UŁOMNY NADZÓR NAD SKP

Rate this post

Ułomny nadzór, czyli kto ma rację obwiniając DTD (resort transportu) o celową dewastację systemu BT.

Nadzór naszymi SKP jest faktycznie ułomny, o czym już każdy wie. Jest ułomny na bardzo wielu poziomach, tak w teorii, jak i w codziennej praktyce. O nadzorze zdarzało mi się pisać już w 2012 r., np. https://www.diagnostasamochodowy.pl/2012/czy-ktos-nas-nadzoruje/

Postanowiłem przypomnieć tę problematykę, gdyż w dniu wczorajszym jeden z naszych Kolegów, który podpisuje się nickiem „PanPieczątka” był uprzejmy w komentarzu napisać, cyt.:

Obwinianie DTD za zniknięcie kilku PSKP z placu boju jest nie takim małym nadużyciem. Przede wszystkim należy za to winić ułomny nadzór, który udaje, że nie wie o nadużyciach w niektórych podległych mu SKP, takich jak wirtualne BT, wykonywanie BT ze znaczącym pominięciem zakresu BT.” – https://www.diagnostasamochodowy.pl/2021/przeglad-tygodnia-nr-38/

Nasz Kolega (i zapewne nie tylko on jeden) popełnia błąd określając relacje wynikające z ustawy PoRD między naszym środowiskiem a przedstawicielami WK/starostwa słowem „nadzór”. Bo na pytanie, czy ktoś nas nadzoruje odpowiedź jest tylko jedna i brzmi: nie, Nie, NIE ! Nas nikt nie nadzoruje!

My jesteśmy tylko kontrolowani, a to jest dość spora różnica, która wynika tak z teorii działania administracji, jak i z praktyki funkcjonowania urzędów.

Przypomnę tu tylko dawne słowa niesławnego sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury Tadeusza Jarmuziewicza, który powiedział, cyt.:

Jeśli chodzi o wprowadzenie możliwości przeprowadzania przez TDT2 kontroli SKP, niezależnie od nadzoru prowadzonego przez starostów, uważam to za bardzo dobry postulat. Jeżeli jest tak, że nadzorujący nie daje sobie rady, (…), to zastosujmy swoisty desant, który może zjawić się znienacka. To może mieć dobry wpływ na sytuację. Jeśli wiadomo będzie, że możliwa jest nagła kontrola, to zainteresowani „spać będą w butach, z karabinem u boku”, stale gotowi na kontrolę.”1

Stąd też błąd rozumowania pana T. Jarmuziewicza: nadzorujący nie daje sobie rady, gdyż jest tylko kontrolującym, a nie nadzorującym.

Przypomnę tylko, że cyt.:

Organ nadzorujący nie tylko spostrzega i ocenia. On również w pewnym sensie współadministruje — odpowiada (!!!) za wynik działalności organizatorskiej organów podległych nadzorowi.”2

Więc zastanówmy się proszę, kto, jaki organ lub jaka instytucja odpowiada za nasze wyniki? No nikt, tylko my sami.

Przecież nawet właściciele SKP nie odpowiadają za jakość pracy swoich własnych pracowników. Więc faktycznie i formalnie także nas nie nadzorują. Mogą ewentualnie nas kontrolować, jednak tego – co do zasady – najczęściej nie robią.

Gdyby urzędnicy WK/starostwa mieli w swój zakres obowiązków wpisany „nadzór” a nie tylko coroczną kontrolę, to i prawdopodobnie daiby sobie radę. Ale, czy WK (ze starostą włącznie) zechce być nadzorującym i ponosić odpowiedzialność za nasze środowisko? – oto jest pytanie. Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.

A tego muszą chcieć nasi urzędnicy WK/starostwa oraz urzędnicy DTD (resorty transportu), którzy tę kwestię muszą wpisać do projektu zmiany naszej ustawy PoRD. A urzędnicy DTD (resortu transportu) tego nie robią od 10 lat, bo nie chcą pozytywnych zmian w naszym środowisku. Sami wiecie, że kontrola tylko jeden raz do roku, co wpisane jest w ustawę PoRD (a do tego bez określenia źródeł finansowania ewentualnej działalności nadzorczej i jej zakresu!), nie rozwiązuje problemów z istniejącą patologią. Oni chcą utrzymywać ten obecny stan, aby się napaść na tym chaosie (zbudować naszym kosztem dodatkową administrację na bazie TDT, aby tam zatrudniać swoich kumpli i ich rodziny).

I z tego punku widzenia nasz Kolega „PanPieczątka” nie ma racji, gdy pisze, że „obwinianie DTD jest nadużyciem”. Nie, nie jest nadużyciem. Bo 10 ostatnich lat to był wystarczający okres, aby uporządkować sprawę właściwego nadzoru w naszym środowisku. Tym bardziej, że Dyrektywa nr 45/2014 jasno i czytelnie wskazuje drogę. Wraz z określeniem korporacyjnej niezależności dla naszej pracy możliwe jest także powierzenie nadzoru (wraz ze współodpowiedzialnością) wybranym przedstawicielom naszego zawodu.

Więc jeszcze raz i ponownie bardzo proszę:

1. Zacznijmy używać właściwych pojęć w odniesieniu do naszego środowiska. Pojęcie “kontroli” jest pojęciem węższym od pojęcia “nadzoru” i nie zawiera elementu odpowiedzialności za podlegający kontroli podmiot.

2. Tylko nasza własna korporacja zawodowa skutecznie i bez kosztów Skarbu Państwa rozwiąże ten problem. Stosowny projekt ustawy „o zawodzie UDS-a i samorządzie zawodowym” w swoich podstawowych zrębach był już nawet przygotowany przez Kolegów z naszego środowiska.

I to rozwiązanie polecam i to rozwiązanie proponuję przyjąć, jako kierunek naszych działań na najbliższy okres.

Tylko nasze środowisko nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności za stan i jakość naszych kadr – inni nie potrafią lub mają stracha.

Pozdrawiam

dziadek Piotra

– – – – – – – – – – –

1 Ten ówczesny administracyjny ignorant w tych czterech zdaniach cztery razy myli pojęcia kontroli z nadzorem. I do końca zapewne nie wiedział, gdzie leży błąd w jego rozumowaniu i na czym polegają luki w jego wykształceniu.

2 J. Starościak, Zarys nauki administracji, Warszawa 1971, s. 212; także: Prawo Administracyjne, Warszawa 1969, s. 357.

Loading