TDT DOŁUJE BRANŻĘ

Rate this post

TDT i DTD (resort transportu) rozkłada lub co najmniej dołuje branżę – ze strachu!

Tak bardzo się boją, że się pochowali (do mysich dziur?) i nie wychodzą z własnych biur. Prawdopodobnie także strach spętał im nie tylko nogi, ale i zdolność racjonalnego myślenia (?). Bo, jak mówi stary żołnierz Stach, zawsze najgorszym doradcą jest właśnie strach!

Na początku dość spokojnie czytam sobie ten artykuł dr. Marcina Barankiewicza z PISKP pt. „Okres przejściowy dla zdających egzaminy” (Serwis Motoryzacyjny nr 5/2020, str. 8 – 9). Ale ten spokój trwał do momentu, gdy przeczytałem m.in., że na egzaminy w TDT czeka ok. 1700 kandydatów do zawodu insp. UDS-a (sic!). Bo do tego przecież – każdego dnia – nasza stosunkowo stara branża się jeszcze bardziej starzeje. A po ilości ogłoszeń poszukujących pracownika na SKP widać, że pracodawcy nowego narybku wypatrują, niczym kania dżdżu. Czyli każdy dzień zwłoki w egzaminach TDT, to dotkliwe uderzenie w miękkie podbrzusze naszej branży…..

Czy to jest jakaś zemsta na prowadzących SKP . . . . – ? Jak myślicie (?), że jednak chyba . . . . . . – nie?

Dla mnie jest to prawdopodobne, bo resortowi urzędnicy od wielu lat kopią dołki pod naszą branżą.

Ale zastanówmy się nad tym problemem przez chwileczkę, no jeszcze troszeczkę . . .

Czy my dla nich jesteśmy ten gorszy sort, że nam kazali pracować, gdy sami się pochowali?

Przecież sposób przeprowadzania egzaminów przez TDT jest od wielu lat bezpieczny, także pod kątem wymogów walki z koronawirusem!

Zdających testy na dużej sali jest niewielu, każdy siedzi przy odrębnym stoliku i w bezpiecznej odległości. Do tego jeden – dwóch egzaminujących. Gdzie tu zagrożenie, gdy liczebność grup (np. uczestników wesela) może liczyć 150 osób.

A ponadto, co to za problem dla panów z TDT zbadać każdemu egzaminowanemu temperaturę? Mnie temperaturę zmierzyła fryzjerka, gdy wreszcie niedawno udało mi się ostrzyc włosy.

Przecież egzamin praktyczny także można przeprowadzić w podobnie bezpieczny sposób. Wystarczy każdemu z egzaminowanych wyznaczyć stosowną godzinę, na którą ma przyjść na egzamin.

Ponadto istnieje możliwość zdawania tego egzaminu przez internet (przynajmniej w znacznej jego części).

Czy to przerasta możliwości organizacyjne (i intelektualne?) TDT i nadzorujących ich urzędników DTD (resortu transportu)?

Jak czytamy na internetowych stronach PISKP, w Dzienniku Ustaw z 2020 roku, pod pozycją 899 zostało opublikowane rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 15 maja 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szkolenia i egzaminowania diagnostów oraz dokumentów z tym związanych. Rozporządzenie to weszło w życie z dniem 22 maja 2020 r.: „Zgodnie ze zmienionym rozporządzeniem jeżeli terminy, o których mowa w §9 ust. 1, §11 ust. 4 i §15 ust. 5, (terminy 6 miesięczne umożliwiające zaliczenie egzaminu) wypadają w okresie obowiązywania na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonych w związku z zakażeniami wirusem SARS-CoV-2, terminy te ulegają wydłużeniu do upływu 90 dni od dnia następującego po dniu odwołania tego stanu, który obowiązywał jako ostatni.1

W ten sposób TDT uzyskał kolejne alibi do dalszego odwlekania egzaminów dla kandydatów do naszego zawodu insp. UDS-a. Więc kandydaci (a także pracodawcy i właściciele SKP zainteresowani pilnym zatrudnieniem pracowników) niecierpliwie czekają do ogłoszenia o odwołania koronawirusa (stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii), a gdy już ten fakt wreszcie nastąpi, to potem TDT ma jeszcze 90 dni. No faktycznie, tyle czasu nic nie robią. Ciekawe, czy biorą za to czekanie pieniądze na wypłaty?

Bo, gdy rozważano dla młodzieży szkolnej tzw. „roczny urlop dziekański”, to rządu nie stać było na wynagrodzenia dla nauczycieli, którzy w ten sposób mieli nie świadczyć pracy. Dlatego z tego (rozrzutnego?) pomysłu zrezygnowano i kazano młodzieży uczyć się zdalnie, czyli za pośrednictwem internetu2.

Z tego można wnosić, że dla Nauczycieli nie było, ale dla TDT jest.

No, super . . . . (?).

Mam mieszane uczucia pisząc o tym problemie. Bo to nie trochę nasz interes. Czym mniej nas pracowników na SKP, tym możemy liczyć na większe apanaże (pobory + dodatki). Ale ważny jest interes całej branży.

Ponadto musimy wiedzieć, że gdy nadzwyczajna sytuacja powoduje, że uposażenia nam dziwnie szybko rosną, to musimy spodziewać się także, że gdy już sytuacja wróci do normy, to i te atrakcyjne wynagrodzenia mogą spaść. A wówczas będzie to przykra niespodzianka dla wielu z nas. A po co?

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

2 zgubiono przy tym 15% młodzieży, z którą nie wiadomo co się dzieje

Loading