TRAMPEK NA ALASCE W SKLEPIE OBUWNICZYM

Rate this post

Poemat o tym,

jak to niedawno na Alasce

w sklepie obuwniczym Trampek został z niczym.

 

Prolog.

Pewnego razu przed świętami

gdy przemeblowali sklep z butami,

to w sposób wcześniej niespotykany

Trampek z Walonką1 był wyeksponowany.

 

Bo w ten sposób na regale wystawy

bez zgody klientów i przy odrobinie wrzawy

znalazł się jasny Trampek zwany także Adidasem

obok Walonki, zapijającej kaca chlebowym kwasem.

 

Byli bardzo zadowoleni z miejsca tak eksponowanego,

i jeszcze oświetlonego i na czerwono wyściełanego,

i z nudów zaczęli gadać do siebie o tym i o owym,

zapijając gadkę kwaszonym sokiem ogórkowym.

 

Akt I.

Choć każdy z nich uważał się za tego lepszego,

to z miłością w oku patrzył jeden na drugiego,

mówiąc do siebie czule per „miły kolego”

w czym nie przeszkadzało własne ego.

 

A to zalotnie postukując obcasikami,

a to już kołysząc zgrabnie cholewkami,

ze zrozumieniem przytykali się podeszwami.

Tacy oryginalni, wszystkim znani i podziwiani.

 

Akt II.

Aż wreszcie, tradycyjnie znudzony już otoczeniem,

jeden z nich zapomniał po co stoi pod tym oświetleniem,

i zaczął Trampek dyskusję ze skacowaną Walonką,

czy lepiej jeść bigos z drobiem, czy z golonką.

 

Bo amerykański styl zakłada,

że na Zachodzie częściej drób się jada.

Zaś Walonka przekonywała,

że świnia zawsze swe walory miała.

 

A, że w sprawie tej nie było jednomyślności,

co stało na przeszkodzie dyskursu pomyślności,

to zaproponowano, że ten zwycięży w tej sprawie,

czyje obuwie najbardziej śmierdzi na tej wystawie.

 

I tu dochodzimy do rozstrzygnięcia,

bo choć Trampek po wyścigu nie pachniał,

to Walonka go smrodem zdecydowanie pokonała,

gdy z Walonki wojskową onucę, starą i podartą wyciągała.

 

Epilog.

Opowieść ta, choć mało idylliczna,

to jednak najpewniej bardziej polityczna,

bo pt. „Na Alasce w sklepie obuwniczym”,

gdzie adwersarze jednak nie rozeszli się z niczym.

 

Bo niestety ktoś przegrał,

bo nie wiedział w co i z kim gra.

A był to pojedynek Wschodu i Zachodu,

o to, kto z nich zniesie większą ilość smrodu.

 

Trampek po konkursie zawsze trochę śmierdzi,

i nie znajdziecie nikogo, kto inaczej twierdzi,

to jednak smród onucy z Walonki jest taki,

że z nieba spadają i wróble, i szpaki.

 

Nie wiedział o tym Trampek, bo głupi

i dlatego Walonka publicznie go wydupił.

Bo tylko przypadkiem na ten regał trafił

gdy w tym zamęcie pracownik się zagapił.

 

Morał z tego zaś jest taki:

jeśli trafisz na dywan czerwony

1/ stroń od świń,

2/ stroń od miejsc, gdzie spadają wróble i szpaki,

3/ nie pchaj się na afisz, gdy nie potrafisz, bo na śmietnik historii trafisz.

 

Dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

1 Walonki (ros. ва́ленки) – ciepłe obuwie do połowy łydki (czasem do kolan), przepuszczające wodę, ale dobrze chroniące przed mrozem. Tworzone są z grubego filcu, tzw. wojłoku, formowanego z wielu warstw przy użyciu pary i specjalnego klocka, służącego do nadawania kształtu. – Wikipedia

Loading