Przykład?

Rate this post

Przykład z górników ? A czemu nie?

Górnicy wygrali swoją przyszłość, gdyż mają swoje organizacje, które ich właściwie reprezentują. Są przebojowi i nie boją się. Mają jasno wytyczony cel, wiedzą czego chcą.

 

I. Górnicy wygrali z Rządem Tuska.

Przed paroma dniami media „radośnie?” donosiły: górnicy utrzymali dotychczasowe przywileje i uzyskali dodatkowe.

A Wy co – ciaptaki jedne! Niczym baby . . .

Mamy już swoją organizację, i to nie jedną. A Wy głowę w piasek, jak strusie.

Wiem, wiem . . ., zaraz powiecie, że oni potrafią z kijem bejsbolowym na Warszawę. A my tego nie potrafimy, bo się wszystkiego boimy. Boimy się Wielkiego Brata Cool i urzędnika z TDT, niczym kata Amazing. Boimy się nie tylko pewnego pana od oprogramowania Electric Shock, ale i tej paniusi w WK, która się tylko puszy i nic jej nie wzruszy Kiss.

Boimy się nawet pomyśleć (pomyśleć!!!) o tym, co to wielkiego będzie, jak na tydzień zatrzymamy wszystkie SKP w Kraju.

Ja wiem, że nieraz trudno o myślenie, więc już teraz Wam odpowiadam: ano, nic nie będzie – dosłownie nic!

Tym bardziej, im bardziej zamiast słów „MY”, będziemy ciągle słyszeli słowa „ja”, na co słusznie zwrócił mi wczoraj uwagę dzwoniący do mnie nasz Kolega, który za młodu w mundurze WP biegał (zapamiętał z Leszczynka).

 

II. Otrzymałem list.

List jest świeży i nowy, był pisany w prawie miłosnym uniesieniu, bardzo małostkowy, o pejoratywnym zabarwieniu i nieco wesoły.

I nie będę niczym jakowaś „uciekająca panna młoda” unikał odpowiedzi, i nie będę, jak zając kluczył, tylko odpowiem co następuje:

Koledzy napisali do mnie, że przesadzam używając słów „nasz kochany Zarząd”, nasz Kochany OSDS”, „nasz kochany Prezes”.

Noc cóż, to prawda, co napisali.

Z tej prawdy wynika też, że moje słowa nie podobają się pewnej części naszych Kolegów. Ale nie wiemy też, jakiej części, i jak dużej części naszych Kolegów nie podobają się moje słowa (dwóch, czy pięciu, czy 25-ciu?). Bo jest nas w sumie ok. 10.000 (a 15 z 10.000 to jaki procent?).

Tym samym nie wiemy też, jaka część naszych Kolegów akceptuje moje słowa, bo nie napisali, że moje słowa „nasz kochany (…) nie przeszkadzają im.

A, idąc dalej tym tokiem rozumowania, nie wiemy też, bo nie napisano w tym liście prawie miłosnym, jakiej części naszych Kolegów podoba się moje pisanie. Bo ja sam nie wiem (?), o czym może świadczyć wzrastająca ilość P.T. Czytelników. I dobrze  pamiętam jeszcze, jak bardzo się ucieszyłem, gdy na liczniku wybiło magiczne „100” (słownie: sto). Ech, łza się w oku kręci . . .

Ale, ale, do roboty! Ano, dokonajmy próby analizy tego zagadnienia:

A. Bo, jeśli to nie „nasz OSDS”, to czyj on jest – Ruskich?

Czy mamy dowody na to, że założycielami – oprócz skromnej osoby dP – byli członkowie CIA, FBI, GRU, Mossadu, Stasi, czy też innego obcego wywiadu? Nie, nie mamy takich informacji, więc wynika z tego, że to NASZ OSDS (!!!), nie niemiecki, nie ruski. Nasz, bo polski. I dowodem tego jest fakt, że nawet rozmawiamy i piszemy w języku polskim.

B. To może sam kochany Zarząd nie jest „nasz”?

A jeśli nie nasz, to czyj on jest? Bo jest prawdą, że w grupie założycielskiej był i fryzjer, i masarz, i emerytowany oficer, i członek PISK. Ale wszystkich nas łączyło posiadanie uprawnień UDS-a. Więc ten Zarząd nie reprezentuje masarzy i fryzjerów, tylko UDS-ów i do tego członków OSDS-u, do których jeszcze i ja należę. Więc, do czasu, gdy posiadamy uprawnienia UDS-a, to mamy prawo mówić o Zarządzie OSDS – Nasz Zarząd. Tym bardziej, że on jest cały „nasz”, bo w Statucie zapisano, iż reprezentuje całe UDS-owe środowisko w Polsce. Więc on jest „nasz” także dla tych, którzy nie należą do OSDS-u, a posiadają nasze uprawnienia!

C. To może chociaż sam Kolega Prezes nie jest nasz. A jeśli tak, to czyj on ci jest, może PISKP-u? No . . ., chyba jeszcze nie . . ., bo mało rozmawiają . . .?

No, to czyj on ci jest, jak nie nasz? Może nam spadł z Księżyca lub z Marsa Alien. Byłby wówczas obcym, czyli kosmitą. Ale on nie spadł nam z Księżyca, wierzcie mi. Więc nie jest obcy, czyli nadal jest . . .  – no nasz! No maszszsz!

I w ten sposób już się wyjaśniła, kolejna śmieszna sprawa, choć i nieco zawiła.

 

I pozdrawiam

Dziadek Piotra

—————————

Loading