PIERWSZY RAZ

Rate this post

Pierwszy raz u nas? A u Was też taki przypadek był tylko raz? A może jednak częściej?

Czyli brak szkolenia i zagrożenie dla BRD, gdy jest „Gaz”. bomb

Ale pytań jest więcej, jak choćby to, kto odpowiada za to, że od dekady przekonujemy nasz (?) resort transportu (DTD, czyli Departament Transportu Drogowego) o tym, że szkolenia dla naszego środowiska muszą, Muszą, MUSZĄ być obowiązkowe po każdej zmianie naszego Prawa!

angryA oni milcząc w tej sprawie powodują swoim zaniechaniem śmiertelne zagrożenie!

A było to tak, że przed dosłownie paroma dniami na naszej SKP zjawił się kontrolowany klient, który miał zaślepiony dolny otwór bezpieczeństwa w butli gazowej swojego pojazdu (sic!).

Zaślepienie tego otworu wykonane było pianką montażową.

Na pytanie, dlaczego wykonano to zaślepienie kontrolowany klient poinformował, że polecił mu wykonanie tego zaślepienia w ten właśnie sposób nasz kolega diagnosta pracujący na innej SKP na obszarze naszego powiatu.

Domyślacie się, że postanowiłem sprawdzić, kim jest ten nasz kolega . . . . . .

Okazało się, że to jeden z naszych starszych stażem kolegów/mechaników, który swoje uprawnienia nabył, gdy jeszcze nie było obecnej wersji egzaminów, a uprawnienia wręczano nieco uroczyście przy suto zastawionym stole . . . . .

Być może były to dobre czasy, być może . . .

Ale jedno jest pewne, że w tamtych czasach pojazd z gazem był dla wielu z nas tak samo powszechny, jak dziś hybryda, czyli rzadko albo wcale.

Oczywiście, że to nie jest powód do załamywania rąk, bo policyjne statystyki nie wskazują na jakiekolwiek niebezpieczeństwo związane z posiadaniem instalacji gazowej. I jest to także efekt naszej codziennej pracy! Bo naszą rolą jest także profilaktyka, czyli zapobieganie najgorszemu. I w ramach tego zapobiegania piszę o tym zdarzeniu, aby uczulić Kolegów pracujących bez żadnych szkoleń od wielu lat, że warto „nacisnąć” na właściciela SKP, aby wydał wreszcie jakiś przysłowiowy grosik na takie branżowe szkolenie.

Ale wszyscy mamy świadomość, że nasze możliwości wpływania na wydatki szefów naszych firm mamy ograniczone lub często żadne lub prawie żadne.

Niestety, mam świadomość, że szkolenia nasze mają najczęściej teoretyczny charakter, bo w gronie szkolących mamy przewagę teoretyków nad praktykami – niestety.

Niestety mam świadomość, że nasz resort transportu od dekady prowadzi celową politykę, która ma utrzymać w naszym zawodowym środowisku stan pewnego „niedouczenia zawodowego”, aby popełniane przez nas błędy było usprawiedliwieniem dla budowy nowych i drogich struktur administracyjnych w ramach TDT (Transportowy Dozór Techniczny).

Niestety, nasz (?) resort transportu potrafi rozsyłać ankiety (ostatnio do starostw w sprawach jakości nadzoru), ale nigdy nie odważy się rozesłać ankiet do naszego środowiska zawodowego aby zbadać, jaki procent naszych Kolegów corocznie uczestniczy w podnoszeniu swojej wiedzy zawodowej – w tym w aspekcie praktycznym.

Niestety, wiele naszych organizacji branżowych nie jest także zainteresowanych podnoszeniem naszej wiedzy zawodowej poprzez wprowadzenie obowiązku po każdej zmianie przepisów, gdyż wówczas może spaść cena takich szkoleń.

Ale faktem poza dyskusją pozostaje, że opisany przypadek stanowi realne zagrożenie dla Życia i Zdrowia. I nie widzę innego sprawcy tego zagrożenia, jak tylko obecne kierownictwo naszego (?) resortu transportu.

Ze strony kierownictwa naszego (?) resortu transportu nie pamiętam żadnej sensowej argumentacji za tym, aby takie szkolenia nie były obowiązkowe po każdej zmianie Prawa (i do tego z częścią praktyczną). Miejmy nadzieję, że to zaniechanie nie będzie przyczyną czegoś gorszego, niż tylko moje pisanie . . . . – miejmy taką nadzieję!

boring

Dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

Loading