KU PRZESTRODZE

Rate this post

Ku przestrodze – historia z Bełchatowa.[1]

Właścicielka Citroena, która przyjechała na SKP[2], zaraz po wyjściu z auta poszła do kanciapy UDS-a[3]. Auto miała sprawne, więc powiedziała, a zależy jej na szybkim załatwieniu sprawy. Bogdan S. wygramolił się z kanciapy i spojrzał na auto, a następnie wbił stempel w DR[4]. Klientka zapłaciła, jak zwykle za takie badanie.

Nie była jedyną osobą, która w ten sposób ułatwiła sobie życie. Więc, jak to w życiu bywa, o praktykach na tej SKP, gdzie w taki bezproblemowy sposób można wykonać BT[5] dowiedzieli się także bełchatowscy policjanci już na początku 2011 roku.

Pod lupę wzięli to, co na tej SKP działo się przez trzy tygodnie, od 24 czerwca 2010 roku poczynając. Z ustaleń wynikało, że w tym czasie na wykonano 61 BT, które wpisano do rejestru, choć pojazdy nawet się na tej SKP nie pojawiły.

Badania 23 pojazdów wpisano do rejestru, choć w praktyce auta nie wjeżdżały na stanowisko albo tylko podjeżdżały przed kanał i zaraz się wycofywały.

W przypadku 30 pojazdów kierowcy wjeżdżali na kanał, ale czas badania był tak krótki (od minuty do kilku minut), że UDS fizycznie nie był w stanie wykonać wszystkich obowiązkowych czynności.

W sprawie przesłuchano stu świadków, w większości kierowców, którzy w tym czasie przyjeżdżali do tej stacji na badania.

Ostatecznie udało się udowodnić, że w ciągu trzech tygodni diagności tej stacji podbili bez badań DR piętnastu pojazdów. Właściciele samochodów albo w ogóle na stacji nie byli, albo byli, ale nikt ich aut nie sprawdzał.

Czternaście razy pieczątkę przystawiał Bogdan S. Z reguły wyglądało to tak, że kierowca podjeżdżał, zamieniał kilka słów z diagnostą, ten rzucał okiem na pojazd, podbijał dokumenty i inkasował należność za badanie. Stawka według ministerialnej tabeli.

Poza jednym przypadkiem Bogdan S. nie odniósł żadnych „ekstra korzyści” z tego, że podbijał DR bez faktycznych badań. Ten wyjątek to badanie opla. Kierowca, który nim podjechał, po podbiciu DR bez sprawdzania auta, wręczył diagnoście 200 zł i poprosił, żeby nie wydawać. Według taksy powinien zapłacić 161 zł (pojazd z gazem). Właściciel opla tłumaczył potem, że reszty nie chciał, bo uznał, że diagnoście należy się wynagrodzenie za to, że tak „poszedł na rękę”. Założył, że zapłacić powinien więcej, bo obawiał się o wynik BT.

Ale były też nieco inne przypadki. Jeden z kierowców zeznał, że przegląd bez badania miał wbity nie tylko w sprawdzanym okresie, ale także rok wcześniej, gdy w ogóle na tę SKP nie podjeżdżał. Jeszcze inaczej sytuacja wyglądała w przypadku jednego z motocykli. Do syna diagnosty przyszedł kolega. W końcu rozmowa zeszła na to, że ów kolega ma motor, ale bez przeglądu. „To nie problem, ojciec pracuje na stacji w Bełchatowie i załatwi temat” miał powiedzieć mężczyzna. Kolega przekazał synowi diagnosty DR motocykla.

Gdy dostał go z powrotem, był tam już wpis o OBT[6]. Pośrednik za przysługę nic nie chciał. W sumie jednak za taki przejaw dobrego serca przyszło mu zapłacić drogo. Prokurator oskarżył go o pośrednictwo do poświadczenia nieprawdy. Mężczyzna sam zaproponował, że podda się wyrokowi bez konieczności przeprowadzania rozprawy, więc został skazany na 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.

O pośrednictwo oskarżony jest również Sylwester N, który w podobny sposób załatwił u Bogdana S. badanie ciągnika, należącego do jego znajomego. Sylwester N. do winy się nie przyznał. Ta sprawa, podobnie, jak sprawa drugiego UDS-a z tej stacji, została wyłączona do odrębnego postępowania.

Także drugi UDS oskarżony został o to, że w przypadku jednego pojazdu wpisał adnotację o BT, choć auta nie sprawdził. Mężczyzna do winy się nie przyznawał.

Początkowo nie przyznawał się też główny bohater postępowania, Bogdan S. Jeszcze na etapie postępowania prokuratorskiego twierdził, że jest niewinny. Dopiero przed sądem przyznał się do winy. To, że wcześniej zaprezentował zgoła odmienną wersję, tłumaczył tym, że taka była jego linia obrony.

Sąd skazał Bogdana S. na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Przez dwa lata nie może także pracować w charakterze diagnosty. Oprócz tego zasądzono mu przepadek 39 zł, musi też opłacić koszty postępowania sądowego.

Zaś przeciwko czternastu kierowcom, którzy jeździli pojazdami bez faktycznie przeprowadzonych BT sprawy zostały przekazane do odrębnego postępowania.[7]

Trzeba przyznać, że Bogdan S. nie miał specjalnej korzyści z tego, że aut nie badał, a DR podbijał. Mniej pracy i tyle. I zapomniał o BRD (sic!). A szkoda, jaka została wyrządzona naszemu środowisku jest duża (media). Ciekawi mnie także, jak postąpi tamtejszy WK (starostwo). Bo zróżnicowanie urzędniczych decyzji w podobnych sprawach jest dość wielkie. To zróżnicowanie urzędniczych decyzji powoduje, że najwyższy już czas wziąć te sprawy w swoje ręce, czyli w ręce naszego samorządu zawodowego. Najwyższy już czas rozpocząć budowę jego podstaw.

 

Pozdrawiam

Dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – – – – –

P.S.

A sprawa ta ma swój nieoczekiwany dalszy ciąg. Może uda mi się w najbliższym czasie o tym także napisać.


[1]    materiał ten otrzymałem dzięki naszemu Koledze – ukłony!

[2]    SKP, to miejsce pracy UDS-a, czyli Stacja Kontroli Pojazdów (może być okręgowa i podstawowa)

[3]    UDS, to pracownik SKP, czyli uprawniony diagnosta samochodowy.

[4]    DR, to dowód rejestracyjny pojazdu

[5]    BT, to badanie techniczne pojazdu, może być okresowe (obowiązkowe – OBT) i dodatkowe (DBT)

[6]    OBT, to okresowe i obowiązkowe badanie techniczne pojazdu.

[7]   Na podstawie tygodnika „7 dni Bełchatów”, Nr. 45, wydanie z 9.04.2013. Ewa Drzazga

 

Loading