WSZYSCY MÓWIĄ

Rate this post

Wszyscy mówią.

Wszyscy mówią życie jest okropne i trudne – system do tego doprowadził, że ludzie zgadzają się na wszystko i znoszą trudy, aby tylko pracować – bo rodzina, bo coś trzeba robić a z pracą kiepsko i niestety pracodawcy to wykorzystują i żerują na pracownikach, jak długo się da – aż wreszcie ktoś ma odwagę i mówi dość, ale czy tak jest zawsze. Opowiem wam pewien wycinek z życia diagnosty – może to odosobniony przypadek .

Po 10 latach pracy na PSKP pod patronatem służb mundurowych i małej przerwie spowodowanej kłopotami zdrowotnymi postanowiłem przyjąć się na nowo otwieraną stację. Mówię nówka będzie super. I tu pierwszy szok i rozczarowanie – przyjęcie do pracy na zasadach pracodawcy, czyli na kwicie najniższa krajowa a resztę się dogadamy – no cóż trudno pracy brak – może później będzie lepiej. Tak więc zaczynam pracę na początku roku – przygotowanie stacji do odbioru, wyprowadzenie dokumentacji – zgłoszenie poprawek do warunków technicznych, bo same babole – nie wiadomo kto projektował, kto wykonywał – przecież wszystko najtańszym kosztem.

Odbiór TDT bez uwag za pierwszym razem – moja satysfakcja i nic poza tym. I dalej załatwiam procedurę dopuszczenia – starosta i wyrobienie pieczątek i można ruszać.

Ruszamy, no ale cóż, drugi diagnosta na kwicie, jak w wielu stacjach na razie nie będzie mógł – może byś pracował trochę dłużej na początek, aby jakoś ruszyło. No, mówię chce popracować, może jakoś to docenią i trochę więcej kasy wpadnie. I tak pracowałem 3 miesiące od 8 do 17 i wszystkie soboty. A tu nic żadnych gratisów, tylko pretensje – co tak mało. Więc mówię dość, znaleźli diagnostę na pól etatu – zacząłem pracować zgodnie z ustawą. Jednak przychodzę do pracy na drugi dzień – zaglądam w rejestr a tam lewizna – wiem, bo trochę przecież pracowałem w tej miejscowości i znam poniekąd gościa.

Czas leci a ja widzę tu taki błąd, tu taki bubel – mówię coś tu nie tak – co ten facet odwala, ale pracuje sobie dalej słysząc, jak to nikt mnie nie lubi, jak to nikt nie przyjeżdża, podważa się moją wiedzę a kolega to super.

I pewnego wieczoru wykorzystując mój zły dzień przyniesiono mi do domu wniosek o wypowiedzenie, że niby ja się zwalniam – nie wiem, jak to się stało, że nie doczytałem dokładnie i podpisałem. Niektórzy potrafią podejść ludzi – ale ręce mi opadły i odpuściłem sobie – bo z takimi ludźmi to nie warto się mordować i tracić zdrowia.

Sądzę, że zgodnie z przysłowiem „kto mieczem wojuje od miecza ginie” i kiedyś na takich pracodawców znajdzie się bat i ktoś uświadomi, że  dość budowania więcej stacji, rosną jak grzyby po deszczu i później walczą o klienta, ale jakim kosztem.

Obniżanie cen, gratisy a to co jest najgorsze – poczta – stemplowanie na ilość – jakość się nie liczy.

Niestety ale wszyscy jesteśmy użytkownikami dróg i nikt nie chce, aby wjechał w niego jakiś złom bez hamulców, autobus wiózł dzieci na wycieczkę na łysych oponach – można wyliczać dużo – przecież widzimy, jakie samochody jeżdżą i może gdzieś, gdzie policja trochę działa, trochę wychwyci, ale to jest kropla w morzu.

Wszystko zależy od nas, ale co my możemy zrobić, jeżeli nikt nie chce nam pomóc i udaje, że wszystko jest dobrze.

Sami oceńcie

(…)[1]



[1]    Kiedyś, dawno temu napisał do mnie/do nas Kolega, co znalazłem w swojej poczcie. Mając zgodę na publikację postanowiłem nam wszystkim przypomnieć ten list, nim – po kilku dniach – znajdzie swoje właściwe miejsce na naszych stronach, gdzieś na początku grudnia 2011 r., czyli w miejscu, gdzie brakuje nam wpisów z okresu aż 6-ciu m-cy.  A list ten przypominam z uwagi na wagę poruszanej sprawy i aby się zastanowić, co w tym czasie zmieniło się na naszych SKP od 2011 r.?

Zaś, a’props manifestacji związkowych, które odbyły sie w Warszawie, to okazało się, że protestujących było nie mniej jak 100.000 i nie więcej, jak 200.000. Zaś członków PO jest ok. 50.000. Zastanawia mnie, czy z tego zestawienia liczb coś wynika?

– – – – – – – –

Loading