dP – pożarte dziecię?

Rate this post

dP [1] – pożarte dziecię rewolucji (?),

konkurencja, odwołania wstępowania, czyli  . . .

poważnie i niepoważnie o przyczynach mojego (z OSDS-u) wykluczania.

Oczywiście, że pamiętam niegdysiejszy dramatyczny wpis Pani Grażynki, który nawiązywał do Szekspira. A po styczniowym wykluczeniu mnie z Zarządu naszego OSDS-u zadzwonił do mnie jeden z Kolegów z Dolnego Śląska mówiąc, żebym się nie martwił, bo to typowe zachowanie i wielokrotnie na kartach historii opisane. Bo przecież każda rewolucja pożera własne dzieci. A to wszystko, co ja zapoczątkowałem swoim pisaniem od 2009 r. i tak przejdzie do historii naszej branży (?).

A i „Nandek” pisał coś o tych, którym wystarcza tylko ten kran z ciepłą wodą . . .

A inny Kolega, tym razem z Poznania twierdzi, że Zarząd boi się konkurencji, więc do czasu, gdy jeszcze tworzą w Żarach towarzystwo wzajemnej adoracji, to jest ostatnia okazja do pozbycia się konkurenta. Bo potem, jak już będzie więcej członków w OSDS-ie, to nie uda się wykluczyć mnie . . . .

A jeszcze inny Kolega czytający forum SKP-Pro i przekonuje mnie, abym się odwołał, albowiem ustalił, że Statut na to pozwala.

A jeszcze inny Kolega dzwoni i mówi, że miał zamiar, ale w tej sytuacji odstąpił od złożenia deklaracji do OSDS-u . . .

A jeszcze inny dzwoni i mówi, że w takim razie, on też wychodzi z OSDS-u.

A jeszcze inny Kolega przyjechał do mnie do domu zapytać, jak się z tym wszystkim czuję i czy wszystko ze mną o’key, bom już stary i siwy, i to serce głupie tak lata . . .

No cóż, niewątpliwie mam prawo mieć tzw. „mienszane uczucia” – sami chyba rozumiecie . . . Ale po pierwsze primo: Wszystkim Wam Bardzo Dziękuję!

A teraz na spokojnie:

  • Nie czuję się (jeszcze?) pożartym dziecięciem rewolucji. Przecież opisane w historii przypadki dotyczyły osób, których pozbawiono życia. Więc proszę, nie przesadzajmy, bo ja najzwyczajniej w świecie nie zostałem pożarty i . . . – jeszcze żyję!
  • Zarząd naszego OSDS-u nie boi się mojej konkurencji, gdyż to ja sam zrzekłem się swojej wcześniejszej tytularnej funkcji na rzecz Kolegi Waldka. Przecież nie jeden raz w Leszczynku (i nie tylko) mówiliśmy o tym[2], że sam szukam dobrego kandydata na prowadzenie naszego Stowarzyszenia[3]. Ponadto uzgodniliśmy po gentelmeńsku z Kolegą Piotrem i Waldkiem, że jak już będzie 200 członków, to sam odejdę z Zarządu i wreszcie spokojnie będę mógł odpocząć i przejść na zasłużoną emeryturę. Kolega Waldek pocieszał mnie przy tym i zapewniał, że nie będę musiał na ten mój zasłużony odpoczynek zbyt długo czekać, bo ta liczba zakładanych członków, dzięki jego osobistemu zaangażowaniu się i marketingowej wiedzy, zostanie osiągnięta w czasie nie dłuższym niż 6 m-cy (słownie: pół roku)![4]

Koledzy!

OSDS, a wcześniej SDS zakładaliśmy dla Was i oczywiście dla siebie, a więc dla wszystkich reprezentujących nasz zawód UDS-a, czyli dla posiadających nasze uprawnienia: dla właścicieli, i dla wszystkich pracobiorców od Tuv-polu po Dekrę, dla tych z Norcomu i z SKPpPro, i dla Kolegów z Inspekcji Transportu Drogowego, i tych z PISKP, i dla urzędników z WK i TDT, bo i tacy są. Więc nie wypisujcie się, a wręcz przeciwnie – zapisujcie się! Bo też chodzi o to, ażeby nasza wcześniejsza praca nie poszła na marne. Także to moje pisanie i przekonywanie Was do zrzeszania się od 2009 r.! No, a potem postanowiliśmy się spotkać. Najpierw w Bydgoszczy, potem Leszczynek i Leszczynek . . ., a potem Żary i Żary i znowu Leszczynek . . . Pamiętacie jeszcze?

Więc nie lękając się prawdy mówić,

bo tylko prawda nas wyzwoli.

I nie wszyscy to muszą lubić,

bo nieraz i niejednego zaboli.

Dziadek Piotra

—————————

P.S.

1. A motywów takiego postępowania Zarządu naszego OSDS-u nie znam i nie rozumiem, ale to nie ma dla całego naszego środowiska żadnego znaczenia. Lepszy ten Zarząd niż żaden. Lepszy ten OSDS niż brak naszej środowiskowej organizacji.

2. I jakoś mocno zapamiętałem ostatnie słowa Papieża o tym, że księża nie mogą, Nie Mogą być kontrolerami wiary. Bo, jeśli księża nie mogą już kontrolować tego, czy ktoś mocno wierzy, czy też wierzy nieco mniej lub inaczej i każdy chętny ma być przyjęty do Kościoła i wobec każdego chętnego maja być odprawione (…) i otworzone Drzwi Kościoła . . . – rozumiecie, co mam na myśli?


[1]      dP – skrót słów „dziadek Piotra”, którym niektórzy posługują się dla określenia mojej skromnej osoby.

[2]     Tylko nieliczni wiedzieli, że nasz stary dobry SDS – formalnie i do końca! – nigdy nie miał prezesa, NIGDY! Bo ja nie chciałem tego stanowiska pełnić, a i Koledzy się nie garnęli . . ., tylko – co niektórzy – zamęt prowadzili, bo tę inicjatywę obalić chcieli (Kutno + płd.-wschód). To tak, dla historii: byłem tylko tytularnym prezesem, nigdy formalnie!

[3]    rozważaliśmy nawet konkurs, a Kolega Piotr z Kutna miał o małe co być zarządzającym do tego czasu. Ale chyba to Go przerosło, co sugerowało mi kilku Jego ówczesnych Kolegów…. No i Kutno straciło szansę (bezpowrotnie?) na siedzibę ogólnopolskiej organizacji, w czym mieli także swój udział tamtejsi samorządowi gamonie, z miasta i powiatu. To tak gwoli historycznej prawdzie.

[4]    I nie ma znaczenia, że ten termin już dość dawno minął, bo słowa się jakby zdewaluowały, nawet te oficerskie . . . Dobrze chociaż, że słowo pisane zostaje na dłużej . . .

——————————————-

Loading