DIAGNOZA NASZEJ FASCYNACJI NORWEGIĄ

5/5 - (1 vote)

DIAGNOZA naszej fascynacji Norwegią – cz. 2

Obiecałem, że publikacji na temat Norwegii będzie więcej a więc obietnice tę realizuję w kolejnym odcinku.
Poprzednio z zachwytu nad cudami norweskiej przyrody „wzlatywałem aż pod niebiosa” bo przecież nie tylko chlebem człowiek żyje. O chlebie a więc kosztach życia jednak nie wspominałem.


Powszechnie się uznaje, że Norwegia to kraj bardzo drogi. Ponieważ jednak w ziemskiej rzeczywistości wszystko jest względne więc i ta „prawda” jest też względna i zależna od jej drugiego członu czyli : „dla kogo” drogi?
To, że dla nas Polaków Norwegia jest krajem bardzo drogim to prawda. No ale przecież Norwegia jest przede wszystkim krajem dla Norwegów i w tym kontekście należy rozpatrywać koszty utrzymania oraz ewentualność tamtejszej biedy czy dostatku.
Powszechnie wiadomo, że nasza (polska) mądrość oparta jest na zasadzie: „tam zarabiać – tu wydawać”. Przeciętny polski zjadacz chleba gdy „tam” pojedzie okazuje się być biedakiem. Norweg zaś, nawet ten na zasiłku przyjeżdżając „tu” czyli do Polski okazuje się być „królem” możliwości nabywczych naszych towarów, usług itp.


Oczywiście z upływem czasu relacje ulegają pewnej zmianie nie mniej jednak po ponad dwudziestu latach kontaktów z Norwegią posiadam ugruntowaną opinie, że Norwegia dla Norwegów jest tańsza i bardziej przyjazna niż Polska dla Polaków.
Za przykład weźmy chociażby paliwo, które przecież w znacznej mierze rzutuje na wysokość dalszych kosztów towarów i usług.
Jakieś piętnaście lat temu w Norwegii kupowałem benzynę za 10,40 NOK (dziesięć koron i 40 ore czyli ichnich groszy). W lipcu tego roku na stacjach paliw ceny benzyny wynosiły od 23,31 NOK do ponad 25 NOK.


Jak to się ma do norweskich i polskich relacji ?
Można to w różny sposób liczyć ale najbardziej mylącym jest przelicznik walutowe według aktualnego kursu bankowego czy kantorowego. Jest on też najbardziej zwodniczy w stosunku do diagnozy poziomu życia i siły nabywczej. Dzisiaj kurs jednak norweskiej korony wynosi ok 50 groszy polskich. Spójrzmy jednak na inną relację. Otóż według danych z google dot . wynagrodzeń najniższa norweską roboczogodzina to 175 NOK (brutto). Przy cenie benzyny średnio 24 NOK Norweg za jedną najniższą roboczogodzinę może kupić ok 7 litrów tejże. Kilkanaście lat temu chociaż najniższa roboczogodzina wynosiła wówczas ok. 100 NOK to można było za nią kupić jakieś 10 litrów paliwa.
Porównując te kwestie do naszych realiów przy najniższej roboczogodzine wynoszącej 19,70 złotych brutto czyli jakieś 16 zł netto, kupić możemy jakieś dwa i pół litry paliwa.

Już ten tylko przelicznik pokazuje i uzasadnia moje słowa, że Norwegia dla Norwegów jest sporo tańsza niż Polska dla Polaków ale inne porównania także wychodzą na korzyść Norwegów.
Tyle, że my nie mamy przecież własnych złóż ropy a zarobione w Norwegii pieniądze przywozimy naszym rodzinom do Polski. To wypacza obiektywne spojrzenie na życie TAM!
Za tydzień napiszę co by to było gdyby kochający przyrodę polski emeryt chciał zamieszkać w Norwegii ???

Zatem do zobaczenia za tydzień na naszej stronie i pozdrawiam wszystkich czytających zaś szczególnie tych, którzy pod tą publikacją dodatkowo zamieścili swój komentarz.

ANDRE

p.s. : zgodnie z ubiegłotygodniową obietnicą załączam kilka własnych zdjęć obrazując cudowność krajobrazów norweskich.

 

Loading