SMĘTNIE JEST

Rate this post

Smętnie jest . . . ., nieco . . .. Bo ta pogoda . . ., i te nasze perspektywy . . ., i nasi bracia Ukraińcy sa jeszcze poza UE . . .

 

I. Malinowy ewenement.

Jeszcze tydzień (no, 10 dni) temu zbierałem w ogródku ostatnie maliny z owocujących krzewów. Jest prawdą, że tak długi okres listopadowego owocowania, to pewien ewenement. Ale ile było radości z owoców własnej pracy w ogrodzie (!). A jakie były pyszne, bo smakowały miodem gorącego lata, które niestety przeszło.

A tu maszszsz . . ., jedna noc i wszystko co zielone już opadło. Zbliża się nieuchronne . . . Zrobiło mi się smętnie, bo i ciemniej się robi, i chłodniej . . .

Przyszedł czas na włączenie ogrzewania, które niestety kosztuje.

 

II. „Papusza”.

Byłem w kinie z MKŻ[1] na „Papuszy”. Smutny to film, i nie tylko dlatego, że czarno-biały . . . Nie widziałem na seansie w kinie żadnego Roma (nie Cygana!) lub kogoś romskiego pochodzenia. Ale ja to rozumiem, bo na ich miejscu także bym się w kinie nie pokazał – ze wstydu. Albowiem Romowie w tym filmie tak zostali pokazani, że chyba tylko zapaść się pod ziemię (!!!). Chyba tylko siłą można ich na taki seans doprowadzić (lub za karę, zamiast orzeczonej przez sąd kary więzienia).

Ładna muzyka w tym filmie, ale przeplatana całymi kwadransami smętnej ciszy….(?). Smutne, szare wnętrza, budynki, obrazy i krajobrazy.

I żadnego autentycznego kawałka prawdziwej romskiej muzyki, choćby smętnej (sic!), co uważam za reżyserski błąd.

Dominujący i depresyjny smutek na tym biało-czarnym filmie, i taka szara beznadzieja . . . .

Po wyjściu z kina miałem takie nieodparte wrażenie, że wraz ze śmiercią Papuszy . . . (?) – jakby  zginęli w tragiczny sposób Wszyscy Romowie Świata.

Osobiście znałem wielu polskich Romów i nic nie upoważnia (nikogo!) do takiego ich pokazywania, jak w tym filmie. Ten film nie jest prawdziwy, a Pan Reżyser zwyczajnie przesadził  . . .

 

III. Nieraz jest smutno.

Nic na to nie poradzimy, że otoczenie na daje nam nadziei na lepsze jutro. Wówczas należy zapomnieć o własnej osobie, aby nie wpaść w zgubną depresję. Najlepiej  znaleźć w sobie siłę i nie poddawać się, co może być oczywiście trudne. Dlatego najlepszym wyjściem jest zrobić coś dla innych, np. pójść do dziecięcego hospicjum w ramach wolontariatu, zrobić coś dobrego dla własnego środowiska zawodowego, zrobić niespodziewany prezent Najbliższej Rodzinie.

Bo, gdy zaczniemy się naprawdę uważnie rozglądać wokół siebie, to dostrzeżemy wówczas, jak wielu ludzi ma o wiele większe kłopoty, niż my sami. Tym samym okazuje się, że nasz depresyjny smutek jest raczej częstym, nieco egoistycznym  usprawiedliwieniem (się?) własnych niedomogów, wynikających często z (…?).

Ale to wszystko nic, bo przyjdą radosne Święta, a potem także wiosna.

A ponadto, choć było mi smutno, że mieliśmy takiego szefa w osobie Sławomira Nowaka, na a teraz ta afera korupcyjna na szczytach urzędniczych, to teraz jest już nadzieja na lepsze. Nasz nowy Szef W Spódnicy, czyli Minister Bieńkowska już dokonała małych (?) zmian personalnych w naszym superministerstwie. I nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy żle, że te zmiany nie dotyczą naszej części resortu transportu, z dość dużą ilością śpiochów. No i te ślimaczące się w nieskończoność prace „grupy roboczej” . . .

Ale jest nadzieja na lepsze, bo przecież Pani Minister jest sama w sobie uosobieniem nadziei, bo jest Kobietą. Więc musi być lepiej . . ., tym bardzie gdy się ogląda humory z Angory (nr 48).

Yeah... Sure

Scan Angora nr 48

 

dP


[1]    MKŻ, to Moja Kochana Żonka.

Loading