NIE MAMY PRAWA DO PROTESTU?

Rate this post

Nie mamy prawa do protestu?

Co jakiś czas wracam do tej tematyki, za co przepraszam „starych” PT Czytelników naszego Informatora. Ale to nie ja inicjuję tego typu dyskusję. Być może jest to spowodowane faktem, że do naszego zawodu trafia coraz więcej Młodzieży, która ma prawo nie znać naszych dyskusji sprzed lat . . .

Chodzi o to, że od dawna niektórzy nasi Koledzy w różnych komentarzach na branżowych internetowych forach ponownie odmawiają nam prawa do jakiegokolwiek protestu. Najczęściej prezentowanym stanowiskiem jest to, że to właściciele SKP (miękiszony?) powinni sami się wreszcie zjednoczyć i wspólnie przedsięwziąć działania, które poprawią ich sytuację. A oni tego nie robią, więc co nas obchodzą ich problemy (?). Bo nasze środowisko zawodowe nie ma z tym nic wspólnego i „nas proszę w to nie mieszać”, np. „Jaki interes mają widzieć w tym diagności? (…), miękiszony-pracodawcy”1, itd., itp., et’cetera.

Z tego pytania może też wynikać, że jakaś grupa naszych Kolegów – odmawiając nam prawa do Protestu – uważa, że w naszym zawodzie jest od dawien dawna wszystko dobrze i w najlepszym porządku, i to od 2004 r. (sic!).

A ja mam wątpliwości i uważam, że w każdej grupie zawodowej są jakieś miękiszony, także wśród nas.

Niejeden raz już odpowiadałem także na to pytanie o to, jaki mamy w tym interes, aby protestować z właścicielami naszych SKP. Bo, po pierwsze i najważniejsze: sami nie potrafiliśmy i nie potrafimy!

Ale nie tylko to i nie tylko dlatego ponownie sięgnąłem po tę tematykę. Bo także z uwagi na fakt, że od dekady nasze problemy tylko nabrzmiewają (niczym ropień!), więc dlatego musi znaleźć się kolejna i ponowna odpowiedź.

Więc już odpowiadając wprost na zadane wyżej pytanie informuję najuprzejmiej jak potrafię, że w naszym zawodowym interesie leży naprawa wszystkich, Wszystkich, WSZYSTKICH elementów naszej branżowej układanki/sytuacji:

  • producentów urządzeń stanowiących wyposażenie naszych SKP,

  • właścicieli SKP,

  • nadzoru na naszą pracą,

  • nadzoru nad funkcjonowaniem SKP,

  • jakości obowiązującego nas Prawa.

Bo każdy ten element ma bezpośredni wpływ na naszą codzienną pracę. I chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Wystarczy, że postaracie się przypomnieć (głównie sobie!), kiedy ostatnio gościł u Was na SKP serwis lub kiedy ostatnio wymieniono jakiekolwiek zużyte urządzenia na nowe.

Ale nie tylko to, bo czyż nie denerwują Was już rozbieżne interpretacje obowiązującego nas Prawa w sąsiednich powiatach?

A może już Wam nie przeszkadzają co-kwartalne afery na naszych SKP, z którymi nie potrafiliśmy sobie poradzić od dwóch dekad? Nadal liczycie, że problem umrze śmiercią naturalną? Za kolejne 10 lat?

Być może, że tylko mi już zależy na tym aby, gdy padnie słowo „diagnosta” nie kojarzono z nim słów „przestępstwo, wirtualne BT, łapówka, poświadczenie nieprawdy” itd., itp., et’cetera.

Być może, że już tylko mi zależy na tym, aby naszych Kolegów nie przymuszano do BT, które są jawnym przestępstwem, a z czym nie potrafimy sobie poradzić także od dwóch dekad – być może.

Ale z takimi „brudnymi” problemami jest, jak ze sprzątaniem. Trzeba wreszcie od czegoś zacząć, od jakiegoś kąta, od któregoś pokoju. To może być także waloryzacja Cennika BT. Trzeba wreszcie przełamać (siłą?) opór resortu transportu (DTD) i MI przed systematycznym wprowadzaniem pozytywnych zmian w naszej branży. Przecież my też czekamy na normalizację naszej codziennej pracy. Ona nie może być już dłużej „pracą sapera”!

Sami widzicie wokół, co się dzieje w naszej branży.

Widzicie sami, jak wielu z nas opuściło zawodowe szeregi. Jest prawdą, że to nie jest zawód dla wszystkich. Część zrejterowała, bo nie chciała walczyć o zawodową godność. Często nie wiedzieli jak walczyć, nie mieli organizacyjnego wparcia, nie mieli z kim walczyć. Niektórym zabrakło zimnej krwi, inni nie wytrzymali psychicznie (kolejne miękiszony?). Jeszcze inni postanowili opuścić Kolegów, żeby posmakować czegoś innego lub odeszli dla większej kasy. 

Choć wielu z nas ma także uprawnienia do kierowania nie tylko pojazdami kat. B, to jednak kierowcom jeszcze lepiej płacą, niż nam. Być może, że tylko mi to przeszkadza, być może.

I z tego punktu widzenia faktycznie, po co protestować, gdy nie ma o co, prawda (?). Bo ci wszyscy, którym to przeszkadzało już odeszli z zawodu. A pozostali tylko tacy, którym ten bajzel odpowiada, bo się do niego przyzwyczaili, prawda?

Więc my też nie mamy po co protestować?

Pyta i pozdrawia

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

 

Loading