ZAKASAĆ RĘKAWY . . .

Rate this post
Zakasać rękawy trzeba, gdy . . .
04/09/2012 08:55:11

Wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to . . . . 
– trzeba zakasać rękawy i . . . . (?)

      Mam kłopot, aż mi wstyd nieco o tym pisać, bo to sprawa tak przyziemna, że aż nie dla Was. Uważni P.T. Czytelnicy zauważyli zapewne, że raz po raz iskrzy, a raz po raz dochodzi do ostrych starć w komentarzach do moich wpisów.

Przez jakiś czas czułem się odpowiedzialny za ten (brzydki) stan rzeczy, szczególnie, gdy utożsamiano mnie to z jedną, to z drugą ze stron tej dyskusji.

Ale teraz trochę mi przeszło, gdy zauważyłem, że niezależnie od tego co napiszę, to Oni i tak kłócą się nadal, poruszając tylko Im wiadome, i tylko dla nich ważne sprawy i problemy. Żyją, jakby we własnym świecie swoich własnych uprzedzeń, wzajemnych zadawnionych urazów i reszta (my, nasze UDS-owe środowisko) dla nich się nie liczy.

Mam też coraz większe przekonanie, że poza kłócącymi się, to już nikogo innego nie obchodzi przedmiot tej ich „dyskusji?” o „nie-wiadomo-co”.

Przez całe lata ich kłótni na wszystkich możliwych branżowych forach, nasi P.T. Czytelnicy zdołali sobie już dawno wyrobić swoją opinię na temat „dyskutantów”. Mam też nieodparte wrażenie, że tej dawno powziętej opinii już nikt i nic chyba nie zmieni.

Nie mnie też rozsądzać (na tym etapie), kto w tym sporze o „nie-wiadomo-co” ma rację, bo to Wy, Drodzy Czytelnicy jesteście najlepszymi obserwatorami, więc i sędziami.

Ja tylko dla porządku poinformuję, że Pan Grzegorz Krzemieniecki był uprzejmy w ostatnim okresie paru dni przysłać mi kilka e-maili ze wskazaniem, które zapisy Pana „Praktyk”-a mam usunąć. Dzwonił także do mnie w tej sprawie dwa lub trzy razy i wówczas poprosiłem o trochę czasu na zrobienie tych „porządków”. Powiedziałem to, co przed paroma dniami napisałem na tych stronach, a mianowicie: moja praca, sprawy SDS-u, życie osobiste i obowiązki domowe oraz jeszcze prowadzenie bloga zajmuje mi tyle czasu, że na nic innego nie starcza mi już czasu i sił.

A ręce mi (prawie dosłownie) opadły, gdy po „oczyszczeniu” komentarzy do jednego z moich wpisów okazało się, że kolejne moje wpisy zostały ponownie „zainfekowane”. Bo prawie cały dzień się mordowałem nad tym porządkowaniem, a tu masz, od nowa to samo pod innym i kolejnym wpisem….
To była strata mojego czasu – ewidentnie. Zamiast robić sprawy ważne i poważne, to ja bawię się w czyściciela . . . . Wydaje się, że to jest jak jakaś „Stajnia Augiasza” z tymi komentarzami.

Nie stać mnie też na zatrudnienie moderatora (-ów?).

W takich sytuacjach wyznaję zasadę, że jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty, żeby znaleźć inne, lepsze rozwiązanie.

W tym kontekście wydaje się słuszna rada Pana G.K., którą przysłał mi e-mailem, cyt.:
Najprościej dla Pana jako suwerena, do czasu ustanowienia regulaminu tak jak wskazywałem na blogu, będzie zamieszczanie w stopce pod każdym artykułem następującej informacji:

Treść komentarza nie związana merytorycznie z zamieszczonym artykułem będzie usuwana w części lub całości.”

Przyznaję, że acz niechętnie, jednak będę musiał tak uczynić, nie tylko dlatego, że Pan G.K. zagroził mi sprawą sądową mając o tyle rację, że to mój blog, moja sprawa i tylko ja odpowiadam za umieszczane przez Was treści. Więc od następnego wpisu chyba już skorzystam z tej rady Pana G.K. – i za to dziękuję.

A jak ręce opadają, to trzeba zakasać rękawy i za robotę się brać. W sytuacji, gdy stanowisko jednej strony tego sporu poznałem, to wypada poznać też stanowisko drugiej strony tego sporu. Ponadto, będąc nastawiony pokojowo do świata, chciałbym znaleźć w tym wszystkim możliwy kompromis!

Bo jest to także mój interes (mój blog – moja sprawa, jak trafnie powiedział mi Pan G.K., a do tego mój stracony czas na „sprzątanie”, Wasze poczucie estetyki, itp.). Zamiast pisać o ważnych dla naszego UDS-owego środowiska sprawach, wpisy w komentarzach dotyczą prywatnego sporu dwóch Panów.
W celu naprawy tej chorej sytuacji wprosiłem się na osobistą rozmowę do Pana „Praktyk”-a, już na tę sobotę, tj. 08.09.br. (wcześnie nie mogę, praca).

Tak więc już za parę dni wsiądę w samochód i w osobistej rozmowie – mam nadzieję przy kawie – może uda się wreszcie znaleźć ten złoty środek, ten kompromis, który jest sztuką dobrego życia.

Myślę, że jakoś wytrzymacie i pozostaniecie ze mną do chwili mojego powrotu z tej dalekiej podróży (prawie inna Polska). Mam też nadzieję, że i Pan G.K. wstrzyma się do tego czasu z zakładaniem sądowych spraw przeciwko mojej skromnej osobie.

Pozostaję z nadzieją
dziadek Piotra


P.S.
Informuję uprzejmie, że po już umieszczeniu powyższego wpisu (co miało miejsce w godzinach rannych), na parę minut przed godz. 16,oo zadzwonił Pan Grzegorz Krzemieniecki informując mnie, że:

  1. On nigdy mi nie groził sprawą sądową.
  2. Taka treść mojego wpisu nosi znamiona pomówienia Jego Osoby.

Już sam nie wiem, co o tym sądzić….
Bo, jak jest pomówienie z mojej strony, to i sprawa sądowa może być….

Więc co, to już byłaby druga sprawa sądowa przeciwko mnie?
Ale pomyślmy . . ., no tak, chyba się pomyliłem, bo wychodzi na to, że będzie tylko jedna sprawa, za pomówienie.

Bo ta wcześniejsza, gdzie miałem termin 24 godzin na usunięcie wskazanych mi komentarzy (nie zdążyłem – niestety), to sprawy sądowej jednak nie będzie!

Ale dlaczego nie . . . . – ktoś zapyta?
Bo jest bezsprzecznym faktem, który pomimo swojej starości dobrze jeszcze pamiętam, że Pan G.K. dzwonił do mnie ok. 16,oo informując, że jednak nie groził – dziękuję i przyjmuję z zadowoleniem.

Ale, gdy podzieliłem się telefonicznie tą miłą wiadomością z Kolegą, to on mi powiedział, że z faktu, że ktoś mi nie groził wcale nie wynika jeszcze, że nie będę miał za to sprawy sądowej. Bo to jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Już sam nie wiem, co o tym wszystkim sądzić….
Starawy jestem nieco i nie wszystko widocznie rozumiem – wybaczcie, jak możecie.

Bo, kto kocha,
ten i zawsze wybacza.
A kto nie wybacza, bo nie kocha
ten w grzeszną samotność się stacza.
I nie chodzi tu o „kochliwość” mój panie
lecz o zwyczajne ludzi kochanie.
dziadek Piotra, godz. 17,3o

Loading