BRANŻOWA PSEUDO-EKOLOGIA

Rate this post

Branżowa pseudo-ekologia, czyli potrzeba ciągłego myślenia.

Właśnie odbywa się w Warszawie ważne międzynarodowe spotkanie – szczyt klimatyczny. A wychodząc do pracy każdy z nas czuje nosem i widzi oczami, co dzieje się ponad naszymi głowami, czyli co „wylata” naszymi kominami. I nie dziwią mnie protestujący, bo sam chętnie bym zaprotestował z ekologami na jakimś dachu, ale nieco stary jestem i  . . . – mam lęk wysokości.

I trudno, żeby ten problem rozwiązywali poeci lub jacyś geodeci (z TDT?). Więc wiadomo już, że to wszystko dzieje się za przyczyną naszych własnych inżynierów, wyuczonych na naszych politechnikach, którzy od pół wieku nigdy nie potrafili i nadal nie potrafią zagwarantować nam czystszego powietrza przy spalaniu węgla. I nie mówimy tu wcale o czystym powietrzu, tylko czystszym.

To taki ciekawy przejaw naszej wolności i demokracji, że często ludzie robią nie to, czego ich dobrze nauczono na politechnikach lecz to, do czego się nie nadają . . .  Sami znacie wielu inżynierów zajmujących się marketingiem, prawem lub jakimś lobbowaniem . . . .

Bo na ten przykład, w wielu naszych branżowych stowarzyszeniach udzielają się z marnym skutkiem różni inżynierowie, zamiast zająć się tym, czego ich nauczono za nasze, Nasze, NASZE, bo podatników (!) pieniądze.

Ale wracając do ekologii w naszej branży, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że na ten temat wiemy niewiele. Więc spróbujmy zastanowić się wspólnie, czy z ekologicznego punktu widzenia lepiej jest postawić na nowy samochód, czy też lepiej jest jeździć dotychczasowym (x-latkiem).

A nasze rozważania dotyczą faktu, że pozyskiwanie nowej energii staje się coraz droższe, z dnia na dzień.

Bo koszt energii na utrzymanie w sprawności większości dotyczasowego stanu pojazdów, choćby z uwagi na coraz lepsze materiały i komponenty zastosowane przy ich budowie oraz stosunkowo łatwą dostępność części zamiennych jest niższy niż koszt energii na budowę nowych fabryk pojazdów, na wieloletnie utrzymywanie tych fabryk i późniejsze utrzymanie i złomowanie wyprodukowanych niepotrzebnie pojazdów.

Zapominamy często, że koszt utrzymywania branżowych fabryk jest bardzo często niedoszacowany, gdyż jest przerzucany na społeczeństwo w ramach zwolnień podatkowych w tzw. strefach ekonomicznych. Z tego punktu widzenia, z punktu widzenia ekologii lepiej jest utrzymywać dotychczasowe stanowiska warsztatowe, zapewniające właściwy stan techniczny używanych od wielu lat pojazdów, niż budować lub utrzymywać fabryki nowych pojazdów.

A, tak na marginesie, to zapytam nieśmiało, w czym są lepsze nowe miejsca pracy w budowanej fabryce motoryzacyjnej, od dotychczasowych i likwidowanych w ten sposób miejsc pracy w warsztatach naprawy pojazdów używanych?

Warsztatowcy, obudźcie się wreszcie i zacznijcie działać, bo PZPM ciągle o tym problemie „zapomina(?)”!

Ten problem branżowej bezmyślności dla braku poszanowania energii dobrze ilustruje przykład z żarówkami „ekologicznymi?”, które narzucił nam Parlament UE (w zamian za otrzymane łapówki od producentów lub z głupoty). Ich właściwa utylizacja przekracza koszty produkcji i dystrybucji.[1]

Ilustracja branżowej bezmyślności jest także milczenie i tradycyjne śpiochowanie naszych ministerialnych urzędników w sprawie nowego i pseudo-ekologicznego czynnika do klimatyzacji – http://www.diagnostasamochodowy.pl/2013/n-rejestr-dla-klimy/ oraz „strzyżenie frajerów”[2] poniżej.

Bardzo wielu użytkowników aut – i nie były to tylko gwiazdy Hollywoodu – dało się namówić na Toyotę Prius, która mniej pali. Ale przed wyprodukowaniem i po zezłomowaniu kosztuje tyle energii, że cytując za GW:

jej ekologiczność warta jest funta kłaków”.

I trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że zamiast nowych samochodów hybrydowych należy kupować używane diesle, gdyż na ich produkcję nie trzeba już zużywać żadnej energii (sic!).

Ja wiem, i Wy wiecie, że trudno jest wymagać myślenia od jakichkolwiek telewizyjnych gwiazd, które kupiły Toyotę Prius, bo wystarczy, że te „gwiazdy” będą tylko „świeciły” (na ekranach).

Ale już trudniej będzie zrozumieć, dlaczego lobbyści z PZPM (Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego), w wielu wypadkach z wykształceniem inżynierskim, przekonują nas tylko do kupna nowych pojazdów (chociaż nie odbieram im prawa mieć na ten temat inne zdanie). Ale sami pomyślcie, czy jest ono uzasadnione. Bo ekologia, to tylko (albo aż!) myślenie,[3] którego tak wielu inżynierom – niestety! – brakuje.

pozdrawiam

dziadek Piotra

Scan nowa klima


[1]  GW nr 269, str. 20.

[2]    Auto Świat nr 13 (914) z dnia 25 marca 2013 r., str. 49.

[3]  „…zżymam się na mycie pudełek po jogurcie. One i tak pewnie trafią do spalarni odpadów, ale zanim pójdą z dymem, pociągną za sobą szklankę wody i kostkę węgla (na prąd!). Bo ktoś wydając zalecenie mycia kubeczków po jogurcie, nie pomyślał.” – Marcin Bójko, GW nr 269, str. 20.

Loading