Co rano w pośpiechu na SKP wpada, zziajana,
bo córeczka chora i kolejki w ZOZ-ie, itp.,
taka miła czarnulka, w czerwony kubraczek ubrana.
To nasza koleżanka Pani Marta, Martunią zwana.
Potem pogaduszek chwila o super ważnych sprawach,
że klient płaci lub nie, a potem znowu kawa…
I nim się obejrzysz kolego, kończy się nasza zmiana,
i ubiera się szybko, bo mąż czeka a córeczka w przedszkolu,
i wychodzi, szczupła czarnulka w czerwony kubraczek ubrana.
I podobnie na drugi dzień, gdy z uśmiechem na SKP wchodzi
w czerwony szaliczek ciepło okutana, jej oczy się śmieją,
to ona właśnie, nasza czarnulka – Martunią zwana.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to serce,
co trochę zamiera, gdy ta czarnulka z wdziękiem,
w czerwonej czapeczce, dzień w dzień
drzwi na SKP raz zamyka, a raz szeroko otwiera.
I bujałem w obłokach, aż do tego rana,
gdy zaraz po wejściu zapytała
„a co tam u Piotra słychać, jak tam wnuczek pana”.
Zbladłem chyba trochę, a potem usiadłem zaraz,
i lata mi się przypomniały i niegdysiejsze podboje
i posmutniałem…, a ona zrozumiała….
I od tego czasu w przyjacielskiej komitywie
dwa kumple na SKP, para z nas dobrana
„pan dziadek” jak mnie nazywa i szczupła czarnulka,
w czerwony kubraczek ciepło okutana.
dP
|
gru 22 2010
Koleżanka, w czerwony kubraczek
Co rano w pośpiechu na SKP wpada, zziajana,
bo córeczka chora i kolejki w ZOZ-ie, itp.,
taka miła czarnulka, w czerwony kubraczek ubrana.
To nasza koleżanka Pani Marta, Martunią zwana.
Potem pogaduszek chwila o super ważnych sprawach,
że klient płaci lub nie, a potem znowu kawa…
I nim się obejrzysz kolego, kończy się nasza zmiana,
i ubiera się szybko, bo mąż czeka a córeczka w przedszkolu,
i wychodzi, szczupła czarnulka w czerwony kubraczek ubrana.
I podobnie na drugi dzień, gdy z uśmiechem na SKP wchodzi
w czerwony szaliczek ciepło okutana, jej oczy się śmieją,
to ona właśnie, nasza czarnulka – Martunią zwana.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to serce,
co trochę zamiera, gdy ta czarnulka z wdziękiem,
w czerwonej czapeczce, dzień w dzień
drzwi na SKP raz zamyka, a raz szeroko otwiera.
I bujałem w obłokach, aż do tego rana,
gdy zaraz po wejściu zapytała
„a co tam u Piotra słychać, jak tam wnuczek pana”.
Zbladłem chyba trochę, a potem usiadłem zaraz,
i lata mi się przypomniały i niegdysiejsze podboje
i posmutniałem…, a ona zrozumiała….
I od tego czasu w przyjacielskiej komitywie
dwa kumple na SKP, para z nas dobrana
„pan dziadek” jak mnie nazywa i szczupła czarnulka,
w czerwony kubraczek ciepło okutana.
dP
By diagnostasamochodowy • Rymowanki, diagnostyczne układanki 0