INFLACJA, NASZE OSZCZĘDNOŚCI I ZAGRANICZNE KONTO

5/5 - (1 vote)

Nie wierzyłem w konto w zagranicznym banku, więc pojechałem, zobaczyłem i już wróciłem. Czyli lekarstwo na inflację – choć nie dla wszystkich.

Inflacja każdego dnia zżera nasze oszczędności i nie mamy na nią ratunku. Tracimy także poprzez lokowanie oszczędności w naszych bankach. Po roku z inflacją na poziomie ok. 20% :

  • od 100 zł oszczędności na koncie w naszym banku stracimy ok. 20 zł,

  • od 1.000 zł – 200 zł,

  • od 10.000 zł naszych oszczędności stracimy ok. 2.000 zł,

  • od 20.000 zł – ok. 4.000 zł,

  • itd., itp., et’cetera.

Więc każdy z nas musi zastanowić się, ile ma na koncie w swoim banku na tzw. „czarną godzinę” i ile straci, a ile mu zostanie po roku szalejącej inflacji.

Jak niesie wieść gminna, lepiej te nasze oszczędności ulokować w banku zagranicznym, co podobno chociaż częściowo chroni przed inflacją. Nie wierzyłem w to, że Polacy z rejonów przygranicznych przenoszą swoje oszczędności do banków zaraz za granicą (wręcz je szturmują!), które mają korzystniejszą ofertę od naszych i gdzie jest do tego mniejsza inflacja. Bo w większości banków na świecie do założenia konta wymaga się meldunek w kraju, którego siedzibą jest dany bank. Ale postanowiłem to sprawdzić i pojechałem do Frankfurtu nad Odrą, gdzie poprzedniego dnia umówiliśmy się na rozmowę z pracownikiem lokalnego banku przy głównej ulicy.

Okazało się, że faktycznie:

  1. Istnieje możliwość założenia bankowej lokaty na bardzo interesujących warunkach, w porównaniu do wysokości inflacji w Polsce i w porównaniu do oferty banków na terenie Polski. Jednak faktycznie, warunkiem jej założenia jest posiadanie zameldowania na terenie Niemiec (co jest niezbędne z punktu widzenia niemieckich przepisów skarbowo-podatkowych). Oprocentowanie takiej lokaty może zniwelować stratę, jaką poniosą w Polsce Wasze/nasze oszczędności z tytułu inflacji i bankowych kosztów. Ponadto, jak wieść gminna niesie, za niewielką opłatą można uzyskać meldunek/adres za Odrą (bez zamieszkiwania). Wiedzę o takich adresach podobno posiadają niektórzy pracownicy lokalnych banków, choć ja w swojej rozmowie o to nie pytałem.

  2. Ale już założenie zwykłego rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego nie jest obwarowane takimi restrykcjami. Tak więc każdy mieszkaniec Polski może taki rachunek posiadać w każdym niemieckim (i nawet lokalnym!) banku za Odrą. Istniejąca jednak comiesięczna opłata 8 EU spowodowała, że postanowiłem jeszcze wstrzymać się z tą decyzją o przeniesieniu konta za granicę.

 

Jednak po powrocie z Niemiec do Domu i po przeanalizowaniu tej sytuacji stwierdziłem, że popełniłem błąd nie korzystając z tej oferty niemieckiego banku. Bo w tym przypadku roczny koszt bankowych opłat na poziomie ok. 500 zł (w przeliczeniu i z lekka nadwyżką uwzględniającą pikujący kurs złotego) to jednak może być dla każdego z nas nieco (???) mniej, niż roczna utrata (z tytułu inflacji i opłat w polskich bankach) naszych mniej i bardziej skromnych oszczędności zgromadzonych tzw. „na czarną godzinę”.

W omawianym kontekście warto wiedzieć, że Dyrektywa PSD2 o „otwartej bankowości” umożliwia każdemu z nas otwarcie konta w każdym kraju UE.

Z powyższej sytuacji wynika niewątpliwie, że mieszkańcy regionów przygranicznych mają nieco (?) lepsze możliwości od mieszkańców Polski Centralnej i Wschodniej – być może z wyłączeniem sąsiadujących ze Słowacją. Bo pozostali nasi wschodni sąsiedzi z krajów UE też mają wysoką inflację, więc ewentualne przenoszenie swoich oszczędności do ich banków nie przyniesie spodziewanego i pozytywnego efektu.

Ciekawi mnie też, jak opisane możliwości sprawdzają się w przypadku Czech. Może ktoś z Was coś na ten temat już wie? Jeśli tak, to zapraszam do podzielenia się tą informacją.

Trzymajmy się z dala od inflacji”,

– w tej zasadzie jest 100% racji!

Dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – –

Loading