WRÓCIŁEM

Rate this post

Wróciłem z Bieszczadu do rzeczywistości, i to mnie trochę stresuje, a trochę złości.

Nie wiem, czym to jest spowodowane, że nieomal każdy powrót do rzeczywistości jest przykry i trudny. A każdy dzień po urlopie tak nudny . . .

Tam, w dalekim (dla mnie) Bieszczadzie było tak inaczej, tak zielono, ten zdrowy wysiłek, a potem mocny sen do rana, tak cicho, tak pięknie, te niskie ceny (!), ta pogoda, ci przemili Ludzie i Wędrowcy na szlakach, te niezapomniane Połoniny, i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze.

A tu maszszsz, jak z liścia w twarz. Ledwie wróciłem, a . . . .

 

I. 130 zł za trzy minuty.

Wróciłem ledwie, a Szefostwo mojej SKP się burzy twierdząc, że to jakiś skandal i dziadostwo. Bo zjawił się serwisant od kasy fiskalnej i zażyczył sobie 130 zł za jej obowiązkowe sprawdzenie, które trwało aż całe . . . – 3 minuty (sic!). Gdy do tego dodamy jeszcze dwie minuty grzecznościowych zwrotów na przywitanie i na pożegnanie, to razem wyjdzie jakieś niecałe 5 minut.

Ale to i tak za dużo za tę robotę, gdy weźmiemy pod uwagę, że nasze OBT nie trwa 5-ciu minut i nie kosztuje 130 zł!

To oczywisty skandal i głupota tych, którzy o tym przesądzili oraz tych wszystkich, którzy się na to zgodzili.

Ale, może to nie o to chodzi, że oni biorą za dużo?

Może tu chodzi tylko o to, że to my bierzemy za mało?

 

II. Niemiecka wpadka, czyli jak Niemcy schodzą na psy.

Całkiem niedawno, bezpośrednio przed moim wyjazdem do Bieszczadu nasza firmowa lawetka przywiozła na warsztat pojazd niemieckiego klienta, któremu odpadło koło na autostradzie (luz na sworzniu). Na szczęście pojazd wylądował tylko w rowie i nikomu nic się nie stało. Nasi Policjanci oczywiście uznali to za przypadek losowy . . . . (?), odstępując od próby ukarania kogokolwiek (?).

A najciekawsze jest to, że ostatnie miemieckie OBT (TUV) miał przed trzema miesiącami. Więc ten nasz niemiecki kolega nie zauważył tej (drobnej?) usterki (poniżej foto). A może oni nie wiedzą, czym jest BRD?

No cóż, sypie się sypie niemiecka rzetelność . . . .

A, gdy wróciłem, to jeszcze ta ostatnia wpadka Volkswagena z fałszowaniem wyników eko testów (!!!). bomb 

W tym kontekście przypomniała mi się historia, gdy przed dwoma laty zapraszaliśmy przedstawicieli fabryki VW z Polkowic na naszą Konferencję Transportową w Legnicy poświęconą ekologii. Była wstępna zgoda na to, aby wypowiedzieli się na temat norm ekologicznych w swoich silnikach. I w nieomal ostatniej chwili odmówili uczestnictwa . . .

Teraz rozumiem dlaczego . . . .

sad

III. Stojąc przed jakąś SKP.

Powroty z podróży (nie tylko z kierunku Bieszczadu) mają to do siebie, że trafiamy często na interesujące zdarzenia. Ciągniki rolnicze bez świateł, jeżdżące złomy, kopcące strasznie pojazdy, nielegalne pojazdy do przewozu dłużycy (zdaniem dyr. J. Króla – konferencja w Karpaczu w grudniu 2014 r.). I choć nie było tego dużo, to jednak zapada jakoś dziwnie w pamięć. Może dlatego, że wracałem do naszej siermiężnej rzeczywistości?

Ale też zdarzyło mi się zatrzymać przed jakąś małą i ślepą (bez przejazdu) PSKP w centrum miasta i należącą do sieci Speed Car. Nasz pracujący tam kolega ma problem, bo jest ona tak krótka, że wjazd pojazdu na pierwsze urządzenia powoduje, że nie można zamknąć bramy. W ten sposób wszystko dzieje się na oczach przechodniów i ewentualnie zainteresowanych obserwatorów (np. z konkurencji, z wolnych mediów, itd., itp., et’cetera).

No coż, taka „otwartość” jest godna polecenia, gdyby nie to, że . . . .

No właśnie, ta pobieżna identyfikacja, brak pomiaru ciśnienia w oponach. Ja wiem, że wielu z nas ma miarę w oczach lub wyznaczoną linię na ścianie do sprawdzenia poziomu świateł, ale ten wiecznie stojący w narożniku przyrząd do pomiaru świateł źle wróży ewentualnej kontroli (tajemniczy lient?). No i te 15 minut na każde z trzech obserwowanych BT . . . .

Jeśli tak to wygląda, to po co to obowiązkowe tygodniowe szkolenie w siedzibie firmy dla każdego nowego pracownika tej sieci  SKP?

Bardzo Was proszę, nie ryzykujcie już więcej!!!

Trudny jest powrót do rzeczywistości.

I pozdrawiam

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – – – – – – – –

P.S.

słowo moje daleko nie sięga, to tylko skiba ugorom wydarta” (częściowa parafraza, albowiem w oryginale: „poezja moja…) – Ryszard Szociński, który jest dla mnie niczym Stara Strzecha Bieszczadu lub Nasz Ataman na Bieszczadzie i kojarzy mi się z ostatnią z najpiękniejszych tamtejszych Kapliczek.

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

WP_20150904_001[1]WP_20150904_002[1]

Loading