TRYNKIEWICZ, UDS I SOS

Rate this post

Trynkiewicz, UDS[1] i SOS.

O tzw. „problemie trynkiewicza” (mordercy-pedofila) mówi cała prawnicza Polska, choć podzieliła się po połowie. Jedni twierdzą, że umieszczenie go w zakładzie-psychiatryku po wyjściu z więzienia będzie bezprawnym naruszeniem naszej Konstytucji, prawa międzynarodowego i uniwersalnej zasady Ne bis In idem[2], a drudzy twierdza wręcz przeciwnie. Zdaniem tych drugich podobno można podeptać prawa obywatelskie, aby ochronić Życie Dzieci po opuszczeniu przez niego więzienia.

Jak sami wiecie, w naszym Kraju istnieje cała grupa tzw. pseudo-prawników i „inżynierów prawnych”, którzy swoje stanowiska piastują dzięki koneksjom rodzinnym lub politycznym. Dla wielu z nich wystarczy się urodzić w rodzinie prawniczej i nauczyć się pisać i czytać, aby zostać mecenasem. Podobnie z urzędnikami-politykami, gdzie wystarczy pisać i czytać oraz wyłączyć własne myślenie, bo resztę instrukcji przyjdzie z góry od władz danej partii. I stąd, takie a nie inne prawa stanowienie.

To im podobni, przed dwudziestupięciu laty, przedkładając politykę ponad prawo i ponad interes ogólnospołeczny, tacy nasi „inżynierowie prawni” pogmerali w prawie, czym doprowadzili do prawnej katastrofy. A teraz oni sami lub im podobni próbują to nieudolnie naprawić, zamiast oddać pod Trybunał Stanu tych wszystkich, którzy do tego doprowadzili swoim brakiem jakichkolwiek kompetencji przed 25 laty i . . . . – do dziś nie przeprosili, nie wyrazili żadnej skruchy z tytułu swojej ówczesnej piramidalnej głupoty/pustoty.

A jaki to ma związek z nami UDS-ami, to spróbuję wyjaśnić poniżej . . .

Bo także my znamy takich różnych śpiochów miernych, biernych ale wiernych, którzy uzasadniali znane nam interpelacje posłów lub odpowiedzi na nasze pisma do RPO[3].

Żadnej wiedzy lub refleksji, tylko instrukcje od politycznych władz zwierzchnich . . . .

A ja wołam SOS, bo o tym jednym bandycie mówi cała Polska, a o tym, że nas od dawna traktują, jak Trynkiewicza nikt i nic nie mówi![4]

A nas jest około 10 tysięcy (!!!), a tych takich Trynkiewiczów jest tylko pięciu lub co najwyżej dziesięciu. A rwetes, a hałas, jakby świat się walił.

I nie chodzi mi o porównanie zagrożenia, jakie niesie ze sobą osoba Trynkiwicza lub jakie my generujemy swoim postępowaniem na SKP. Mnie chodzi tylko o fakt czysto prawny. Jeżeli ta mądrzejsza połowa Polski prawniczej uważa, że zatrzymanie Trynkiewicza „na leczenie?” po wyjściu z więzienia stanowi naruszenie uniwersalnej zasady Ne bis In idem, to dlaczego tak nie uważają w stosunku do art. 84 ust. 3 PoRD, gdy np. po odbyciu kary orzeczonej przez sąd karny, starosta odbiera nam dodatkowo uprawnienia na kolejne 5 lat, a sędziowie w postępowaniach odwoławczych to bezprawie w większości akceptują, bez mrugnięcia okiem, bez żadnej pogłębionej refleksji?

Odpowiedź na tak postawione pytanie wynika po części z naszej małej wiedzy o przysługujących nam prawach obywatelskich (np. nie znamy naszej Konstytucji). Ale jest też prawdą, że nie nagłaśniamy w sposób należyty tego krzywdzącego nasze środowisko faktu bezprawności działań naszej polskiej śpiącej administracji.

Żadna nasza organizacja nie wspiera dr. Wiesława Czerwińskiego – umywają ręce z niewiedzy i asekuranctwa, bojąc się resortowych urzędników transportowych. Takiej pogłębionej refleksji na temat tego zagadnienia – oczywiście! – nie możemy domagać się od TDT.

Ale zobaczcie, że nie wspiera tego problemu ITS, SIMP, SITK, PISKP, OSPWK, ZPP, Dekra, Tuv-pol, itd., itp., et’cetera, choć mają ku temu właściwe narzędzia.

Nie piszą o tym problemie W. Szan. Autorzy naszych UDS-owych branżowych podręczników, jakby nie rozumieli, czym jest np. brak przedawnienia dla naszego środowiska zawodowego, czym przyrównano nas do zbrodniarzy wojennych (sic!).

Udają, że nie rozumieją tego problemu także właściciele firm oferujących oprogramowania dla naszych SKP, choć niektórzy z nich walczyli już, niczym lwy, o sprawy mniej ważne dla naszego środowiska (zapewne domyślacie się, kogo mam na myśli).

Ale, czyż można im wszystkim się dziwić, jeżeli tzw. „normalności prawnej” nie domaga się nawet nasza własna organizacja, krew z krwi, czyli nasz OSDS[5]?

 

Więc już tylko SOS wołam „na puszczy?”,

I choć wokół przeważa tylko siła tłuszczy,

To nie tracę od ponad czterech lat nadziei,

Że coś się wreszcie zmieni.

 

Dziadek Piotra

————————-

P.S.

Jestem przekonany, w ślad za dzwoniącym do mnie kiedyś w tej tej sprawie Kolegą Wojtkiem, że walka o tą normalnośc prawną może być właściwym czynnikiem „sklejającym” nasze poszarpane środowisko. 


[1]    UDS, to pracownik SKP po państwowym egzaminie, czyli Uprawniony Diagnosta Samochodowy.

[2]    Ne bis in idem (łac.) – pojęcie wywodzi się bezpośrednio z cywilnego prawa rzymskiego. Dosłownie termin należy przetłumaczyć, jako „nie dwa razy w tej samej (sprawie)”. W terminologii prawniczej oznacza to zasadę, wedle której nie można orzekać/skazać dwa razy w tej samej sprawie. Obecnie pojęcie funkcjonuje zarówno w europejskich, jak i amerykańskich systemach prawnych.

[3]    RPO, to Rzecznik Praw Obywatelskich, którego pracownicy nie doczytali (nie douczyli się?) prawa międzynarodowego i konstytucyjnego na tyle, by pozytywnie zainteresowac się omawianym przez nas problemem.

[4]    Lub prawie nikt. Należy z tego grona ślepych i głuchych wyłączyć dr Wiesława Czerwińskiego, niektórych sędziów WSA w Bydgoszczy, mec Rafała Szczerbickiego, Kolegę Jakuba oraz paru innych naszych światlejszych PT Czytelników.

[5]    OSDS, czyli Ogólnopolskie Stowarzyszenie Diagnostów Samochodowych, które zawiązane zostało 1 lipca 2012 r., na bazie organizacyjnej, finansowej i osobowej wcześniej powołanego SDS (Stowarzyszenia Diagnostów Samochodowych).

 

Loading