KOLEDZY PISZĄ

Rate this post

Koledzy piszą o różnościach, w tym o nieprawidłowościach.

Kolega Kazik przysłał:

 

I. Łapówka za BT (?).

Dałeś łapówkę za przegląd? Możesz donieść bez kary…

Wczoraj, 13 października (11:54)

​Głubczyccy policjanci zwalczający korupcję wspólnie z kolegami z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu zatrzymali dwóch UDS-ów, którzy podejrzani są między innymi o przyjmowanie łapówek w zamian za potwierdzanie wykonania OBT. Może im grozić nawet do 10 lat więzienia.

Policjanci podejrzewają, że diagności podbijali przeglądy nie widząc nawet pojazdów. Nad sprawą nieuczciwych diagnostów z powiatu głubczyckiego pracowali kryminalni z głubczyckiej komendy i funkcjonariusze z Wydziału dw. z Korupcją  KWP w Opolu. Policjanci podejrzewali, że podczas badań technicznych pojazdów dochodziło do nieprawidłowości.

Zatrzymanie miało miejsce 1 października br., w trakcie ich pracy. Zatrzymani mają 56 i 58 lat. Pracujący nad sprawą policjanci podejrzewają, że mężczyźni co najmniej kilkanaście razy potwierdzali fakt wykonania OBT, nawet ich nie widząc. Chodziło o motocykle, samochody osobowe, naczepy, a także pojazdy rolnicze. Według śledczych w niektórych przypadkach diagności brali za to łapówki różnej wysokości. Policjanci zabezpieczyli znajdujące się w stacji diagnostycznej komputery i twarde dyski.

Zatrzymani mężczyźni usłyszeli już zarzuty związane między innymi z tzw. biernym łapownictwem, za co grozi im do 10 lat pozbawienia wolności. Prokurator zastosował wobec podejrzanych policyjny dozór oraz poręczenia majątkowe, a także zakazał wykonywania zawodu diagnosty.

Sprawa może mieć charakter rozwojowy.

Przypominamy, że osoby, które wręczyły korzyść majątkową lub osobistą i zawiadomiły o tym fakcie organ powołany do ścigania przestępstw, nie podlegają karze (art. 229 § 6 Kodeksu Karnego).[1]

– – – – – –

A w rozmowie z Panią Rzecznik tamtejszej Policji uzyskałem zapewnienie, że dowiemy się jeszcze czegoś więcej, ale nie teraz, bo sprawa ma charakter rozwojowy. DP

 

II. Nowe obowiązkowe wyposażenie pojazdów.

Mateusz Pietruszka | 10 października 2014 08:05

Oto nowe, obowiązkowe wyposażenie samochodu

O tym, że politycy lubią nas na siłę uszczęśliwiać wiadomo nie od dzisiaj. Tym razem chodzi tu o sprawę dotyczącą zmian w wyposażeniu obowiązkowym naszych samochodów. Wchodzą one w życie już niedługo bo 1 listopada i obejmą wszystkie nowe auta zakupione po tej dacie.

Wbrew pozorom nie są to wcale małe zmiany. Jak się można zatem domyślić, przez takie obostrzenia ceny samochodów raczej wzrosną. Do tego, w niektórych przypadkach, kierowcy będą musieli się liczyć z większymi kosztami eksploatacji.

Na liście znajduje się system monitorujący to, czy wszyscy pasażerowie samochodu mają zapięte pasy. Zgodnie z dyrektywą, kierowca ma być informowany o tym sygnałem zarówno świetlnym jak i dźwiękowym. Informacja ta ma zgasnąć (i ucichnąć) dopiero wtedy, kiedy wszyscy znajdujący się w pojeździe zapną pasy. To bez wątpienia plus i rzeczywiście może wpłynąć pozytywnie na statystyki wypadków, w których giną ludzie zapominający o tej czynności. Sygnalizowanie jest z reguły na tyle irytujące, że nie ma mowy o dłuższej przejażdżce bez uciszenia tego systemu.

Unia chce też aby każde nowe auto miało przynajmniej dwa fotele ze zintegrowanymi zaczepami ISOFIX. W skrócie – użytkownik pojazdu powinien być w stanie przewieźć bezpiecznie dwójkę dzieci w fotelikach. Nie jest to jednak jakaś specjalna zmiana, ponieważ większość pojazdów oferowanych obecnie na rynku już coś takiego posiada. Pytanie jednak, co w sytuacji jeśli samochód ma tylko dwa fotele? Wbrew pozorom takich aut nie jest mało: Ferrari F12berlinetta, Lamborghini Huracan, Smart ForTwo, Renault Twizzy, Mazda MX-5, Jaguar F-Type itp.

Ciekawą zmianą ma być konieczność montownia wzmocnionego oparcia tylnej kanapy. Chodzi o to aby przedmioty znajdujące się w bagażniku nie znalazły się w kabinie w razie zderzenia czołowego. Jest to pomysł jak najbardziej słuszny. Większość kierowców jest nieświadoma takiego zagrożenia. Powinni wiedzieć o tym szczególnie ci, którzy montują wzmacniacze audio, w bagażniku, właśnie na oparciu tylnej kanapy. W takim przypadku, czołowe zderzenie może skończyć się poważnymi obrażeniami kręgosłupa (jeśli nie śmiercią).

Urzędnicy uważają też, że kierowcy nie potrafią zmieniać biegów. W samochodach, które opuszczą salony po 1 listopada ma być zatem obowiązkowo zamontowany system podpowiadający kiedy zmienić przełożenie. Ma to sprawić, że ilość szkodliwych gazów emitowanych do atmosfery będzie mniejsza – podobnie jak zużycie paliwa. My, jako kierowcy, wiemy jednak dobrze, że najlepszą podpowiedzią odnośnie tego czy zmienić bieg jest odgłos silnika.

Osoba siadająca za kółko powinna umieć ocenić na podstawie natężenia dźwięku czy przełożenie należy zmienić teraz czy jeszcze nie. Taki system nie jest już jednak nowością i można go spotkać w wielu autach. Niestety jego wskazania często mijają się z rzeczywistością i zamiast ograniczyć wydatki na auto (paliwo), musimy się przygotować na ich zwiększenie. Wszystko przez to, że zbyt wczesna zmiana biegu (którą może sugerować komputer) negatywnie wpływa na zużycie niektórych elementów – np. koła zamachowego.

W nowym rozporządzeniu możemy jeszcze przeczytać o tym, że każde nowe auto będzie musiało zostać wyposażone w system kontroli ciśnienia w ogumieniu. Właściciele samochodów wyższej klasy znają to już od co najmniej kilku lat. Tam często było to elementem wyposażenia standardowego. W autach najtańszych – nie. Obowiązkowe instalowanie tego systemu ma pomóc w zaoszczędzeniu paliwa. Nieodpowiednio napompowane koła przyczyniają się bowiem do wzrostu zużycia paliwa, gorszej trakcji i nadmiernego zużycia opony. Według Unii, aby tego uniknąć, trzeba mieć specjalne czujniki w kołach. Naszym zdaniem wystarczą jednak oczy. Ktoś, kto ma prawo jazdy, powinien być w stanie ocenić (bez pomocy komputera) czy koła są odpowiednio napompowane.

Niestety taki wymóg to nie tylko droższy samochód (te czujniki jednak swoje kosztują), ale również droższa wymiana opon. Serwis będzie musiał mieć specjalny sprzęt do sprawdzenia czy czujnik działa i jego ewentualnej kalibracji. Do tego dojdzie jeszcze koszt wymiany kompletu uszczelek i zaworów jeśli mamy inne felgi na zimę, a inne na lato. Nie wspominając już o ewentualnej awarii. Według oponeo.pl, kierowca powinien przygotować się na wydatek około 300 zł za nowy czujnik plus koszty montażu i aktywacji.

W lepszej sytuacji są ci, których auta w inny sposób monitorują napompowanie koła (np. różne modele koncernu Volkswagena). W tym przypadku do pomiarów wykorzystuje się stosowane w systemach ABS i ESC czujniki prędkości kół. Poziom ciśnienia ogumienia obliczany jest na podstawie wibracji lub obrotów kół.[2]

Loading