PATOLOGIA

Rate this post

Patologia niemiecka, ukraińska, czy polska. Pal licho czyja, bo sprawa i tak śliska lub świńska.

Czyli o wiarygodności naszych dokumentów lub o Ukraińcach bez wstrętu oraz krytycznie o patologiach w sposobach nauczania na naszych kursach – bez emocjonalnego zaangażowania.

surprised

I. Zagraniczne dokumenty.

Pod koniec ubiegłego roku rozmawialiśmy o zagranicznych dokumentach, o sposobie ich traktowania i o ich wiarygodności – http://www.diagnostasamochodowy.pl/2017/18753/

A tu trafiła mi się rozmowa mojego Zmiennika z ukraińskim handlarzem/klientem, który rozwodził się na temat naszej branży, w kontekście obrotu niemieckimi dokumentami.

Otóż, powodowany „życiową potrzebą?” sprowadzania na Ukrainę kolejnych pojazdów z terenu Niemiec stwierdził w pewnym momencie swojego życia, że uzyskiwanie na ten cel niemieckich pozwoleń czasowych (do wywozu pojazdu poza granice) jest zbyt kłopotliwe i czasochłonne. To dlatego zrobił sobie/wyrobił sobie pieczątkę TUV i . . . – wbijał ją we wszystkie podstawiane mu pod nos niemieckie „briefy”, uzupełniając o stosowne daty i podpisy – oczywiście za stosowną opłatą.

Tym samym utworzył sobie pośrednictwo (?) niemiecko-ukraińskie w zakresie BT.

Musiało to trwać latami i musiało być tego dużo, bo stać go było na budowę domu na terenie Niemiec (choć parał się też innymi drobiazgami, jak nielegalny obrót fakturami w celu nienależnego odzyskania podatku Vat, bo towar nie opuszczał granicy Niemiec).

Interes tak się rozkręcił, że ukraiński sprawca nieco stracił poczucie rzeczywistości uznając, że jemu zawsze się uda…..

Niestety, nic się nie działo do czasu, gdy swoje amatorskie pieczątki w niemieckich „briefach” stawiał tylko swoim Ziomkom, którzy wywozili samochody na Ukrainę.

Ale pewnego dnia – z rozpędu? – wstawił swoją pieczątkę TUV takiemu (niemieckiemu?) nabywcy pojazdu, który postanowił go zarejestrować jednak na terenie Niemiec. No i sprawa się wydała, bo w Niemczech jest także system podobny do naszego CEPiK, gdzie urzędnik w systemie nie widział BT, które miał wbite w „briefie”.

Oczywiście, potem była Policja i sprawa sądowa, a do zapłacenia 6000 UE. Wzięcie adwokata i odwołanie się spowodowało, że zmniejszono mu karę do kwoty 4000 UE.

A piszę to tym, bo wiele podobnych dokumentów ze sfałszowanymi pieczęciami z terenu Niemiec (i nie tylko!) prawdopodobnie przeszło przez niejedne nasze ręce. Ale w kontekście tym, jedynie słusznym wnioskiem jest stosowanie ograniczonej wiarygodności dla tych dokumentów i do ich zawartości/treści.

Bo, nie jeden raz zapewne i Wam zdarzyło się widzieć, że kontrolowany klient przywiózł sobie samochód z Niemiec z (niby?) aktualnym BT, a stan skorodowania niektórych elementów wskazuje, że żaden Niemiecki Kolega od lat nie widział tego pojazdu. Bo, gdyby widział na własne oczy, to by nie podbił „briefu” pieczątką TUV.

Jednym słowem, stosujcie zasadę ograniczonego zaufania do zagranicznych dokumentów, bo patologia, to nie jest domena tylko naszej branży w Polsce.

Zagraniczne dokumenty warto też konfrontować z danymi homologacyjnymi, do których zapewniono już nam pewien dostęp (np. Patronat).

A najlepsze było na koniec tej rozmowy, bo nasz ukraiński handlarz zapytał, co należy zrobić, aby zalegalizować polską instalację GAZ-LPG zamontowaną w ukraińskim samochodzie. Zapewne wiecie o tym procederze, że na Ukrainie jeździ tysiące starszych pojazdów, które są współwłasnością obywateli polskich (Ukraińcy w ten komunistyczny sposób, bo jedynie zakazami, walczą z Wolnym Rynkiem pojazdów).

Gdy nasz Ukrainiec dowiedział się o nieco (?) przydługiej procedurze w TDT i związanych z tym kosztach to stwierdził jedynie: „muszę zrobić sobie kolejną pieczątkę”.

confused

II. Kursy dla adeptów do naszego zawodu.

Najgorzej, gdy się czegoś złego nauczymy za młodu. Dlatego starajmy się oszczędzić kandydatom do naszego zawodu negatywnych wzorców wykonywania naszej pracy.

Gdy dawno temu ja sam chodziłem na kurs, to zapamiętałem jedynie, że Kolega na OSKP bardzo niechętnie tłumaczył nam praktyczne zasady przeprowadzanie BT. Może dlatego, że na ścieżce nie było żadnego samochodu. Nie było też zgody na wjechanie na ścieżkę jednym z pojazdów kursantów (?), w celu praktycznej prezentacji.

Piszę o tym zawiedziony informacją od jednego z kandydatów do naszego zawodu, który opisując wrażenia z odbytego kursu stwierdził, że zajęcia teoretyczne były tak nudne, że głowa sama spadała, a powieka sama się zamykała. Prowadzący jedynie czytał treści wyświetlane rzutnikiem.

A część praktyczna na OSKP oczywiście była, ale np.:

  • BT trwało nie dłużej jak 10 minut,
  • nie sprawdzono ciśnienia w oponach,
  • nie sprawdzono świateł,
  • itp., itd., et’cetera.

A prowadzący te zajęcia nie odniósł się słowem/komentarzem do tej (tragicznej?) sytuacji!

thumbsdown

Nie wiem o co tu chodzi, bo od mojego kursu trochę już lat upłynęło, więc mamy prawo oczekiwać, że jest już lepiej . . . (!!!), a tu taka lipa!

Mamy w naszym Życiu różne zakręty i trudne momenty. Ale wszystko można naprawić lub choćby starać się naprawić. Na ośrodki, które niewłaściwie szkolą kandydatów do naszego zawodu trzeba wywierać choćby presję. A wszyscy na tym zyskamy.

hero

I pozdrawiam

dziadek Piotra

– – – – – – – – – –

Loading