PRZEGRALIŚMY MECZ

Rate this post
Przegraliśmy mecz….
19/06/2012 11:35:52

Przegraliśmy kolejny mecz…

Jak wieść gminna niesie, to przegraną zafundowali sobie sami członkowie naszego zespołu, nijako na własne życzenie. Z przecieków w środkach masowej komunikacji wynika, że dopiero po oficjalnej nasiadówce z trenerem rozpoczynała się prawdziwa narada wśród samych zawodników o tym:

  • jak będą grać,
  • kto będzie bronić a kto atakować,
    i
  • kto i gdzie będzie stać oraz
  • kto kogo będzie kryć…..

Trudno jest całemu zbiorowisku samych indywidualistów, jakimi, jako polska nacja jesteśmy, podporządkować się jednemu . . . – np. trenerowi Smudzie.

Ale trudno też się przegrywa….!  

Co robić w takiej sytuacji?

Jeden z zawodników uważa, że należy stać z piłką u nogi i czekać, i czekać. Czekać aż zawodnik przeciwnej drużyny podbiegnie po piłkę, bo wówczas się zmęczy, a zmęczonego łatwiej okiwać…(?) Ale nie wypowiada się o tym, co będzie, jak ten podbiegający zawodnik ma większą wytrzymałość niż sądzimy.

Inny z zawodników twierdzi, że zbuduje swoje własne boisko, na swoim podwórku, na którym wygramy w 100 %.
Kolejny też ma patent (?) na wygraną. A ten patent zamknięty jest i do tego chroniony hasłem dostępu w Klubie „D”. Chcesz mieć patent, to zapisz się do tego Klubu.

Ale nie mówi o tym, że sprzedawcy patentu wcale nie sprzedają gwarancji zwycięstwa, bo sprzedają jedynie tylko „wiarę” w ostateczne zwycięstwo. Ale, czy sama wiara, to wystarczający kapitał do zwycięstwa?

Inny z zawodników rozpłakał się i załamany położył się na trawie pod bramką ogłaszając wszem i wobec, że jak sędziowie nie zmienią werdyktu, to on się już nigdy nie podniesie…. Tak postanowił protestować.

Jeszcze inny twierdzi, że oto on jest najlepszy, że on najlepiej kiwa, i to on sam, Sam załatwi szybką wygraną. Tylko, żeby te kamery były cały czas na niego….

Kolejni zawodnicy składają kolejne propozycje….

A to zbudować konkurencyjny klub, a to więcej fauli stosować, a to częściej kopać przeciwnika po kostakch, a to zwiększyć pulę darmowych wejściówek na imprezy sportowe, a to zbyt wiele fizycznych ćwiczeń i osobistych wyrzeczeń, a to pójść do „Fryzjera”, niech nas nieco ostrzyże z nadmiaru grosików, byle załatwił sprawę . . . .

Są też przekupieni zawodnicy, którzy tylko udają, że grają.

Jest też grupa zawodników, których to wszystko nic nie obchodzi. Oni robią tylko to, co im właściciele danego klubu każą. Jak trzeba wstąpić do reprezentacji, to czemu nie. A jak nie potrza, to też nie ma problema….

W tej różnorodności proponowanych rozwiązań, które mają doprowadzić do zwycięstwa zapomniano o trenerze, który zaszył się gdzieś i zawstydzony porażką nie wychodzi z kąta…


A mnie tylko ciekawi, jak znowu poradzi sobie drużyna niemiecka. Teoretycznie już nigdy nie powinni się podnieść po awanturach, które na świecie wywołali (I i II wojna światowa) oraz po laniu, które za to otrzymali.

I nie mogę sobie jakoś przypomnieć tej ich recepty na sukces (lepszy od naszego).
A może choć Wy pamiętacie lub tę receptę znacie1?

Pyta
zapominalski
dziadek Piotra,
vel B. Kowalski


1      Gdzieś pisali o jakimś kolektywie-lokomotywie, gdzie nie ma „gwiazd”, gdzie jedzie się do wspólnego celu. Ale czy to może być prawdą…?

Loading