NIEPOROZUMIENIE

Rate this post

Nieporozumienie, jedno wielkie nieporozumienie.

I bardzo łatwo o nieporozumienie, gdy się nie potrafi czytać ze zrozumieniem.

Ketiw był uprzejmy przyznać, że nie potrafi przeczytać ze zrozumieniem własnego Statutu, który mocą stosownej uchwały obowiązuje wszystkich członków naszego OSDS-u, ale jednak przede wszystkim członków zarządu (o prezesie nie wspomnę!) cyt.:

Chcę z całą mocą wyjaśnić, że: 
Nie pobieram wynagrodzenia za tą funkcję.
Wszelki czas poświęcony na działania w OSDS jest moim czasem WOLNYM.
Motorem mojego działania są członkowie OSDS i ZARZĄD
.”
———————-

No cóż . . . ., trzeba skomentować!

Pomińmy rzekomy (!) dramatyzm w tych zdaniach o wolnym czasie, gdyż nikt nikogo siłą nie zmuszał do sprawowania tej społecznej funkcji. Bo było wręcz odwrotnie (sic!). To oni dwaj, Piotr i Waldek, siłą parli do tych wymarzonych przez siebie stanowisk w zarządzie OSDS, wchodząc mi na początku w przysłowiowe cztery litery, by potem na cudzych plecach i nieomal (…?)[1].

Bo, jeśli chcieli w swoim czasie wolnym tylko leżeć, albo tylko zarabiać kasę (poza pracą na swojej SKP), to źle trafili. Bo nie powinni angażować się w działalność społeczną w jakimkolwiek stowarzyszeniu, w jakimkolwiek!

Ja wiem, że motywacje dla społecznego działania dla wielu z nas są, będą i zawsze były nieco zróżnicowane. Pamiętam jednego osobiście mi znanego – byłego już – działacza PISKP[2], któremu nie udało się zrealizować kariery branżowej, bo w jego „interes” wkroczyła prokuratura i do dziś jego SKP jest nieczynna. Jestem przekonany, że w wielu podobnych wypadkach jest to tylko chęć ewentualnego zabezpieczenia swojego własnego i prywatnego interesu, czyli zabezpieczenia swoich własnych tzw. „tyłów” (inaczej mówiąc tych przysłowiowych „czterech liter”) – bez całościowej i perspektywicznej wizji całej branży i powiązanych z nią elementów (tzw. prywata).

Wcale nie ukrywam i nigdy nie ukrywałem, że nie jestem święty. Ale praca sapera „na krawędzi prawa”, przymus pracodawców z którym spotkałem się na ścieżce, swoista nieporadność prawna spowodowana zróżnicowanym interpretowaniem PoRD przez różne branżowe instytucje lub ucieczka od takiego obowiązku interpretacji przez inne instytucje, to wszystko spowodowało przekonanie, że wreszcie musi, Musi, MUSI się coś zmienić, że moja praca musi wyglądać inaczej. A jeżeli moja praca będzie wyglądała już bardziej po europejsku, to i inni Koledzy to odczują. I to są moje osobiste motywacje.

A teraz przejdźmy do motywacji „Ketiw”-a, który napisał to właśnie zdanie: „Motorem mojego działania są członkowie OSDS i ZARZĄD”.

Koledzy, to zwyczajne nieporozumienie, albowiem w Statucie jest/stoi jak byk, że OSDS jest reprezentacją całego środowiska UDS-ów w Polsce – całego! Tak więc zarząd, a w szczególności Waldek nie reprezentuje jedynie tej „kanapy” na której siedzą obecni członkowie naszego OSDS. Ze Statutu wynika, że przedmiotem troski „Ketiw”-a musi być całe nasze środowisko UDS-owe.

Będzie przecież zwykłem absurdem, gdyby przyjąć, że w Waldemar Witek w tzw. „grupie roboczej” reprezentuje tylko (… – pominę milczeniem) członków naszego OSDS (!!!). Przyjęcie takiego założenia stawia pod znakiem zapytania jego uczestnictwo w takich ważnych rozmowach.

I jeszcze jedno, otóż ja nie w tym/nie w takim celu przekazywałem im pałeczkę tych rozmów (sic!).

Tym samym, motorem działania „Ketiw”-a nie może być (przede wszystkim, i tylko i wyłącznie) OSDS i zarząd. Motorem działania Ketiw-a mają być działania zgodne ze Statutem, a więc działania na rzecz wszystkich UDS-ów w Polsce!!!

Taka prosta sprawa, przecież wystarczy przeczytać ze zrozumieniem i już koniec z nieporozumieniem.

Ja wiem, przyjmuję i rozumiem, że jest różnica w nakładzie pracy i zakresie działania:

  • Gdy organizacja jest tzw. „kanapowa”, a ilość członków można policzyć na swoich własnych palcach lub
  • Gdy troszczymy się i dbamy o interes całego środowiska UDS-ów w Kraju.

W pierwszym przypadku możemy nic nie robić, bo mając w nazwie „ogólnopolskie” możemy bajerować o swojej rzekomej wielkości.

W drugim przypadku bierzemy na siebie odpowiedzialność za całe środowisko, za Całe Środowisko. Do tego trzeba mieć nie tylko siłę, determinację, wytrzymałość i odporność. Do tego trzeba mieć jeszcze wizję o tym, jak to zrobić, kiedy i co. Musi być do tego „Program!” – zatwierdzony przez walne.

Ale na usprawiedliwienie Ketiw-a możemy stwierdzić, że przed podobnym dylematem stoi i stoi (jeszcze?) Zarząd PSKP. Bo niezależnie od tego, co oni (w PSKP) mają zapisane w Statucie, to mogli już dawno przejąć odpowiedzialność za całe swoje własne środowisko i w tym kierunku prowadzić marketingowe działania. Skupianie się tylko na własnej organizacji przyniosło znany nam efekt – dreptania w miejscu przez tyle ostatnich lat . . .[3]

Zrozumienie tej kwestii przesądzi o efektach naszych branżowych organizacji. Ja życzę powodzenia, gdyż w przeciwnym wypadku siedziałbym cicho. Bo łatwo o nieporozumienie, gdy się nie potrafi przeczytać ze zrozumieniem.

 

I pozdrawiam

Dziadek Piotra

 


[1]    „po trupach” niektórych członków SDS-u i dP.

[2]    PISKP, to organizacja o ustawowym umocowaniu, która lobuje na rzecz właścicieli SKP i często zapomina, że zabezpieczenia stabilizacji wśród własnych pracowników leży w ich własnym interesie.

[3]    A dowody (?) – zapytacie. Ale te dowody sami znacie: cennik, Cepik, liczebność organizacyjna, nieco „krótka” lista osiągnięć branżowych, brak czytelnego i długofalowego programu na temat przyszłości własnej branży.

Loading