobowiązany do naprawienia szkody spowodowanej niezachowaniem należytej staranności (art. 471 k.c. w zw. z art. 472 k.c.). Jeżeli więc nie można mu przypisać zawinionego niedopełnienia obowiązków przechowawcy, to mimo utraty powierzonego do naprawy przedmiotu, nie odpowiada za jego przypadkową utratę. Jednak innej staranności oczekiwać należy od osób, które nie będąc profesjonalistami w zakresie przechowywania samochodów, w związku ze świadczeniem usług w zakresie ich napraw czy remontów przyjmują je przy tej okazji, na ogół na krótki lub wręcz bardzo krótki czas na przechowanie, nie czerpiąc z tego dodatkowego dochodu, a innej od osób, które zajmują się przechowywaniem zawodowo.

Konkludując, stwierdzić należy, że w realiach konkretnej sprawy czynnikiem determinującym odpowiedzialność właściciela warsztatu samochodowego za kradzież powierzonego mu do naprawy pojazdu jest zachowanie należytej staranności.

Pozwany przetrzymywał samochód powoda na terenie co prawda ogrodzonym, ale:

  • zamkniętym wyłącznie na łatwy do pokonania skobel,
  • teren nie był dozorowany przez ochronę,
  • wartość naprawianego samochodu wskazywała, że pozwany powinien zobowiązsię do takiego dozoru przez ochronę,
  • pozwany powinien był należycie zabezpieczyć kluczyki, tak jak zrobiłby to właściciel samochodu,
  • kluczyki do samochodu – choć przetrzymywane w przeznaczonej do tego skrzynce – nie były należycie zabezpieczone, gdyż klucz do owej skrzynki znajdował się w niezabezpieczonej szafce na narzędzia,
  • do warsztatu mogły mieć wstęp osoby obce w czasie, gdy nie było tam pracowników, bowiem po ich wyjściu z pracy wejście do warsztatu z terenu SKP było otwarte. Nie można zatem wykluczyć, że ktoś wszedł przez SKP i wziął kluczyki od auta, a szybę wybito w celu zmylenia tropów.
  • nawet jeśli faktycznie otwarto drzwi przez wybitą szybę, to do kradzieży doszło prawdopodobnie po wyjściu z pracy pracowników pozwanego, a przed włączeniem alarmu przez pracowników SKP, skoro alarm nie zadziałał, choć rano okazało się, że był włączony (co wynika z akt dochodzenia), a to oznacza, iż warsztat w tym okresie nie posiadał należytego zabezpieczenia przez włamaniem.

Ja nie wiem, jak to jest możliwe, że szef wychodzący z pracy jako ostatni nie włącza alarmu. Nie wiem też, jak to się stało, że pracownik przychodzący rano na SKP zastaje alarm jednak włączony, ale co z tego, gdy nie ma już samochodu.

Z uzasadnienia tej sprawy nie wynika, kto, kiedy i dlaczego dopiero po kradzieży włączył alarm i kto za taki bałagan w tej firmie odpowiadał. Czyżby sam szef?

Jeśli miał taki bałagan, to po co się jeszcze odwoływał do kolejnego Sądu? Aby ponosić dalsze i kolejne koszty sprawy odwoławczej (apelacyjnej)?

A może lepiej było się jednak ubezpieczyć?

tease

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – – – – –

1 Przyjęta kwota bazowała na treści umowy przedwstępnej. W dniu 17 sierpnia 2010 roku powód zawarł z M. K. umowę przedwstępną sprzedaży auta, na podstawie której T. T. zobowiązał się sprzedać auto M. K. za cenę 138.000 zł a kupujący oświadczył, że za podaną cenę samochód ten zobowiązuje się w ustalonym terminie kupić. Umowa przyrzeczona miała zostać zawarta w terminie 14 dni od zakończenia naprawy, zaś M. K. wpłacił powodowi kwotę 18.000 zł tytułem zadatku.

2 Sygn. akt VI ACa 1086/16. WYROK W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ. Dnia 26 marca 2018 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie VI Wydział Cywilny.

3 Pojazd wymagał naprawy w zakresie wymiany zderzaka, reflektora prawego i lewego, przednich błotników, pokrywy silnika, kraty wlotu powietrza, wzmocnienia czołowego, lampy przeciwmgłowych prawej i lewej oraz cieniowania drzwi lewych. Powód w celu rejestracji samochodu uiścił wymagane opłaty za pojazd, a także przeprowadził odpowiednie badania techniczne. Samochód został zakupiony w celu dalszej sprzedaży. Powód znalazł więc nabywcę na pojazd w osobie M. K., który chciał kupić auto, ale dopiero po jego naprawie.

4 Mam tu wątpliwość, czy to mógł być DR a nie dokument własności z USA.

5 Teren wokół warsztatu był ogrodzony stałym płotem z bramą wjazdową zamykaną na kłódkę. Na terenie posesji znajdowały się budynki różnych przedsiębiorstw. Wejście do warsztatu prowadziło przez drugi budynek, który powiązany był z zakładem pozwanego łącznikiem. W łączniku tym znajdowała się również ogólnodostępna toaleta. Drzwi od warsztatu pozwanego były zamykane na klucz, gdy sąsiadująca z warsztatem stacja kontroli kończyła pracę, była zaś czynna od 7:00 do 22:00. Zarówno SKP, jak i zakład należący do pozwanego były zabezpieczone instalacją alarmową. Po zakończeniu pracy alarm był włączany przez pracownika SKP.

6 Po upływie kilku miesięcy od zdarzenia, 1 czerwca 2011r. policja zlikwidowała tzw. „dziuplę” samochodową, w której ujawniono niektóre części pochodzące z ukradzionego samochodu. Postępowanie przygotowawcze prowadzone w sprawie kradzieży zostało umorzone wobec niewykrycia sprawców.

7 Wartość rynkowa brutto samochodu według stanu z daty poniesienia przez powoda szkody wynosiła 189.400 zł, w stanie uszkodzonym zaś 146.200 zł.

8 tak SN w wyroku z 5 lutego 2002r. II CKN 894/99 LEX Nr 54453.

Loading