To nie żarty

Rate this post
To nie są żarty
27/12/2012 13:41:38
Na przejedzenie świąteczne najlepsze są biegowe narty.Muszę Wam się przyznać, że jestem nieco zestresowany tym, że pomimo braku jakichkolwiek moich wpisów na tym blogu, Wy zaglądacie i zaglądacie, i klikacie na tę właśnie stronkę w Internecie. Nawet w święta . . . Czuję się z tym nieco . . . , jak by tu powiedzieć . . . – jak naciskany (???). No, sam już nie wiem . . .
Z drugiej strony patrząc, Moja Kochana Żonka twierdzi, że jak wziąłem na swoje barki ten obowiązek, to teraz mam siadać i pisać, bo ktoś tam po drugiej stronie siedzi przed kompem i czeka i czeka . . . (?). No, sam już nie wiem . . . ., to nie są żarty, bo żeby nawet w święta ponad 300 tzw. „wejść” dziennie?
Więc grzecznie słuchając Kochanej Żonki przysiadłem, żeby podzielić się z Wami ostatnimi moimi wrażeniami.
Święta mijają tradycyjnie, po polsku, przy suto zastawionym stole. Ale w dniu wczorajszym postanowiliśmy zrzucić nieco zbędnych kalorii i w tym celu pojechaliśmy sobie do Jakuszyc. Kiedyś tam kupiliśmy sobie tanie komplety używanych nart biegowych w komisie sportowym w Legnicy. I od tego czasu sprawiliśmy sobie z Żonką wiele przyjemności. Bo w Jakuszycach śnieg zalega nawet wtedy, gdy wokół już dawno stopniał.
Tak było i tym razem, czyli w dniu wczorajszym – wszędzie czarno, a na szlakach turystycznych do biegania – biało. I nieco tłoczno, a do tego różnojęzycznie, bo wielu mówiących po niemiecku i po czesku. Młodzi i starsi, duzi i całkiem mali w specjalnych sankach do ciągnięcia przez biegających na nartach rodziców. Są też mocno zaawansowani, biegający krokiem łyżwowym i całkiem „zieloni”, potykający się o własne narty. I wszyscy rozgrzani z różowymi policzkami z uśmiechem na twarzach, wielu kulturalnie pozdrawiających się na trasie, choćby kiwnięciem głowy – super.
I są też całkiem miłe niespodzianki. Bo odpoczywając sobie w połowie trasy zatrzymał się przy nas jakiś pan w naszym wieku. Rozpoznał mnie, bo kiedyś był moim klientem. Więc zamieniliśmy kilka grzecznościowych słów. Okazało się, że był z Lwówka Śląskiego, a zabrał się z autobusem PKS-u z Bolesławca, który wyjechał o godz. 8,oo i będzie wracał o godz. 15,oo. W ten sposób zrealizowało się stare przysłowie, że góra z górą – nawet w górach! – się nie spotka, a człowiek z człowiekiem tak.
Wszystkim Wam polecam takie oddolne inicjatywy zbiorowych wyjazdów, bo tak niewiele trzeba, aby połączyć przyjemne z pożytecznym: własne zdrowie, góry, ruch na świeżym powietrzu, piękne widoki. Ponadto warto też pamiętać, że „w zdrowym ciele zdrowy duch”.
Wróciliśmy do domu nim jeszcze zapadł zmrok. Przyjemnie zmęczeni i zadowoleni. A jak nam smakował świąteczny bigosik!!! Macie prawo zazdrościć.
Pozdrawiam Was
Dziadek Piotra
P.S.
To nie żarty,
gdy z przejedzeniem problemy,
najlepiej wtedy na narty,
na polanę do Jakuszyc biegniemy.
Bo wszyscy już dobrze wiemy,
że gdy wszędzie wokół topnieje,
tam śnieg się iskrzy, że oko się śmieje.

Loading