KLIN KLINEM?

Rate this post

Klin klinem, czyli wódkę wódką, a wino winem?

Nie, bo dziś mamy lepsze, bardziej światłe i nowoczesne metody – mój Kolego młody.

Czyli powrót ciemniaków na życia arenę i pytanie, czy wystarczy tylko ich zrugać, czy też zrobić im jakąś inną scenę?

wondering

Dawni drwale, gdy nie mogli wyciągnąć klina do rozłupywania pniaków, to używali drugiego klina wbijając go obok tego, który utkwił.

Ale dziś mamy już lepsze metody, bo zamiast siły fizycznej i wbijania klina wystarczy piła łańcuchowa i . . . . – po problemie.

A co zrobić z ciemniakami drwalami?

Obśmiać, bo dają zły przykład nie korzystając z postępu. notsure

Jeszcze niedawno, gdy na drugi dzień po pijaństwie doskwierał kac, to wystarczyło wypić tzw. klina. Czym dalej na wschód tak ma się ta rzecz: czym się strułeś, tym się lecz. Czyli albo szklanka wina, albo seta wódki (szczególnie, gdy rozum zbyt krótki).

Metoda „klin klinem” prowadzi w tym wypadku do uzależnienia alkoholowego. Inaczej mówiąc/pisząc, „klin klinem”, to otworzenie butelki z dżinem, nad którym nie potrafimy zapanować, więc trzeba się ze wstydu schować.

Tym bardziej, że dziś mamy już bardziej nowoczesne metody. Wystarczy pójść do najbliższej apteki po gotowe środki farmaceutyczne. Już nie mówiąc/pisząc o alkoholowej abstynencji lub o podaniu glukozy.

tease

Pokusa zwalczania problemu wedle zasady „klin klinem” widoczna jest też ostatnio w polityce, gdy „inną” religię chcemy zwalczać inwestując w tę jedną i rzekomo właściwą. W ten sposób dochodzi do instrumentalnego wykorzystania religii do walki z tą „inną?”, co samo w sobie jest już czynem niecnym. Tworzenie atmosfery wojny religijnej nikomu i niczemu dobremu nie służy i jest prostacką metodą rozwiązywania problemów społecznych stosowaną przez prostaków. Jeszcze trochę, a każdy proboszcz będzie miał obowiązek wybudowania strzelnicy, gdzie każda sylwetka strzelecka będzie miała turban (wizerunek rannego dziecka z Aleppo?). A dogmat miłości zastąpiony zostanie dogmatem nienawiści.

thumbsdown

Te prostacką metodę „klin klinem” lub „kontrolą w kontrolującego” chce też wykorzystać nasz (?) resort transportu w celu przejęcia nadzoru nad naszym środowiskiem zawodowym. Zauważcie, że to my każdego dnia kontrolujemy skutecznie setki tysięcy pojazdów, dzięki czemu utrzymujemy pożądany stan techniczny pojazdów na drogach, który nie stanowi zagrożenia dla BRD.

Ta nasza codzienna kontrola na SKP nie należy do jakichś wysublimowanych metod dbania o BRD. My sprawdzamy, my szarpiemy pojazdami, oglądamy je z góry i od spodu, z tyłu i z przodu.

I urzędnicy naszego (?) resortu transportu, obserwując od wielu lat jej skuteczność postanowili taką samą metodą prostackiej kontroli przejąć nadzór nad naszym środowiskiem. Intelektualnie nie stać ich było na nic więcej, więc wprowadzili do projektu zmiany PoRD instytucję „tajemniczego klienta”, czyli klin klinem lub „kontrolą w kontrolującego”.

Intelektualne prostactwo zawarte w tej idei widoczne jest szczególnie, gdy uzmysłowimy sobie skalę wieloletnich zaniechań urzędniczych, które dawno mogły poprawić naszą sytuację zawodową. Od wielu już lat, do każdego z wprowadzanych co kwartał rozporządzeń mogli wprowadzić zaledwie jedno małe zdanie o obowiązku obligatoryjnych szkoleń dla naszego zawodowego środowiska po każdej zmianie ustawy PoRD. I od wielu lat tego nie robią, bo to nie jest w ich urzędniczym interesie. Oni wolą pasożytować rozprawiając na lewo i prawo o tym, że jedyną metodą na (???) – nie wiadomo co! – jest kontrolowanie kontrolujących.

Inny sposób poprawy warunków naszej pracy to zadanie, które ich intelektualnie przerasta. sad

Bo już wiemy, że metoda klin klinem jest dla specyficznej grupy społecznej.

boring

I pozdrawiam

dziadek Piotra

Loading