CZY MA UZASADNIENIE KLIENTA ZDZIWIENIE?

Rate this post

Czy zdziwienie kontrolowanego klienta ma swoje uzasadnienie?

Było nas dwóch, gdy czekaliśmy sobie na kolejnego klienta. Było normalnie, gdy wreszcie przyjechał na naszą SKP jakimś piętnastolatkiem (a może nieco starszym?) taki sobie przeciętny dziadek, mieszkaniec niedalekiej wsi. Normalnie, skromnie ubrany i nadzwyczaj grzeczny.

Ale to normalnie skończyło się z chwilą wklepania jego DR do systemu. Bo dane wyświetliły się na czerwono. Z info w systemie CEP2,0 wynikało, że przed rokiem, zaraz po poprzednim OBT, Policja wirtualnie zatrzymała mu DR po niegroźnej stłuczce.

Na nasze słowa, że przed rokiem Policja zatrzymała mu DR klient ten podniósł ze zdziwienia brwi i dość przytomnie stwierdził, że przecież to my teraz trzymamy jego DR w ręku, więc Policja wcześniej nie mogła mu go zabrać/zatrzymać (sic!).

No tak, popatrzeliśmy po sobie, popatrzeliśmy na klienta, i jeszcze raz po sobie. Upewniliśmy się w ten sposób, że klienta z nas nie żartuje, że mówi to nadzwyczaj poważnie. Osobiście odniosłem wręcz wrażenie, że klient sądził przez chwilę, że to my z niego żartujemy z tym „wirtualnym zatrzymaniem DR”.

Jedno jest pewne, klient nic nie wiedział o tzw. „wirtualnym zatrzymaniu” jego własnego DR. Najwyraźniej, przed rokiem, zestresowany kolizją nic nie zrozumiał ze słów Policjanta, że będzie miał zatrzymany DR, ale „wirtualnie”.

Sporo czasu wymagało, zanim udało nam się wyjaśnić temu dziadkowi, na czym obecnie polega wirtualne zatrzymanie DR. Ale, czy to do nas należał ten obowiązek? Czy to my jesteśmy od tego, aby wyjaśniać społeczeństwu to, czego nie wyjaśnili wcześniej urzędnicy (naszego?) resortu transportu?

Oczywiście, że to może być też wina tego Policjanta, który obsługiwał tę kolizję, a który nie wytłumaczył dziadkowi, na czym polega jego obowiązek związany z wirtualnym zatrzymaniem DR. Bo efektem tej policyjnej wpadki jest fakt, że ten dziadek przejeździł ponad 10 miesięcy bez stosownego w tym przypadku BT (badania technicznego).

Ale, gdy tak pomyślałem o tej „policyjnej winie”, to dotarło też do mnie pytanie, ile jest jeszcze w Polsce takich dziadków i babć, które nie rozumieją tych nowych (?) zasad obowiązujących w naszym PoRD i kto za to odpowiada?

Winę za to ponosi niewątpliwie nasz (?) resort transportu, który nieodpowiednio adresuje informacje o wprowadzonych przez siebie (i dla siebie?) zmianach. Założenie, że całe nasze polskie społeczeństwo czyta dzienniki ustaw – i to ze zrozumieniem! – jest piramidalną urzędniczą głupotą. A urzędnicze zaniechanie w zakresie udostępniania informacji szerokiemu społeczeństwu o podstawowych zmianach w obowiązującym nas Prawie musi być napiętnowane!

Ale, czy możemy się dziwić takiej ich postawie, gdy sami dopominamy się od 10 lat o obowiązkowe szkolenia po każdej zmianie Prawa?

Ja wiem, że urzędnicy naszego (?) resortu transportu byli bardzo zajęci budową tego swojego 19 kondygnacyjnego wieżowca w Stolicy, ja wiem. My wiemy, że wyposażenie tego wieżowca w te baseny i natryski oraz w sale (erotycznego?) masażu jest także pracochłonne i czasochłonne.

Do tego, że oni wypinają się na potrzeby naszego środowiska zawodowego, że wypinają się na potrzeby naszej branży SKP, do tego to już jakoś przyzwyczailiśmy.

Ale na wypinanie się na potrzeby polskiego społeczeństwa nie ma i nie może być zgody, bo to zwyczajne (. . . . – ?)!

I z tym przekonaniem pozostawiam Was

dziadek Piotra

– – – – – – – – – –

Loading