POSEŁ DOBROMIR SOŚNIERZ O BRANŻY

2/5 - (1 vote)

Poseł Dobromir Sośnierz (Konfederacja) – spoza składu podkomisji:

Spróbuję się odnieść do kilku rzeczy, które tu padły.

Pan minister powiedział, że póki co stacje te jeszcze się opłacają. Zgodnie z dewizą rządu, która brzmi: „Co by tu jeszcze spieprzyć?”, wyprawiamy się na nowe terytorium, które jeszcze działa, po to, żeby przestało działać. To jest wyprawa łupieżcza. Jak wikingowie co roku wypływali na wiosnę, żeby złupić jakąś wioskę, tak i rząd. Niestety zaletą wikingów było to, że ich wyprawy zdarzały się rzadziej niż te rządowe.

Mamy dziurę.

Pan minister stwierdza, że mamy rzekomą lukę między pojazdami, za które opłacone jest OC, a tymi, które przechodzą badania techniczne. Jest dokładnie odwrotnie, w drugą stronę. Mamy lukę złodziejską.

Część ludzi jest zmuszana do niesprawiedliwego haraczu na rzecz ubezpieczycieli za pojazdy, którymi nie jeździ, których nie użytkuje. Tu mamy lukę, taką, że np. muszę w tej chwili płacić za dwa pojazdy, którymi nie jeżdżę, bo nie mogę, bo one są zepsute. To jest moja sprawa, dlaczego ich nie naprawiam, żeby mnie pan tutaj nie egzaminował po raz kolejny. To jest moja sprawa, dlaczego ich nie naprawiam. Nikomu nic do tego. Kupiłem sobie, nie jeżdżę, a muszę płacić.

Miliony ludzi, może nie miliony, bo zaraz pan się przyczepi i będziemy się zakładać, może setki tysięcy ludzi są zmuszane do płacenia OC za jakąś starą przyczepę, za jakieś auto, które trzyma z sentymentu. To w tę stronę mamy lukę. Jeden obowiązek niesprawiedliwie nałożony na obywateli nie jest usprawiedliwieniem kolejnego niesprawiedliwego obowiązku, który teraz ma być wyrównany w imię rzekomej luki.

Tę lukę możemy zdefiniować wyłącznie jako różnicę między tym, co pan minister chciałby, żeby instytucje państwowe zbierały od obywateli, a tym, co zbierają faktycznie. Jeśli tak zdefiniujemy lukę, to ona niewątpliwie istnieje i obawiam się, że rozmiary ma nieskończone.

Jaka metodologia przyświeca więc ustaleniu tej luki?

Pan minister powiedział to najlepiej: „W moim odczuciu ta luka istnieje”, czyli nie ma żadnych badań, są wyłącznie jakieś domniemania, które pan postawił, zestawiając dwie liczby. W pana odczuciu coś tu nie bardzo, bo tych pojazdów chyba trochę jeździ. Gdzie są badania? Zróbcie takie, wyrywkowe badania, kierując na nie ileś, np. tysiące, pojazdów. Jak się potwierdzi to, czy faktycznie jeżdżą, czy nie jeżdżą? Jakie dane za tym przemawiają?

Samo tylko porównanie jakiegoś zbioru aut, które mają opłacone OC, ze zbiorem aut, które nie mają opłaconych badań, wcale o tym nie świadczy.

To są wyłącznie pańskie domniemania, że mamy jakąś lukę aut, które jeżdżą. Pewnie jakieś się zdarzają, ale, znowu, nie ma żadnego powodu, żebym np. ja za moje niejeżdżące auto płacił tylko dlatego, że ktoś być może jeździ swoim nieopłaconym, niezbadanym autem.

To nie jest odpowiedzialność zbiorowa!

Nie mam zamiaru płacić za czyjeś błędy. To ten człowiek niech zapłaci. Niech pan minister go złapie, wskaże go, a nie robi tak, że mam teraz płacić kolejną opłatę, która jest bez sensu.

Powodów, dla których tej opłaty się nie płaci, może być mnóstwo.

Może być tak, że ktoś np. wyjechał za granicę, nie użytkuje tego auta, bo nie ma jak go użytkować, może jest ciężko chory, umierający, może nie stać go na naprawę tego auta, bo czasami naprawa może być bardzo kosztowna.

To rejestrowanie, o którym pan minister wspominał, jest tylko z określonych przypadków. Już na etapie procedowania wyliczałem panu różne przykłady, których tam nie ujęliście. To np. zatarcie silnika. To jest bardzo kosztowna naprawa, która nie jest w tym wyliczona.

Powiedział pan, że może na etapie Senatu dodamy tę poprawkę.

U nas oczywiście odbyły się trzy czytania w dwa dni, więc nie zdążyliśmy przygotować poprawki, więc powiedział pan: „Może poprawimy w Senacie”. Nie poprawiliśmy. Nadal nie ma takiej możliwości, poza tym możliwość wyrejestrowania jest tylko czasowa. To tu jest błąd, tu jest luka: nie mogę po prostu przyjść i powiedzieć, że już nie chcę tym autem jeździć i je wyrejestrowuję. Powinienem mieć takie święte prawo, bo to jest moja sprawa, czy jeżdżę autem, czy nie. Może być brak części. To auto może pechowo zepsuć się w dniu poprzedzającym przegląd i naprawa może trwać trzy miesiące, a nie miesiąc. Może tak być? Może być brak części, może to być bardzo skomplikowana naprawa, to może trwać.

Dlaczego ktoś ma być za to karany?

Pojazd może być zatrzymany np. przez jakieś służby.

Ostatnio rozmawialiśmy o przykładzie przedsiębiorcy, który został ukarany za nie swoje winy, za to, że prowadził wypożyczalnię samochodów, bo ktoś użył samochodu niezgodnie z prawem. To było zresztą drobne przekroczenie, ale zupełnie niemające wpływu na działalność tego przedsiębiorcy. Na to przedsiębiorca nie miał wpływu. Ten pojazd został zatrzymany. Do dzisiaj, przez dwa lata, trzymany jest na parkingu.

Teraz zgodnie z tym on nie dość, że musi spłacić OC, niesprawiedliwie, nie mogąc użytkować auta, bez żadnej swojej winy, będzie musiał zapłacić za badania techniczne albo karę za brak ich wykonania, bo przecież nie może tym autem pojechać, bo auto jest zabezpieczone na parkingu. Nie może tego zrobić, po prostu. Dostanie znowu karę za nieswoje winy.

Życie jest skomplikowane.

Pan przewodniczący zdziwił się tym, jak głupie mamy przepisy, np. tym, że nie można wyjechać autem na jazdę testową, bo regulujemy mnóstwo rzeczy na sztywno. Całą złożoność życia próbujemy opisać za pomocą ustaw i tak to się potem kończy, że nie pomyśleliśmy o tym, że w związku z tym nie będzie się dało zrobić jazdy próbnej, a teraz nie pomyśleliśmy o tym, że za chwilę to auto w ogóle nie będzie mogło przejść przeglądu.

To jest skutek nadregulacjonizmu.

To jest skutek tego, że próbujecie żąć tam, gdzie nie posialiście.

To jest podstawowy problem, że motywacja tak naprawdę jest fiskalna.

Ideologię, że robi się to dla bezpieczeństwa, jakoś się do tego dorabia, ale tak naprawdę chodzi o to, żeby wycisnąć więcej pieniędzy z obywateli. Teraz nie muszą płacić, bo nie ma sankcji za niezrobienie tego badania, a teraz będą musieli.

To jest podstawowa sprawa.

Kolejna sprawa jest czysto legislacyjna.

Mam pytanie do Biura Legislacyjnego. Nowe przepisy wprowadzają pojęcie „wyznaczonej daty”. To pojęcie jest obecne tylko w nowych przepisach, chyba że źle poszukałem, to proszę mnie poprawić. Nigdzie w tych przepisach nie jest to zdefiniowane. Domniemanie, że wyznaczoną datą jest data upływu terminu ważności, jest tylko domniemaniem, tak? Tego nigdzie nie ma w ustawie. Czy moja wątpliwość jest słuszna? Proszę o interpretację.

Pan minister powołuje się na to, że jest to wdrożenie dyrektywy. Już wypomniano, że wdrożenie dyrektywy mogłoby odbywać się dużo skromniejszymi środkami i jest niestety tak, że mamy dwa nieszczęścia. Nie dość, że co chwilę spadają na nas durne dyrektywy, to jeszcze rząd każdą durną dyrektywę traktuje jako pretekst do tego, żeby wsadzić swoje trzy grosze i uchwalać kolejne złe przepisy. Jak nie z jednej, to obrywamy z drugiej strony.

To chyba tyle, jeśli chodzi o moje uwagi.

Przede wszystkim chciałbym dowiedzieć się, dlaczego nie wykonano żadnych realnych badań, które dowodziłyby, że zjawisko naprawdę istnieje, że jest poważne i że wymaga interwencji ustawodawczej, i dlaczego jako człowiek, który nic nikomu nie zawinił, mam płacić jakieś kolejne opłaty za cudze winy.1

– – – – – – – – – – – – – – – – –

1 zapis przebiegu posiedzenia Komisji Infrastruktury – podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy – PoRD oraz niektórych innych ustaw (druk nr 2540) (nr 2), 4 października 2022 r.

Loading