PECH A MOŻE I NIE PECH?

Rate this post

Pech a może i nie pech?

No nie! Zaczęło się od rana a wszystko przez tą zmienioną godzinę.

Miałam być o 7.30 u okulisty, no i oczywiście zaspałam. Kto to widział wstawać w środku nocy?! Rozumiem, gdyby to było dwa kroki, a tu co najmniej dziesięć km, trzeba wziąć prysznic, ubrać się itd. Tak więc następna wizyta, którą musiałam wyżebrać u jakiejś zołzy dopiero za miesiąc. Jak dobrze pójdzie!

Ale to nie koniec pecha. Wpadłam w jeszcze większy, zresztą na własne życzenie. Postanowiłam jednak iść do pracy. Szkoda marnować dnia.

Odpracuję, odpracuję te dwie godzinki – zapewniłam szefa i już widziałam, jak wykrzywia usta.

A kiedy to? Po godzinach? Ze mną? – zapytał co najmniej dwuznacznie.

Wkurzyłam się. Cholerny seksista!

No dobra, wzięłam głęboki oddech, kluczyki od samochodu i skierowałam kroki do garażu.

Nie uszłam pięć metrów i wpadłam na sąsiadkę, którą omijałam zwykle dużym kołem. Dzisiaj się nie dało. Zasypała mnie potokiem słów, między które nie dało się wtrącić nawet jednej zgłoski.

Ale ja się bardzo śpieszę do pracy – próbowałam wykrztusić. Nie dało rady.

A wie pani te młode łykają po pięć tabletek poronnych! Skandal. I to naraz. Jak cukierki. A wie pani…

Ale ja – znowu spróbowałam dojść do głosu i znowu nie dało rady. – Widzi pani co oni robią w tym rządzie? Przegrali wybory a panoszą się. Kłamią, oszukują tych biednych ludzi. Zgroza. Skandal! Oszuści! No tak, Niemiec rządzi, było do przewidzenia.

Kiwnęłam głową między jej słowami, wykrztusiłam – przepraszam i ruszyłam jak torpeda do przodu. Niech się obraża!

Ledwo wyjechałam z garażu, jakiś facet z mijającego mnie golfa zatrąbił i wskazał ręką na moje tylne koło. Zorientowałam się, że coś nie tak. Zjechałam na pobocze. Na szczęście przy moim pechu, było takowe. Niech to… Kapeć! Otarłam pot z czoła. Hmm… Z pracy raczej nici. Znowu muszę się zmierzyć z tym ohydnym seksistą – moim szefem.

Przyjął moje tłumaczenie jednym zdawkowym – aha…

Następny telefon wykonałam do znajomego z zakładu diagnostycznego, bo ten akurat nie był seksistą, a wręcz przeciwnie bardzo uprzejmym i miłym człowiekiem i z całą pewnością nie należał do osób, kiedy to najlepiej milczeć, bo słowa i tak nie docierają.

Po piętnastu minutach mój samochód wylądował na lawecie, a ja w warsztacie pana Franka. – Mój chłopak zajmie się samochodem, a my pogadamy – powiedział. – A przy okazji jakiś mały przeglądzik… Sprawdzimy ciśnienie w kołach itp. Może być?

Kiwnęłam głową, spoglądając na ulicę.

Kampania na kolorowo, baner na banerze – aleja gwiazd. Najwyższy czas byłoby to zdjąć – stwierdziłam.

Najwyższy – potwierdził. – A już pani doszła kto wygrał, a kto przegrał? – Uśmiechnął się przekornie. Błysnął zębami i dodał: – Wie pani, jest mi ogromnie wstyd za tę zaściankowo – katolicką i konserwatywną Małopolskę i za ten zaścianek wschodniej strony. Tam niestety nadal trzydzieści procent w mroku siedzi. A ja stamtąd pochodzę. Z Tarnobrzega. Na szczęście się wyrwałem po studiach.

To prawda, wielu ludzi rzeczywiście nie rozumie, co się dzieje i nawet nie ma pojęcia, że nie rozumie – potwierdziłam – i to nie tylko w Małopolsce. – Kłamcom wierzą, deptają prawdomównych. Ja też korzenie mam w Małopolsce. I też po studiach wyrwałam się z  Nowej Dęby. To blisko od Tarnobrzega, zaledwie dwadzieścia km.

Pokiwał głową. – No, no… Jaki świat mały. A wracając do tematu, widzi pani straciliśmy szacunek dla umiejętności, dla autorytetów, a miernota dyktuje nam jak żyć. – Niestety tak. Ciekawe, kiedy to wszystko się odwróci, kiedy nastąpi normalność?

Obawiam się, że to musi jeszcze trochę potrwać. Rok, dwa lata?

Więcej wiary, pani Agato. Myślę, że krócej. Porozliczają skurczybyków, skonfiskują co nieco i będzie dobrze. Pani nissan zrobiony na cacy i nawet umyty. – Zaśmiał się krótko, błysnął okiem. – Było mi szalenie miło wymienić poglądy. Zbieżne zresztą. – Roześmiał się. – A gdyby coś z samochodem…

Przyjadę, przyjadę z całą pewnością choćby i pogadać. Poprawił mi pan humor.

Tak, zdecydowanie należał do mężczyzn, co to rozumieją w pół słowa, ba, w pół błyśnięcia okiem. I też był z Małopolski. Ziomal. Szkoda, że żonaty.

 

Anna Dalia Słowińska

Loading