MÓJ MARSZ MILIONA SERC

5/5 - (1 vote)

Mój marsz miliona serc.

Ja też tam dla Was byłem. Bo starałem się także dla Was złapać ten wiatr zmian, który nieuchronnie nadchodzi.

Już nie znalazło się dla mnie miejsce w autokarach jadących do W-wy, więc byłem zdany tylko na siebie. Udało mi się wykupić bilet na PKP – niestety, tylko w jedną stronę. Po przyjeździe na stację Warszawa Gdańska nie było znanych nam wszystkim okrzyków. Przyjezdni dość sprawnie zaczęli przemieszczać się na miejsce zbiórki.

Ale to nie jest jedyna zmiana w stosunku do marszu z dnia 4 czerwca br.

Bo jednak ten marsz był nieco (?) inny. Był chyba dłuższy oraz był o wiele liczniejszy.

Było więcej luzu, był chyba bardziej uśmiechnięty! Widziałem na własne oczy, jak dwie – w widoczny sposób zakochane w sobie! – Dziewczyny z różnych kontynentów radośnie trzymały się za ręce (choć ta ciemniejsza, z innego kontynentu raz po raz z lekką bojaźnią i z odrobiną ciekawości i zakłopotania rozglądała się na boki).

Było więcej otwartości, ale też i więcej odpowiedzialności. W moim otoczeniu nie było już okrzyków znanych nam z ośmiu gwiazdek. Za to zdziwiony byłem faktem, jak wielu Uczestników wokół mnie śpiewało razem głośno i zgodnie „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem . . .”!!!

Nie ukrywam, że dla mnie był to dość wyczerpujący wysiłek. Jak dla emeryta ten koszt biletów stanowił jednak uszczerbek w miesięcznym budżecie. Tym bardziej, że przecież niedawno, bo zaledwie przed dwoma dniami byłem także w Warszawie na naszym Proteście.1 Ale ponadto zaskoczony byłem faktem, że po zakończeniu marszu w warszawskiej kasie Dworca PKP nie chciano mi sprzedać biletu powrotnego z powodu braku miejsc. Kolej (rządzona przez PiS od 8 lat!) nie zabezpieczyła odpowiedniej ilości wagonów dla powracających z marszu – być może ze zwykłej politycznej złośliwości wobec uczestników Marszu! Zostałem poinformowany, że tych biletów nie nabędę nawet na kolejne połączenia do godzin rannych dnia następnego włącznie (sic!). Na szczęście ludzka solidarność jest silniejsza od polityki rządzących PKP z PiS-u. Konduktor pociągu zlitował się i mogłem skorzystać z przejazdu. Choć bez gwarancji miejsca siedzącego, czyli na korytarzu, to jednak przed północą udało mi się wrócić do Domu. Wróciłem zmęczony, ale bardzo zadowolony.

To opisane wyżej zmęczenie spowodowało, że z pewnym opóźnieniem przekazuję Wam tę swoją relację. Myślę, że nie odbiega ona od wielu innych relacji uczestników Marszu miliona serc. Było pięknie, momentami wzruszająco.

Gdy oglądałem różnego rodzaju „ryże” (rude) peruki, to stojąca obok pani w takiej peruce powiedziała mi, że zamiast oglądać mam także ją kupić i założyć, bo jest to historyczny moment! Więc i ja kupiłem taką perukę, potem ją założyłem i w niej cały czas w tym Marszu uczestniczyłem.

Trzymajmy się ciepło

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

Loading