A cóż tam . . .?

Rate this post

A cóż tam na forach, panie dzieju? Upadek obyczajów . . ., bo zerkam na nasze internetowe fora.

I co widzę? To co i Wy! Tyle tylko, że ja – w odróżnieniu od wielu z Was – o tym piszę.

A piszę dlatego, że nasze państwo posiada jeszcze bardzo wiele cech autorytarnych. Nie można mówić o społeczeństwie obywatelskim do czasu, gdy boimy się mówić/pisać. Dopiero wyzwolenie się od strachu i podniesienie głowy powoduje, że nabieramy cech społeczeństwa obywatelskiego, a państwo przestaje być totalitarne.

        Chodzi też o to, że osoby wiodące prym na naszych branżowych forach nabrały wody w usta Sealed. Oni, Ci nasi intelektualni przywódcy i moderatorzy, i nasze fachowe podpory – w tym ważnym i przełomowym dla naszej branży momencie! – uchylają się od odpowiedzi na zasadnicze pytania, przed którymi stoi całe nasze środowisko.

Bo pytanie, jak ma wyglądać przyszłość naszej branży nadal pozostaje bez ich odpowiedzi. A uciekanie od tego problemu w techniczne aspekty naszej pracy (vin, naciski, wymiary, ttp.) jest ważne, ale nieco . . ., jakby . . ., nooo . . ., mniej . . .!

Podobno wszyscy się boją otwierania ust, bo Wielki Brat patrzy i słucha. Strach sparaliżował i członki i umysły.

Ja nie wiem, kto jest tym „bratem?” Amazing, ale jednego jestem pewien, to nie jest brat zakonny! To osoba świecka, więc nie ma się czego bać. Bo on – Wielki Brat – nie daje rozgrzeszenia i pamięta do śmierci (?!). A to są cechy zwykłych, „małych!” i prymitywnych ludzi.

A próba identyfikacji tego „brata?” nie ma najmniejszego sensu, gdyż tych „braci?” jest wielu, to cały „nieprawy zakon”.

Niektórzy z tego „zakonu nieprawego” są jak jacyś islamiści, zakrywają twarze i logują się na naszych forach pod zmienionymi nickami siejąc zamęt. Wchodzą do cudzego domu w przebraniu, podając nie swoje nazwisko, zdobywają zaufanie gospodarza, aby następnie zdyskredytować, tak jego gości, jak i samego gospodarza. Ostatnim takim przypadkiem jest osoba ukrywająca swoją prawdziwą twarz pod nickiem „Marianek”, choć wierzcie mi, to nie jedyny taki przypadek . . ., nie jedyny!

Dla swoich pieniędzy, dla swojego chorego ego są gotowi na każdą podłość, a swoją motywację do niecnych działań znajdują w idei „wolnego rynku”, która podobno (?) przyzwala na takie „konkurencyjne?” zachowania.

Inni z tego niecnego zakonu piastują, jakieś tam mniej lub bardziej ważne stanowiska i nie dopuszczają, że ktoś może mieć zdanie odmienne. Sprawując pieczę nad daną organizacją lub nad dostępem do jakiegoś forum, regulują ewentualne członkostwo w zależności od tego, czy kandydat popiera ich osobiste zdanie, czy wręcz przeciwnie.

Stąd też ta cisza na forach. Dlatego ci wszyscy, „co już są” siedzą cicho, bo boją się, że wylecą z kółka. Zaś ci wszyscy, którzy „chcą być”, boją się, że nie zostaną przyjęci do kółka.

W ten sposób to działa. Spirala strachu się nakręca. Wracają dyskusje o zamkniętych forach i o ewentualnych dyskusjach przy pomocy systemu kodów (czas na odkurzenie Enigmy, bo będzie branżowa wojna?).  

Właściciele naszych forów i ich moderatorzy, zamiast wziąć na siebie trud inspirowania twórczej i ciekawej dyskusji, to sami siedząc cicho, jak myszy pod miotłą, zamiast własnej aktywności stosują jedyną selekcję: kto nie jest ze mną, to won! Jak za komuny, takie kołtuny!

Wielu z członków tego „niecnego zakonu”, zakrywając swoje prawdziwe oblicze, przybiera też znaną nam już wcześniej postawę: najważniejsze, to być widzianym w ważnych miejscach i z ważnymi osobami. Zamiast intelektualnego wysiłku i odrobiny pracy będziemy mieli wystudiowane uśmiechy dla foto i maślane uściski wypielęgnowanych rąk branżowych pochlebców i celebrytów.

 

Ale, ale  . . ., może nie należy martwić się na zapas? Bo jest jeszcze światełko w tym tunelu Laughing.

Mamy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Wydziałów Komunikacji, któremu szefuje Pan Prezes Janusz Aziewicz. Nie chowa się po kątach. Nie milczy, gdy trzeba głośno mówić o ważnych dla środowiska sprawach. Występują otwarcie, z podniesioną przyłbicą, pod swoimi własnymi nazwiskami (polecam i „KPA”, i „Mariankowi”!).

Taka postawa jest dowodem na to, że można się nie bać. To wzór dla wielu z nas, także dla naszego Zarządu.

A jeśli nasz Zarząd ma nadal jakieś obawy przed samodzielnym występowaniem w ważnych sprawach, to OSPWK byłby idealnym partnerem dla naszych przedsięwzięć, bo w grupie zawsze raźniej (a i z mądrym lepiej zgubić, niż z głupim znaleźć).

Jestem też przekonany, że razem będzie nam łatwiej dźwigać nasz Krzyż. Więc, czy to nie jest czasem odpowiedni czas na podpisanie dokumentów o wzajemnej współpracy z OSPWK?

Pozdrawiam

dziadek Piotra

————————————-

Loading