„Anglik” – raz jeszcze

Rate this post

Anglik – jeszcze raz.

Jeszcze o tym samym „angliku”[1], co przed dwoma dniami. Ale nieco (?) inaczej, bo z innego punktu widzenia, chociaż z licznymi pytaniami. Bo tym razem o odebraniu uprawnień za błąd w zaświadczeniu (?). No, jak to – powiecie!  – Przecież tam chodziło o BRD!

Pozwólcie, że na chwilę wrócę jeszcze do lubelskiej sprawy „anglika” w kontekście odebrania naszych uprawnień. Z dokumentów wynika, że intencją UDS-a nie było potwierdzenie spełnienia warunków technicznych z art. 66 ustawy, lecz potwierdzenie sprawności technicznej pojazdu. Z tego może też wynikać, że popełnił drobny błąd nie skreślając obu pozycji w zaświadczeniu, a wielkim skutkiem drobnego błędu jest odebranie uprawnień.

Zastanawiam się też, jaką w tym rolę mieli właściciele tej SKP. Albowiem, jak można wnosić ze sprawy, współwłaściciel SKP – A. D. starał się (nieudolnie jednak!) pomóc naszemu Koledze[2] i w  swoim piśmie zaznaczył, zaświadczenie zostało wydane dlatego, że osoba dysponująca pojazdem miała przebywać w Polsce jeszcze przez miesiąc i „termin przeglądu wygasł”.

Z tej sprawy wynika też, że nie było problemem BT „anglika”. Podstawowym problemem skutkującym odebraniem uprawnień było wydanie zaświadczenia z określeniem następnego terminu badania technicznego na dzień […] maja 2012 r. (!!!).

Albowiem ten Sąd zastosował tu swoisty manewr/wybieg i całą rzecz sprowadził do farsy, czyli do drobnego błędu w zaświadczeniu. Bo stwierdził, cyt.:

Należy jednak odróżnić czynność polegającą na sprawdzeniu (zbadaniu) stanu technicznego pojazdu – czego ustawa nie zakazuje diagnoście ([3]!) – od wystawienia przez niego zaświadczenia, a tym samym wprowadzenia do obrotu prawnego dokumentu, będącego w tym przypadku dowodem, że pojazd spełnia ścisłe kryteria art. 66 ustawy Prawo o ruchu drogowym”.

Ten Sąd zaznaczył też, że niezasadne są zarzuty w tej sprawie, jakoby urzędnicy nie dokonali analizy rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 31 grudnia 2002 r. w kontekście Konwencji o ruchu drogowym sporządzonej w Wiedniu dnia 8 listopada 1968 r.[4],  gdzie Załącznik Nr 5 przewiduje, że każdy pojazd samochodowy powinien być wyposażony w wytrzymały układ kierowniczy, pozwalający kierującemu na łatwą, szybką i niezawodną zmianę kierunku ruchu, albowiem cyt.:

Przepisy Konwencji regulują jedynie wymagania odnoszące się do stanu technicznego pojazdów.

Nie regulują jednak trybu i zasad wydawania przez krajowych diagnostów dokumentów potwierdzających stan techniczny pojazdów zarejestrowanych za granicą i dopuszczonych w Polsce do ruchu.

Powoływana przez skarżącego Konwencja wprowadza jedynie określone kryteria techniczne dla pojazdów dopuszczonych do ruchu. (…).

Należy podnieść, że przedmiotem sporu w rozpoznawanej sprawie jest kwestia cofnięcia uprawnień diagnosty, a nie problem rejestracji w Polsce nowych oraz wcześniej zarejestrowanych w innych Państwach Członkowskich samochodów osobowych.

I już dalej ten sąd złośliwie stwierdza cyt.:

Na marginesie trzeba zauważyć, że w trakcie postępowania administracyjnego oraz na etapie postępowania sądowego skarżący nie przywołuje żadnego przepisu unijnego upoważniającego diagnostę do wystawienia spornego zaświadczenia.

Więc mamy czarno na białym, że że temu sądowi nie zależało na BRD, tylko mieli pretensje do zaświadczenia (sic!) i z tego bzdurnego powodu odebrali naszemu Koledze uprawnienia!

Czy Wy też to widzicie, co oni z nami robią?

 

Analizę zrobił

dziadek Piotra



[1]    III SA/Lu 680/12 – Wyrok WSA w Lublinie z 2013-02-05, orzeczenie nieprawomocne.

[2]   Może spóźnione wyrzuty sumienia?

[3]     Przy tej okazji dowiedzieliśmy się od tegoż Sądu, że ustawa nie zakazuje „zwykłego” sprawdzania pojazdów na SKP, czego ostro zabraniają nam kontrolujący z TDT (bezprawnie?), a czego wcześniej i jako pierwszy w Polsce zabraniał (bezprawnie?) WK w Łodzi!

[4]     Dz. U. z 1988 r. Nr 5, poz. 40 i 41

————————————————————————

Loading