Jak w starostwach jest . . .

Rate this post

Jak w starostwach jest wszedzie, także w (ich) WK.

Urzędnicy polscy działaja zgodnie, czyli tak samo lub podobnie.

Przed paroma dniami zadzwoniła do mnie pani z urzędu pytając mnie, czy to na pewno moje pismo, i czy to ja się pod nim podpisałem. A chodziło o pismo o wykreślenie SDS-u z wszelkich rejestrów. W głosie tej pani słyszałem niejakie zdziwienie. Gdy już potwierdziłem, że to ja pismo to samodzielnie i bez przymusu podpisałem, to tym razem ja zapytałem ją, skąd to zdziwienie w głosie tej miłej pani.

I wówczas dowiedziałem się, że przypadków rejestracji różnych stowarzyszeń i fundacji od dwóch dziesiątków lat są setki, a może i tysiące. Ale do rzadkości należą przypadki, aby komuś się chciało wyrejestrowywać te organizacje, gdy ich realny byt już ustał.

Więc we wszystkich urzędach powiatowych, w ich rejestrach w całym kraju od dziesiątków lat wiszą te organizacje, ale tylko na papierze. Gdy takie przedsięwzięcie się nie udało, to ich założyciele po tylu latach zapomnieli już, co przed laty rejestrowali i dlaczego, a często już nie żyją (!).[1]

Więc ja – najuprzejmiej, jak umiałem – wyjaśniłem tej miłej pani, że nasze przedsięwzięcie się udało, dlatego w ubiegłym roku wysłałem pisma o wykreślenie ze wszystkich rejestrów naszego SDS[2]! Ale miałem wrażenie, że tego, ta miła pani już nie była w stanie zrozumieć…..

 

Wówczas też przypomniało mi się, co wielokrotnie mówił o zasobach naszych WK pan Jerzy Maliński z niezależnej inicjatywy „Ratujmy Stacje Diagnostyczne” (Leszczynek oraz forum dyskusyjne w Min. Transportu). O wielu nie wyrejestrowanych wrakach, widniejących tylko w rejestrach powiatowych i zniekształcających statystyki pojazdów użytkowanych w naszym kraju.

I rację ma pan Maliński, gdy mówi, że tutaj nic nie dzieje się bez przyczyny. Ten bałagan w starostwach ma swój głęboki sens.

Tyle, że w tym wypadku naraża się także innym pracodawcom, także w naszej samochodowej branży, którzy – niestety! – korzystają na tym bałaganie w wiadomy sposób. Szczególnie korzystny jest taki stan faktyczny, gdy przedsiębiorca z branży samochodowej korzystający na tych „papierowych” pojazdach posiada jeszcze swoją SKP. To super bezpieczny układ.

Ale pan J. Maliński naraża się także pracownikom WK, którzy nie pałają chęcią do oczyszczenia tej Stajni Augiasza, gdyż to robota na lata. A tu – podobno – trzynastka mała (?), premii też niewiele (?), trzeba do zakurzonego archiwum schodzić, itp. – same minusy.

Dlatego jego inicjatywa, obiektywnie rzecz biorąc, będzie torpedowana nie tylko przez część jego własnych kolegów prowadzących SKP i przedsiębiorców, ale też przez pracowników starostw, nad czym osobiście ubolewam.

I nie załatwi tego problemu w 100 % wprowadzenie kar za brak OBT, na wzór braku ubezpieczenia OC, choć niewątpliwie przybliży nas do jego ostatecznego rozwiązania, bo prawdą jest, że większość tych pojazdów nie ma ważnych OBT.

I tak się zastanawiam nad tym wszystkim….

Czy jest się czym przejmować, gdy podobne kłopoty z rzeczywistym odzwierciedleniem, jak w starostwach:

– ilości ubezpieczonych pacjentów ma jeszcze Narodowy Fundusz Zdrowia,

– a jednostki samorządu terytorialnego (miasta, gminy, powiaty, województwa) do dziś nie znają wszystkich składników swojego mienia,

– w MSW nie wiedzą, ile mają w Cepiku naszych SKP,

– w całym TDT nikt nie wie, ilu naszych Kolegów odesłali już na zieloną trawkę,

– i w całym kraju nikt nie wie, jakie są coroczne efekty powiatowych kontroli na naszych SKP.

Czy zauważyliście to samo, co ja, że w naszym kraju nikt nad niczym nie panuje. Więc po co nam taka administracja, jak w starostwach?

Dlaczego łożymy z naszych podatków na instytucje, które nic nie wiedzą. Może odeślijmy ich też na zielona trawkę, jak w starostwach robią z nami, gdy nas wysyłają na 5 lat za pracodawcę? Do czasu, aż się sami dowiedzą.

Bo, jak my czegoś nie wiemy, to pracę tracimy. A dlaczego oni nadal mają tę pracę?

A może przyszedł czas, aby przestać się temu wszystkiemu dziwić i wziąć się do roboty i . . . . . . (pogonić to?) – przekonywać uprzejmie i prosić: weźta się Wy urzędniki wreszcie do roboty.

Dziadek Piotra


[1] A powodem tego jest taki drobiazg, który urzędnikom „wisi”, czyli brak sankcji zapisanej w ustawie o stowarzyszeniach, w przypadkach zaniechania obowiązku wyrejestrowania.

[2] Jak wojsko idzie do boju, to najpierw zapoznaje się z terenem. A tu nikt i nic… Więc proszę, nauczcie się wreszcie czytania ustaw ze zrozumieniem, bo bez tego ani rusz w wielkim świecie. A tym wszystkim, którzy mają problemy z czytaniem wyjaśniam, że „prawo o stowarzyszeniach” przewiduje dla likwidacji stowarzyszeń czas nie dłuższy niż 1 rok (słownie: dwanaście miesięcy) – capito?

I apeluję Droga Młodziezy! Proszę, nie mówcie mi już nigdy więcej, że nie potraficie czytać, bo to może przynosić wstyd naszemu środowisku (godność wpisana w Statut!). Bo lepiej nieraz zamilczeć, niż … (zbłaźnić się?)! Ale już trudno się mówi, mleko się wylało, teraz należy znaleźć czas, przysiąść i pouczyć się, i poczytać ze zrozumieniem to prawo o stowarzyszeniach. Tym bardziej, gdy stosuje się je w praktyce.

 

Loading