LEGISLACYJNA GORĄCZKA ZE STANEM LICZNIKA

Rate this post

Telefon ze Śląska i legislacyjna gorączka. Bo temat ze stanem licznika się jakoś nie domyka. Czyli mało zabawny kolejny bubel prawny. I mam tradycyjne pytanie: czy opłaca się pisać Prawo na kolanie?

Wczoraj miałem telefon gdzieś ze Śląska. Dwóch mężczyzn – do jednej słuchawki – pytało mnie na przemian, czy to ja się pomyliłem na ostatnim OBT w 2020 r. z wpisaniem stanu licznika/drogomierza (140 000 km) kupionego przez nich niedawno pojazdu. Bo w systemie CEP2,0 z poprzedniego OBT w 2019 r. stan licznika/drogomierza jest większy o około 200 tys. km i wynosił ponad 300.000 km…..

No cóż . . . .

Pomyłka jest możliwa, aczkolwiek mało prawdopodobna, albowiem:

  • nie pomyliłem się przez zawyżenie licznika,

  • stan licznika sprawdzam zawsze osobiście,

  • stan licznika zapisuję zawsze na odrębnej kartce,

  • nieraz sprawdzam go dwukrotnie, gdy mam jakiekolwiek wątpliwości.

Mam nadzieję, że w trakcie tej telefonicznej rozmowy rozwiałem ich wątpliwości co do mojego ewentualnego udziału w tym procederze cofania licznika.

Ale problem nadal istniej, bo jak nie ja, to kto ten licznik cofnął? I czy ktoś to wreszcie ustali?

Czy Policja jest w stanie zrealizować to zadanie? Osobiście mam tu wątpliwości. Szczególnie po niedawnej rozmowie z jednym z naszych Kolegów, który był w podobnej sprawie przesłuchiwany przez Policję. Po zakończeniu tego przesłuchania Policjanci poinformowali go, że te i takie sprawy to oni już tylko umarzają (nie wiem, na jakiej podstawie prawnej i, czy takie odgórne polecenia mają). Nie mają czasu na dochodzenie prawdy, bo ogromna ilość tych spraw przekracza obecne możliwości kadrowe Policji (sic!).

A do tego dochodzą też ewentualne koszty takich spraw. Związane są z wynagrodzeniem dla biegłych rzeczoznawców (ustalenie kiedy i jak dokonano cofnięcia licznika). A jeszcze do tego specyficznym kosztem społecznym jest unieruchomienie takiego pojazdu do czasu zakończenia sprawy, jako dowodu rzeczowego na policyjnym parkingu. Uniemożliwia to korzystanie z takiego pojazdu przez dotychczasowego użytkownika i najczęściej pokrzywdzonego w tej sprawie. Więc nie dość, że oszukano go na stanie licznika i wartości pojazdu, to jeszcze Policja dodatkowo go karze uniemożliwiając mu korzystanie z takiego pojazdu (musi kupić/wypożyczyć drugi?).

Więc trzeba sobie zadać pytanie, po co to było? Po co taka zmiana Prawa, którego nie można realizować w praktyce przez stosowne do tego służby?

Bo to nowe prawo już obowiązuje. Za cofanie licznika teoretycznie można nawet pójść do więzienia. Ale w praktyce nikt jeszcze nie poszedł i chyba już nie pójdzie. Czy w związku z tym nie czas na korektę tego i takiego prawa?

Czy nie lepiej zamienić to – teoretyczne tylko! – zagrożenie więzieniem na pewność zapłacenia wysokiej kary przez tego właściciela pojazdu, który go cofnął?

Na ten przykład taka kara (administracyjna?) może mieć wartość 1 zł za każdy cofnięty kilometr!

Bo Prawo, którego nie można zastosować jest nie tylko prawem martwym. Bo takie prawo (bubel prawny!) ośmiesza prawodawcę oraz powoduje brak społecznego poszanowania dla Prawa. Dowodem tego jest np. ten fakt, że nie przewidziano procedury urzędowej korekty licznika/drogomierza do właściwego stanu. To musi dziwić, gdy są procedury na koreknumeru VIN.

Mamy więc obecnie taką sytuację, że po wcześniejszych obawach, cofający liczniki śmieją się, wręcz rechoczą z władzy, która te zmiany w Prawie nam zafundowała.

W ten sposób i Policję zmuszono do tego, że robi dobrą minę do złej gry . . . . .

Jedyna nadzieja, że taki pojazd wróci do właściciela, który cofnął licznik. I to z odpowiednią adnotacją w historiapojazdu.gov.pl i w DR o tej ilości kilometrów, o którą cofnięto licznik/drogomierz.

Ale, czy na to się zanosi? Czy nasze ministerialne inżynierstwo w DTD (resort transportu) poradzi sobie z tak skomplikowaną materią prawną? Osobiście wątpię. Bo i czas ku temu nie najlepszy, bo i koronawirus szaleje, i zbliżające się prezydenckie wybory, a potem znowu parlamentarne . . . .

Więc mam na koniec tradycyjne pytanie: czy opłaca się pisać Prawo na kolanie?

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – –

Loading